Rano przelatujemy do Lalibeli, kolejnego świętego miasta Etiopii. Jest to miejscowość, która była jeszcze do niedawna niedostępna w porze deszczowej inaczej niż drogą powietrzną. Suche wadi zamieniały się wtedy w rwące górskie rzeki nie do pokonania.
Pod skrzydłami samolotu znowu mamy raj dla oczu, plastyczną mapę ukształtowania i zagospodarowania Wyżyny Lasta:
Tym samolotem lecieliśmy do Lalibeli
Na lotnisku sprawdzają nas dokładnie – jesteśmy już blisko zamkniętej granicy z Erytreą, z którą po wojnie i separacji Etiopia ma w dalszym ciągu napięte stosunki.
Korzystając z długiego oczekiwania na odprawę oddaję się istnemu szałowi zakupów. Kupuję kolejne T – shirty ( w tym dla siebie z odjazdowym rysunkiem afrykańskiej „szkoły” pod palmą) oraz malowane obrazki na skórach.
Z lotniska do miasta jest dość daleko. Przejeżdżamy pod górę do wysokości 2630 m przez płaskowyż, mijając malownicze wioski z okrągłymi domkami. Gdy zatrzymujemy się na chwilę, od razu znikąd pojawiają się ciekawskie dzieci.
Wyżyna Lasta
Lalibela ( dawniej Roha) to miejsce wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO za sprawą króla o tym samym imieniu, który w XII w. kazał tu wykuć (wydłubać) w skałach kościoły. Według legendy, król Lalibela został w proroczym śnie przeniesiony do Jerozolimy i zainspirowany tak przez samego Boga postanowić zbudować nową Jerozolimę dla Afrykanów – zachował nawet jerozolimskie nazewnictwo (np. rzeka Jordan). Obecnie miejsce to określa się raczej mianem afrykańskiej Petry. Zdaniem niektórych naukowców król ściągnął z Egiptu inżynierów i niewolników. Do budowy zatrudniono ponad 40 000 ludzi, by w litej skale gór Lasta mozolnie wykuli kościoły według projektu Sidi Meskel, architekta przybyłego do tej pracy aż z Indii. Było to przedsięwzięcie nie mające sobie równych, gdyż budowle wykuwano w skale w całości tak, że najpierw wykopując rów formowano fasadę oraz mury zewnętrzne a potem wydłubywano wewnętrzną przestrzeń kościołów z kolumnadą. Na koniec w skalnych ścianach wycinano otwory drzwiowe i okienne. Tak powstały budowle całkowicie oddzielone od skały macierzystej a jednocześnie z boku niewidoczne, spełniające warunki bezpieczeństwa górskich twierdz. Do większości z nich można dostać się tunelami. Są też połączone ze sobą systemem podziemnych przejść. Etiopscy kapłani propagują pogląd, że nocami w budowie świątyń pomagało tysiąc aniołów.
Kościół Bet Medhane Alem
Przejścia między kościołami i urocza kapliczka pod parasolem
Kapłani i opiekunowie świętych kościołów
Po obu stronach Jordanu wybudowano 11 kościołów, w tym ostatni już po śmierci króla w XIII w. Kościoły podzielone są na trzy grupy: I – kościoły ziemskie, II – kościół Św. Jerzego i III- kościoły niebiańskie.
Pierwszy kościół, który zwiedzamy to Bet Medhane Alem (Zbawiciela Świata). Ten monolityczny budynek jest największym skalnym kościołem – ma powierzchnię 800 m kw. i wysokość 11 m.
Podtrzymują go 72 filary, z czego połowa na zewnątrz (– te są odbudowane po częściowym zawaleniu się budynku w połowie XX w). Cała bryła jest obecnie chroniona rozpostartym na stalowych wspornikach dachem. Kształty wnęk okiennych mają swoją symbolikę.
Największy kościół Zbawiciela Świata
Kształty okien mają określone znaczenie
Każdy kościół ma osobne wejścia dla mężczyzn i kobiet z dziećmi. Do świątyni należy wchodzić bez butów. Odpowiada za nie specjalny pan, który pilnuje obuwia, a nawet w przypadku zwiedzania kilka świątyń stanowiących jeden ciąg, przenosi je między budynkami ( a potem podaje właścicielom prawie bezbłędnie). Podłogi wyścielane są dywanami, często bardzo starymi. Wydaje się, że pcheł nie ma w nich już tak dużo, jak kilka lat temu, gdy zwiedzała je nasza kuzynka, ale może to zasługa repelentów, którymi się psikaliśmy ( ja nawet miałam specjalne skarpetki „kościelne”, nasączone tym płynem, które zakładałam po zdjęciu butów).
Nasze buty stojące przed wejściem do kościoła i bębny
W każdej świątyni jest odseparowana niedostępna część do przechowywania kopii Arki Przymierza. Każdy kościół ma też swojego opiekuna, kapłana, który w nim mieszka, jak mnich i pełni służbę. Turystom (za opłatą oczywiście) demonstrują oni krzyż, przynależny do powierzonego im świętego miejsca. Złoty krzyż Lalibeli, który pokazuje nam kapłan w kościele Zbawiciela świata, ważący 7 kg,
został kiedyś skradziony i sprzedany jakiemuś turyście za 35 tys. dolarów – na szczęście w momencie wywożenia z kraju został on zarekwirowany. Celnicy etiopscy są bardzo czujni, jeśli chodzi o wywożenie ich bezcennych dzieł sztuki, szczególnie krzyży.
