O 7-mej rano czasu lokalnego, czyli naszej 5-tej, lądujemy w Addis Abebie (lub Addis Ababie, jak tu się pisze). Monika uprzedza, abyśmy od razu przyzwyczaili się do zmiany czasu, gdyż będziemy odtąd wstawać skoro świt, przeważnie o 6-tej (czyli naszej 4-tej godzinie). Tu zawsze o godzinie 6-tej rano radośnie wstaje słoneczko a o 6-tej wieczorem zachodzi - czy to lato, czy zima – wszak jesteśmy blisko równika. I już nie dziwi nas specyficzny podział czasu na 12 godzin dnia i nocy. Od razu jest też cieplutko (w ciągu dnia około 30 stopni) a powietrze wspaniale naładowane energetycznie we względu na wysokość, na której przebywamy – około 2500 m, czyli wyżej niż polskie Tatry. Ja czułam się w Etiopii wspaniale, może dlatego, że zawsze ożywam w górach.
Po uzyskaniu wizy i wymianie pieniędzy na lotnisku, gdzie dostaliśmy plik nowiutkich pieniędzy jedno birrowych, bo innych dzikie plemiona z południa podobno nie przyjmują, spotkaliśmy się z lokalnym przewodnikiem Samuelem (oni często mają takie piękne biblijne imiona), który zwiózł nas do hotelu Ghon.
Hotel Ghon
Jest to jeden z nielicznych hoteli, w których zatrzymują się cudzoziemcy. Mieliśmy trochę czasu na kąpiel po podróży, przebranie się i lunch. Kupiliśmy od razu dużo wody mineralnej, nie tylko do picia, ale też mycia zębów (ze względu na amebę). Jak okazało się, w czasie całej podróży wody mineralnej i coca coli na szczęście nigdzie nie brakowało, nawet w największych dziurach na południu.
Jeśli chodzi o jedzenie, Monika uprzedziła nas, że najlepiej jeść tylko to, co nie surowe, więc na cały pobyt zrezygnowałam z sałatek warzywnych a z owoców jadłam tylko banany. (Dopiero w drugim tygodniu pobytu w hotelu na południu kraju skusiłam się na wspaniałe owocowe koktajle z mango, marakui lub papai, gdyż były tak gęste, że gwarantowało to brak rozcieńczania ich surową wodą).
Wykorzystując wolny czas, wyszliśmy z mężem przed hotel, aby w listopadzie porozkoszować się widokiem kwitnących krzewów. Tu pora deszczowa skończyła się we wrześniu, więc wszystko było jeszcze zielone.
Ogrodowe kwiaty: np kalia
Po południu ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Addis Abeba jest miastem brzydkim, a w dodatku okropnie rozkopanym. Gdzieniegdzie wznoszą się nowoczesne, ładne budynki, ale nie pasują do miasta, które jest zabudowane po części betonowymi blokami, kojarzącymi nam się ze zgrzebnym socjalizmem a w większości - rozwalającymi się domami, przykrytymi blachą falistą. Jedyną ładną ulicą jest dwujezdniowa aleja główna, w środku obsadzona fantastycznie kwitnącymi na czerwono tulipanowcami. Pozostałe ulice są w rozbudowie, często bez asfaltu, z rozkopanymi rowami, więc korki są na porządku dziennym. Ludzie jeżdżą po tych wertepach starymi samochodami, toteż nie szaleją z szybkością, ale nie przejmują się też ciągłą linią, przejściem dla pieszych, ani innymi tego typu drobiazgami. Zresztą piesi też chodzą po prostu po jezdni. A jest ich masa – stolica Etiopii liczy około 5 mln mieszkańców - nikt nie wie dokładnie ile, gdyż ciągle napływają do niej przesiedleńcy z południa, którzy udają się tu za chlebem i zasilają armię bezrobotnych i bezdomnych. Kilkakrotnie do naszego busa zbliżali się ludzie, wyciągający ręce po jedzenie czy pieniądze i wyglądali strasznie - nigdzie nie widziałam tak obdartych i wychudzonych ludzi. Ale ogół mieszkańców wygląda normalnie. Głód w Etiopii występuje tylko miejscowo w latach dużej suszy, a nasza dalsza podróż po kraju ukazała nam, że w całej Etiopii rozwija się hodowla i uprawiane są różnorodne rośliny, choć w sposób bardzo zacofany.
