Hura, jedziemy w góry!!
Dziś mamy w planie wyruszenie w Góry Simien na wysokości powyżej 3000 m npm. Ale zanim do tego dojdzie, nasi kierowcy zatrzymują się w warsztacie samochodowym, aby coś tam załatać.
Mamy pół godziny na obserwacje życia bazarowego. Pełny, autentyczny folklor, czasem bardzo zaskakujący:
Pochłonięty przez piasek
Etiopskie bryczki
Wszystko może się przydać;
afrykańskie taksówki
Przenośny kurnik
Typowe etiopskie kobiety, okutane w białe, tetrowe zawoje i z nieodłącznym parasolem
    
Elegantka i typowy etiopski mężczyzna z kijem podróżnym
Po opuszczeniu Gondaru następuje krótka przerwa na zapoznanie się z Falashami (z etiopskiego: przybysz). Jest to plemię żydowskie, które w okresie wczesnochrześcijańskim przybyło do Etiopii, wedle podań - jako eskorta Menelika I wprost z dworu króla Salomona. Uważani są oni za potomków starożytnych Izraelitów i zamieszkują dziś tereny na północ od jeziora Tana.
Jeszcze dwadzieścia lat temu w Etiopii przebywało ich blisko 60 tysięcy, dziś pozostało zaledwie kilka rodzin. W czasie klęski głodu w 1985 roku Izrael tajnym mostem powietrznym sprowadził do siebie 7000 Falashów, zaś kilka lat później podczas etiopskiej wojny domowej otwarto kolejny most powietrzny, zabierając pozostałych. Ci, którzy w owym czasie byli na targu w odległym mieście, po powrocie zastali jedynie puste chaty.
Falashe wyznają ortodoksyjny judaizm i zajmują się rolnictwem i rzemiosłem.
Mieszkańcy tej wioski, którą zwiedzamy nastawieni są na wizyty turystów, gdyż produkują wiele pamiątek w postaci garnków i ceramicznych figurek, ozdobionych często symbolem gwiazdy Dawida. Po pokazaniu prymitywnego wyposażenia chat, dzieci prowadzą nas do bożnicy. Jest to sześcioboczna lepianka, pomalowana na biało – niebieski kolor. Ale dla nich jest miejscem najważniejszym w wiosce.
Wszystko na sprzedaż
W wiosce Falashy
Piękna dziewczynka z plemiania Falashy
Do Moniki jak zwykle kleiły się dzieci;
Skromna bożnica
Jedziemy drogą, która zaraz za Gondarem z asfaltowej zamienia się w bitą, zawaloną całkiem sporymi kamieniami. Kurzy się niemiłosiernie – kierowca ma otwarte okno, więc cały pył wali do środka busa. Całą szerokością drogi wloką się krowy, które trzeba nierzadko omijać, bo mali pastuszkowie nie nadążają ich zaganiać. Zaczynamy mniej cywilizowaną część wycieczki. Za oknem coraz piękniejsze widoki – jesteśmy cały czas w górach.
Dalej w drogę...
wśród stad krów
A dookoła piękne widoki górskie
O ile wioski utrzymane są porządnie, o tyle miasteczka mają zabudowania bardziej przypominające slumsy. Ale nawet tam młodzież spieszy do szkoły w mundurkach.
Poboczem idą nieprzerwanie gromady ludzi. W rękach lub na ramionach trzymają kije i idą. Nie widać po nich zmęczenia, czy niezadowolenia. Cały czas machają do nas radośnie rękami.
Nie przeszkadza im nawet to, że wzbijamy na nich tumany kurzu. To fantastycznie wytrzymały naród piechurów. Wymyślili sobie nawet własny sprzęt turystyczny – podróżną poduszkę. Jest to specjalnie wycięty i wymodelowany kawałek drewna, nierzadko zdobiony, która noszą cały czas przy sobie a jak są zmęczeni, to na niej przysiadają lub kładą się na poboczu drogi z głową o nią opartą. Śpi się przecież tam, gdzie zastanie cię zmroku, a potem idzie się dalej. Wiele, wiele dni...
Co zresztą mają robić, gdy odległości między górskimi miejscowościami są rzędu kilkudziesięciu, kilkuset kilometrów a nie ma kolei, linii autobusowych, samochodów prywatnych, nawet koni zaś transport ciężarówką to niebywała gratka?
Białe zawoje są strojem uroczystym, sądząc więc w ilości skupionych tu ludzi, uczestniczą oni w nabożeństwie niedzielnym
Strudzeni wędrowcy przysiedli na swoich poduszkach, takich jak ta obok
W miejscowości Debark nasi kierowcy też idą, ale na szczęście po rozum do głowy i nabywają płachty plastikowe, w które zawijają nasze bagaże, kurzące się do tej pory swobodnie na dachach samochodów. Tu też zgłaszamy zamiar wjazdu do Parku Narodowego Gór Simien w Dyrekcji tegoż parku i otrzymujemy przydzielonych nam: górskiego przewodnika, 2 skautów i kucharza na 2 dni wyprawy. Bierzemy też ze sobą prowiant i wodę a skauci – broń. Podobno w górach można spotkać lamparty. Zapowiada się coraz ciekawiej...
Dzień V cd - Góry Simien
Powrót do strony głównej o Etiopii
Powrót do strony głównej o podróżach