We wnętrzu kościoła Bet Medhane Alem kapłan pokazuje nam złoty krzyż Lalibeli
Tuż obok Bet Medhane Alem zbudowano kościół Bet Mariam. Monolityczny, symetryczny, różowawy blok posiada podwójne wejścia z trzech stron i okna w kształcie krzyży łacińskich, greckich, i egipskich (krzyże z uchwytami - swastyki). Kształt okien ma znaczenie symboliczne: prostokątne oznacza Trójcę Św., krzyż – ukrzyżowanego Jezusa, strzałka do góry – fakt wstąpienia do nieba.
Kościół Bet Mariam - na szczytowej ścianie okna przedstawiają historię ukrzyżowanego Jezusa i dwóch towarzyszących mu na Golgocie łotrów
Kościół Bet Mariam i przykład krzyża egipskiego
Na progu krużganka na rozłożonym dywaniku spoczywa opiekun świątyni. Spędza tak cały dzień, opuszczając kościół tylko dla załatwiania życiowych potrzeb.
Świątynia Bet Mariam (Marii) jest w środku wspaniale zdobiona. Ściany pokrywają freski ze scenami z Nowego Testament, zaś łuki i kapitele filarów – kolorowane płaskorzeźby. Dookoła ścian biegnie na wysokości pierwszego piętra galeryjka. Jedna z kolumn zakryta jest płótnem. Według legendy królowi Lalibeli pokazał się Chrystus, dotykający tej kolumny. Od tej pory jest na niej zapisana przeszłość i przyszłość świata - niegodne zatem są oczy człowieka, by zapoznać się z tą informacją.
Wnętrze kościoła św. Marii
Na dziedzińcu - ciekawostka – basen ze świętą wodą porośniętą wodorostami. Tutaj w w Wigilię Bożego Narodzenia zanurzane są kobiety, mające problemy z zajściem w ciążę.
Przewiązane sznurem, trzykrotnie opuszczane są do głębokiej na 9 metrów niecki z wodą. Podobno pomaga – myślę, że z samego stresu.
Z tego dziedzińca przechodzi się do dwóch niemonolitycznych ( w całość ukrytych w skale) kościołów: Bet Meskel (Św. Krzyża) i kościoła Św. Marii Dziewicy (Bet Dengel).
Pierwszy jest malutki, ale trzyczęściowy, gdyż wydzielone są w nim oddzielnie: wnęka dla orkiestry, miejsce dla wiernych i kopii Arki.
To jedyny kościół, gdzie ten przybytek mogą oglądać pielgrzymi. Nie sprawia zbyt wielkiego wrażenia – zwykła drewniana skrzynka...
Elementy malutkiego kościoła Bet Meskel (i ja ;)
Kościół Św. Marii Dziewicy jest również trzyczęściowy, półmonolityczny, ale pozbawiany w środku wszelkich ozdób. Jedynym zabytkiem jest XVI wieczne malowidło i oczywiście wspaniały złoty krzyż, demonstrowany nam przez kapłana.
Opiekun kościoła na jego progu (w charakterystycznej tetrowej szacie)
Kapłan Bet Dengel z krzyżem
Z prawej poduszka ze św. Jerzym - często spotykany motyw etiopskich malowideł
Do kolejnych dwóch kościołów trzeba przejść górą po skale, w której są wydrążone, a następnie tunelem w dół po schodkach. Do wejścia do nich prowadzi skalny mostek. Świątynie są połączone ze sobą: z kościoła Bet Mikael można wejść do świątyni Golgoty, gdzie wstęp mają niestety tylko mężczyźni. Ściany pierwszego ozdabiają różne krzyże (greckie, maltańskie itp.). W mrocznym Bet Golgota znajdują się bogate reliefy świętych i podobno grób króla Lalibeli, przykryty kamienną płytą.
W górze panorama wzgórz otaczających Lalibelę, a w dole - wykute kościoły
Dojście do kościołów Bet Mikael i Bet Golgota
Skalny relief w Bet Golgota
Kończymy zwiedzanie pierwszej grupy kościołów ziemskich, ukrytych we wnętrzu wzgórza. Na jego zboczu, tuż obok świątyń, przycupnęła grupka okrągłych domków. Okoliczne dzieci wykorzystują przestrzeń obok kościołów do gry w piłkę.
Tuż obok jest też cmentarz. Zaciekawieni zaglądamy do niego i szok... Cmentarz zamieniony został przez okolicznych mieszkańców i prawdopodobnie kapłanów w szalet. Widok i smród fekalii leżących między nagrobkami szybko wygania nas stąd i tak nas zadziwia, że pytamy przewodnika, czy Etiopczycy nie czczą zmarłych.
Mówi, że tu nie ma zwyczaju odwiedzania grobów, ale to nie znaczy, że o zmarłych się zapomina. Natomiast w ogóle do wszystkiego podchodzi się w sposób bardzo naturalny. Wiele plemion afrykańskich uszczelnia swoje domy bydlęcym łajnem.
Wtedy przypominamy sobie jeden obrazek z Addis Abeby - mężczyznę, który załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne po prostu na ulicy, nie przejmując się mijającym go tłumem. Jednak inna kultura...
Jedziemy na lunch do hotelu Roha, czyli jak wolą niektórzy, getta dla białych. Z bungalowów wychodzi się bezpośrednio koło kwitnących krzewów, w których grasują śliczne kolorowe ptaszki. Obok przygląda się im wielki rudy kocur, ale bez widocznej ochoty na bliższą znajomość.
Nasz hotel
 '
Hotelowa restauracja i nasz pokój
Nie tylko my obserwowaliśmy ptaszki
Dzień VII - Lalibela - cd
Powrót do strony głównej o Etiopii
Powrót do strony głównej o podróżach