Na lotnisku w Axum przed odlotem dokupujemy brakujące podarki dla znajomych, w szczególności malowane na skórze obrazki rodzajowe i religijne w etiopskiej stylistyce oraz śliczny, malowany, drewniany grzebień.
Do stolicy Etiopii wracamy najnowszym modelem Beinga 787. Za to na lotnisku odprawa trwa strasznie długo. Dokładnie sprawdzani są wszyscy wracający pielgrzymi i ich bagaże a bramka wyjściowa jest tylko jedna.
Widoki z samolotu na trasie do Addis Abeby
Gdy pojwiamy się w Addis Abebie, wreszcie możemy udać się do Muzeum Etnograficznego przy Uniwersytecie, mieszczącego się w dawnym pałacu cesarza Hajle Syllasje. Ogrody cesarskie sprawiają bardzo miłe wrażenie. W środku oglądamy apartamenty cesarza i jego żony Menel oraz kolekcję krzyży i malowanych drewnianych ołtarzy. Na piętrze jest ekspozycja etnograficzna obejmująca instrumenty muzyczne, stroje i wyroby różnych plemion południowej Etiopii. Mamy tym samym przedsmak tego, co czeka nas w następnym tygodniu wycieczki, gdy pojedziemy zapoznać się z nimi z bliska. Etiopię zamieszkuje kilkadziesiąt plemion, które do niedawna nie mówiły nawet żadnym wspólnym językiem, dopiero niedawno wprowadzono urzędowy język amharski. Część tych plemion kultywuje ciągle swoją odrębność etniczną, nie tylko językową, ale też w strojach i ozdobach, zwyczajach i budownictwie. No i chrześcijaństwo nie jest już tam religią panującą a często spotykamy się z wierzeniami animistycznymi.
Przed Muzeum Etnograficznym
W ogrodach cesarskich
Mauzoleum Menelika II, do którego udajemy się następnie, przybliża nam dokonania tego oświeconego króla, panującego na przełomie XIX i XX w. Poza tym, że przeniósł on stolicę do Addis Abeby i zapewnił miastu lepszą możliwość rozwoju, przez założenie plantacji eukaliptusów, o czy już pisałam,
król doprowadził do stolicy linię kolejową (do tej pory jedyną w Etiopii) i linie telefoniczną, zbudował pocztę i szpital.
Zasłynął również nie tylko w Afryce jako zwycięski dowódca, gdy w 1896 r w bitwie pod Aduą jego wojska pokonały Włochów, hamując na trzydzieści lat ich imperialne zapędy.
Mauzoleum mieści się w podziemiach kościoła Matki Boskiej i znajdują się tu krypty Menelika II, jego żony Zauditu i córki Teitu, która to mauzoleum zafundowała. Jest tu również grób córki Hajle Syllasje, która był pierwszą w Etiopii pielęgniarką i ku rozpaczy całego kraju zmarła w czasie porodu.
Mauzoleum Menelika
Sarkofagi Menelika II i jego żony
Na freskach ozdabiających wysoko ściany pod sufitem przedstawiono sceny z bitwy pod Aduą, spotkanie królowej Saby z Salomonem, koronację Menelika II oraz wręczenie kluczy do miasta Hajle Syllasjemu.
Freski z odtworzoną bitwą i wręczeniem kluczy do miasta Syllasjemu
W ogrodzie mamy bliskie spotkanie z żółwiami…
Na tym budynku namalowano kolory narodowe Etiopii oraz godło cesarskie; obok Etiopczyk, zawinięty w typowe białe, tetrowe nakrycie, odpoczywa
I jedziemy na kolorowy i bardzo „klimatyczny” bazar Merkato, na którym podziwiamy haftowane stroje, pamiątkowe krzyże, ołtarze, malowidła na skórze, czyli to, co jest najbardziej charakterystyczne dla sztuki Etiopii, kupujemy trochę przypraw i znajdujemy coś, czego wcześniej nie widzieliśmy – duże bloki masy bananowej, produkowanej z „fałszywych” bananów, którą afrykańskie gospodynie używają do smażenia placków.
Sprzedaż papryki
Ziarna i przyprawy - bez nich nie może istnieć żaden wschodni i południowy bazar
Bloki masy bananowej do smażenia placków
A poza tym widzimy wiele ciekawych obrazków. Monika ostrzega nas tylko, żeby schować pieniądze i dokumenty pod bluzki, gdyż zdarzają się tutaj napady na białych i wyrywanie toreb lub aparatów fotograficznych. Na jednym ze stoisk widzimy zresztą całą kolekcję dokumentów do kupienia.
Na bazarze Merkato - tłok
Nosimy jak się da: na głowie, na ramieniu...
...w plastikowych torebkach; komu paszport, komu?
Wizytę na bazarze kończymy w sklepie i pijalni kawy, gdzie zaopatrujemy się w słynną etiopską kawę i mamy możność jej degustacji.
Wspaniały sklep - wiele gatunków kawy i tyle różnych młynków i wag - a wszystko się błyszczy i pachnie...
Na pożegnalną kolację (jako, że część grupy już nas opuszcza) jedziemy do regionalnej restauracji. Cóż to jest za pamiętna jazda! Kluczymy po ciemnych, rozkopanych ulicach wielkiego miasta, zwodzeni przez kolejne objazdy, związane z budową dróg. Przejeżdżamy przez niekończące się slumsy, manewrując po dziurawych, piaszczystych, coraz węższych drogach. Kierowca, który ewidentnie zgubił drogę, pyta przechodniów o wskazówki, ale jak tu pytać, skoro w tym kraju nie ma nazw ulic? W końcu, po półtorej godziny, gdy przychodzą mi już do głowy tak durne pomysły, jak ten, że zostaliśmy porwani przez Erytrejczyków, trafiamy na miejsce. Z powrotem ten sam kierowca pokona całą trasę w 10 minut!
Emocje związane z jazdą rekompensują nam przysmaki serwowane w restauracji i występy zespołu artystycznego. Oprócz nas są tylko jacyś grubi (dosłownie i w przenośni) goście z Sudanu. A w bufecie same regionalne potrawy: tedż, indżera, pieczone drobiowe żołądki,
jagnięce gulasze, pyszne ryby (zwłaszcza tilapia), smażone jarzyny i bakłażany w cieście, potrawy z grochu i fasoli (niestety, nie mogłam się im oprzeć, co w nocy odchorowałam).
Bardzo dobry zespół umila nam konsumpcję prezentacją bogactwa muzyki i tańców różnych plemion etiopskich. Do każdego występu tancerze przebierają się w regionalne stroje i biżuterię a nawet zmieniają fryzury.
Rozpoznajemy charakterystyczny taniec z Lalibeli. Rozpoznanie innych grup etnicznych możliwe jest dzięki pomysłowemu freskowi na suficie sali, gdzie narysowani są (z podpisami) ich przedstawiciele w tradycyjnych strojach. Nas najbardziej frapują te grupy, które zamieszkują Dolinę Omo, gdzie wybieramy się jutro.
Już jutro...
Tańce z Etiopii północnej
Freski na suficie ukazują wielką różnorodność grup etnicznych zamieszkujących Etiopię
Taniec "kogutów" z rejonu Lalibeli
Dzień X - Droga na południe Etiopii
Powrót do strony głównej o Etiopii
Powrót do strony głównej o podróżach