Ładniejsza dzielnica Addis Abeby
Typowa ulica pięciomilionowego miasta
Pierwszym punktem naszego zwiedzania było Muzeum Narodowe, podzielone na kilka działów:
- historyczny z kolekcją insygniów królewskich i strojów koronacyjnych cesarzy etiopskich ( m.in. Menelika II, który przeniósł stolicę do Addis Abeby) i imponującym tronem ostatniego
cesarza Hajle Syllasje
- dział z malowidłami z XVII w., przedstawiającymi sceny biblijne i legendę o spotkaniu królowej Saby z królem Salomonem, czego efektem były narodziny Menelika I, założyciela etiopskiej dynastii cesarskiej.
Obrazy są piękne, o żywych kolorach i charakterystycznym tylko dla Etiopii sposobie przedstawiania ludzkich twarzy
- dział etnograficzny, gdzie zobaczyć można ludowe instrumenty muzyczne, plecione z papirusa kolorowe naczynia oraz tradycyjne odświętne szaty, w których uczęszcza się tu na nabożeństwa – białe, z szerokimi pasami kolorowych haftów, często w kształcie krzyża
- dział archeologiczny, gdzie znajduje się słynna na cały świat Lucy sprzed 3,5 mln lat, zwana nasza pramatką.
Lucy ma ciekawe życie pośmiertne – ciągle gdzieś ją wożą na wystawy, więc możemy zobaczyć tylko tablicę z jej podobizną (mąż robi zdjęcie nam obu i nadaje mu tytuł „Znajdź 10 różnic”).
Za to w gablotach widzimy szczątki różnych innych, młodszych hominidów wzrostu około 150 cm, z potężnymi szczękami dolnymi.
      
W Etiopii dominuje ortodoksyjny, chrześcijański kościół etiopski, do którego przynależy 51 % mieszkańców. 33% z nich to muzułmanie a 10% - wyznawcy
animizmu
Kościół etiopski powstał ok. 500 r n.e. na skutek przybycia do Abisynii (Etiopii) dziewięciu "świętych", którzy nauczali Ewangelii. Wyznanie etiopskie jurysdykcyjnie jest związane z Kościołem koptyjskim a jego wierzenia i obrzędy kultowe są zbliżone do wierzeń i obrzędów Koptów.
Wielogodzinne, często całonocne, msze, w których wierni uczestniczą na stojąco, podpierając się specjalnymi laskami, prowadzone są w liturgii śpiewanej – kapłan intonuje modlitwy a uczestnicy obrzędu powtarzają je za nim.
W utrzymaniu rytmu pomagają srebrne kołatki (sistrum) i wielkie, malowane bębny. Monotonne śpiewy dyrygowane są przez kapłana przy pomocy laski. Każdy ośrodek religijny posiada charakterystyczny dla siebie srebrny krzyż, bardzo bogaty i misternie wykonany, z czego najbardziej znane są krzyże 3 najważniejszych miejsc:
Axum, Lalibeli i Gondaru. Różnorodność kształtów, ich symbolika i ręczne wykonanie odlewów techniką wosku traconego powodują, że każdy krzyż jest unikatem.
Mamy okazję je oglądać w Muzeum Katedralnym, gdzie również podziwiamy olbrzymie aksamitne parasole procesyjne, haftowane złotą nicią i kapłańskie szaty liturgiczne
Oprócz tego uwagę w muzeum zwracają szaty bogate koronacyjne Hajle Syllasje i jego żony, którzy byli koronowani w katedrze nieopodal.
Nie można tu robić zdjęć, więc zdjęcia prezentowane obok pochodzą z innych miejsc: Bahar Daru i Aksum.
Typowy budynek kościoła etiopskiego, czternastowieczne krzyże i parasol procesyjny
Etiopskie świątynie budowane są jako niskie budynki, z wejściami osobno dla kobiet i mężczyzn i wydzielonym, zasłoniętym miejscem w środku, tzw. świętym świętych, w którym przechowywana jest replika Arki Przymierza i gdzie wstęp ma tylko kapłan. Tak też wygląda Katedra Św. Jerzego – jest to niski, szeroki, ośmioboczny budynek, z jedną niewysoką wieżą zakończoną kopułą, do którego możemy wejść po zdjęciu butów. Oprowadza nas po nim lokalny przewodnik, obchodząc z nami budynek dookoła wokół miejsca świętego świętych, do którego wejście zakryte jest kotarami. Ściany świątyni okryte są malowidłami, przedstawiającymi sceny ze Starego i Nowego Testamentu. Jest też tu scena walki Św. Jerzego, patrona katedry, ze smokiem. Wg legendy Św. Jerzy obronił w ten sposób najstarszą córkę wodza, złożoną smokowi na ofiarę i dlatego stał się patronem kraju.
