Nasza tegoroczna eskapada odbyła się w nietypowej dla nas porze roku - w listopadzie, a złożyło się na to kilka okoliczności. Na początku wakacji zaginął i dotychczas nie powrócił mój ukochany kot Łobuzek. Resztę wakacji spędziłam w domu, czekając na powrót mojego najdroższego zwierzątka i szukając go bezskutecznie po całej okolicy. Przez kilka tygodni żyłam jak w złym śnie, napędzana tylko przymusem poszukiwania i nawoływania kota, aż w końcu minął taki czas, że szansa na jego przeżycie w sytuacji, gdyby był gdzieś uwięziony lub ranny, zmalała do zera. Pod koniec wakacji jeszcze mojego „synka” opłakiwałam, ale już przestałam na niego wyczekiwać, natomiast nie miałam jeszcze zupełnie chęci do jakiegokolwiek działania. Mąż wyciągnął mnie tylko na kilka dni na Suwalszczyznę i Litwę oraz w Góry Świętokrzyskie i dopiero w górach spojrzałam trochę przytomniej na świat.
Gdy zaczął się rok szkolny, nie byłam wcale wypoczęta, a wręcz przeciwnie – rozdrażniona. Na skutek wielodniowego nawoływania kotka straciłam głos, więc trudno prowadziło mi się lekcje; dzieciaki w szkole sprawiały coraz więcej problemów a długotrwała awaria komputerów w mojej pracowni również dała mi się we znaki. Tak więc po dwóch miesiącach pracy miałam już wszystkiego dosyć i uznałam, że muszę wyjechać na spóźniony urlop. A listopad i grudzień to dobre miesiące do odwiedzenia centralnej Afryki. Byle dalej od codzienności... Byle oderwać się od smutku...
Wzięłam więc urlop bezpłatny, gdy okazało się, że uzyskanie przynależnego nauczycielom urlopu zdrowotnego nie jest wcale takie oczywiste, nawet w przypadku chronicznej chrypy (jakby nie patrzeć – choroby zawodowej) i wyjechaliśmy z mężem do Etiopii z biurem podróży Logos Travel Marka Śliwki, które od dawna mieliśmy już na oku ze względu na ciekawe oferty.
Teraz, gdy Łobuzka już nie było, mogliśmy wyjechać bez ograniczeń czasowych, więc wybraliśmy wyjazd 17 – to dniowy z opcją południową. Nasz pierwszy kraj czarnej Afryki z „dzikimi” plemionami południa i liczącą blisko dwa tysiące lat chrześcijańską kulturą północy oraz pięknymi górskimi krajobrazami czekał na odkrycie.
Dzień
I – przygotowania i przelot do Addis Abeby oraz etiopskie ciekawostki
II – Addis Abeba, wielomilionowa stolica
III – Bahar Dar – bajecznie malowane monastyry
IV – Bahar Dar - wodospady Błękitnego Nilu,
IV - Gondar - pobudzające wyobraźnię zamki
V - Przejazd w Góry Simien
V – Góry Simien – trekking wśród niepowtarzalnych krajobrazów i sympatycznych zwierząt
  
VI – Góry Simien – trekkingu ciąg dalszy
VII – Lalibela – legendarne skalne kościoły
VII – Lalibela – niebiańskie skalne kościoły
VIII – Aksum – święte miasto z zaginioną Arką
IX – znowu Addis Abeba – muzea i regionalna kolacja
X – przejazd do Arba Minch, na etiopskie południe
XI – Dolina Omo - pierwsze zetknięcie z cywilizacją południowych plemion
XI – Dolina Omo - targ w Key Afar
XII – Dolina Omo – dzicy Mursi
XII – Dolina Omo – łagodni Ari
XIII – Dolina Omo – błotni Hamarowie
XIV – Dolina Omo – kamienni Konso
XV – Arba Minch – safari na lądzie
XV - i na wodzie
XVI – powrót do Addis Abeby
Powrót do strony głównej o podróżach
121644