Katedra św. Jerzego
Oglądamy liturgiczny krzyż i laskę kapłana oraz pięknie malowane, ogromne bębny. Jakże egzotyczne dla nas są atrybuty tego obrządku. Razem z nami kościół zwiedza biskup z Afryki Południowej, który przyjechał tu na pielgrzymkę. Wszakże Etiopia jest kolebką chrześcijaństwa na kontynencie afrykańskim i centrum pielgrzymkowym (zwłaszcza Aksum, gdzie wg Etiopczyków przechowywana jest Arka Przymierza).
Obrzędowy bęben, utrzymujacy rytm w czasie nabożeństw; afrykański biskup
Przed katedrą na ładnie utrzymanym placu siedzą ludzie w odświętnych białych, haftowanych szatach, niektórzy podchodzą tylko do ogrodzenia, całując kraty bramy i tak modlą się. Dla Etiopczyka cały teren dookoła katedry jest święty. Po trawniku dostojnie przechadza się żółw.
Później jedziemy na punkt widokowy na górę Menelika, skąd podziwiać można panoramę Addis Abeby. Po drodze mijamy kobiety, targające na plecach ogromne wiązki gałęzi eukaliptusa. Lasy eukaliptusowe porastają całe wzgórza wulkaniczne dookoła miasta. To zresztą zasługa Menelika II, który po założeniu stolicy w Addis Abebie, zainicjował te plantacje. Ze wzgórza dobrze widać też katedrę, w której pochowany jest kończący dynastię cesarzy etiopskich, Hajle Syllasje.
Na punkcie widokowym
Kobieta, dźwigająca eukaliptusowy chrust
W czasie całej naszej podróży po północnej Etiopii zwracają naszą uwagę dzieci szkolne. Mijamy ich grupki, ubrane jednakowo, wędrujące do szkoły. Każda szkoła ma inny obowiązujący kolor "mundurka" (czasem są to zwykłe bluzy, ale jednakowe). Dzieci uczą się od najmłodszych lat języka angielskiego, a w szkole średniej jest on językiem wykładowym. Za każdym razem, gdy opuszczamy nasz busik, otacza nas chmara dzieci. I bez względu na to, czy mają na sobie czyściutkie stroje szkolne, czy podarte i brudne ubranka po starszym rodzeństwie, mówią po angielsku całkiem dobrze. Przedstawiają się, zapytują, skąd jesteśmy i co już widzieliśmy w ich kraju. Są złakniene kontaktów z innymi ludźmi. Do tego są słodkie i śliczne. Wiele z nich mówi, że tylko edukacja da im szansę lepszego życia, wyrwania się z biedy. Jak porównam to z wieloma naszymi uczniami, którzy robią wszystko, aby tylko niczego się w szkole nie nauczyć a my nauczyciele musimy się namęczyć, aby cokolwiek od nich wyegzekwować... Żal...
Szkolne dzieci
Ci chłopcy wracają ze szkoły
Brudne, ale śliczne dzieci z Lalibeli
Dzieci z różnych regionów Etiopii: Gandaru, Bahar Daru i Aksum
Dzień III - Bahar Dar
Powrót do strony głównej o Etiopii
Powrót do strony głównej o podróżach
Odnośniki:
Na większej części powierzchni Etiopii rozciąga się Wyżyna Abisyńska o średniej wysokości 2000-2500 m n.p.m. W obszar wyżyny głęboko wcięły się doliny o szerokości dochodzącej do 13 km i głębokości do 1000 m . Na krawędziach wyżyny spotkać można aktywne wulkany. Na południowym wschodzie kraju znajduje się fragment Wyżyny Somalijskiej. z powrotem
Hajle Syllasje I (1892-1975), cesarz Etiopii w latach 1930-1975, ochrzczony w obrządku koptyjskim jako Ras Tafari Makonnen. W wyniku agresji włoskiej musiał opuścić kraj w 1935. Jako polityk, który pierwszy przeciwstawił się państwom Osi, zjednał sobie powszechny szacunek i popularność. W 1941 w wyniku kampanii abisyńskiej prowadzonej przez armię brytyjską powrócił do kraju. Współtworzył w 1964 Organizację Jedności Afrykańskiej (OJA). Stopniowo jednak tracił poczucie realizmu, głównie w polityce wewnętrznej. W 1974 obalony został przez marksistowskich oficerów. z powrotem
Animizm - forma wierzeń polegająca na przypisywaniu posiadania duszy zwierzętom, roślinom, zjawiskom, a także tworom przyrody nieożywionej i przedmiotom. z powrotem