Moje taneczne pas(je) | Klub Tańca Dawnego Alta Novella |
Kronika klubu i pokazy tańca 2024 |
Festiwale Tańca Dawnego 2024 |
Galeria uzupełniająca |
Rok 2021 był kolejnym specyficznym rokiem, ze względu na szalejącą w mediach i polityce pandemię. Nasze władze podporządkowały się odgórnym wytycznym ogólnoświatowym i zamiast wzmóc wysiłki nad znalezieniem lub zastosowaniem istniejących już i skutecznych leków na wirusa oraz propagować wzmacnianie odporności u ludzi i ich dobrostanu fizycznego i psychicznego,
kontynuowały szkodliwy dla ogółu ludzi i gospodarki lock down.
Po tym jak w listopadzie 2020 r kierownictwo SDK-u odmówiło nam wstępu na swoje sale, w których dzielnie ćwiczyliśmy od początków września trzymając się ustaleń, że w sali może przebywać jednocześnie tylko 6 osób, co przy 12-tu osobowym zespole było trudne do wykonania i zmusilo naszą instruktorkę Kasię do podziału nas na mniejsze grupki,
musieliśmy cos z tym fantem zrobić. A ze względu na to, że czasy komuny nauczyły moje pokolenie radzenia sobie w różnych niesprzyjających okolicznościach na przekór oficjalnej propagandzie, Kasia zapytała mnie, czy w tej sytuacji moglibyśmy kontynuować nasze zajęcia w podziemiu, czyli mojej piwnicy.
I od listopada 2020 r. oraz w pierwszym półroczu 2021 r., aż do końca maja, kiedy to wpuszczono nas ponownie do sal SDK-u dalej, korzystaliśmy w tym celu z Piwnicy Pod Kotami. Urządziłam ją, podporządkowując jeszcze latem tylko temu celowi pomieszczenie pod salonem i nawet wreszcie znalazło się miejsce,
aby powiesić stary, przedwojenny kilim mojego wujka Adama, który ocieplił i uatrakcyjnił to miejsce wizualnie. Przy okazji sala posłużyła jako podręczny magazyn na kolejne rekwizyty do opracowywanych projektów.
Część Alty Novelli w Piwnicy Pod Kotami: Blanka, Agata, Kasia, Krzysiek i Asia
Asia na tle zabytkowego kilimu wujka Adama
Spotkania mieliśmy jak zwykle 3 razy w tygodniu, przy czym nie wszyscy korzystają z pełnego programu zajęć. Wszyscy za to chyba czuli się u mnie dobrze, podkreślając jako pozytyw domową atmosferę oraz możliwość porozmawiania ze sobą a nawet pooglądania filmów z dawnych inscenizacji naszych i naszej nauczycielki Kasi. Jakoś przy tym nie przeszkadzało nam, że czasem trzeba było uważać na plączącą się pod nogami moją kotkę Redsinę a potem pieska, który zaczął na wiosnę przychodzić z Agatą…
Redsina z Felą - nasze urocze towarzyszki w czasie ćwiczeń
Generalnie mogę chyba w imieniu wszystkich powiedzieć, że gdyby nie funkcjonująca Piwnica Pod Kotami i możliwość spotkań w naszej grupie na zajęciach tanecznych organizowanych u mnie przez Kasię, to cały ten okres z pandemią i zamknięciem ludzi w domowych aresztach znieślibyśmy dużo gorzej.
Przez cały rok szkolny (bo w takim trybie pracujemy) szykowaliśmy kilka projektów, opracowywanych przez Kasię zarówno koncepcyjnie, jak i choreograficznie, z których większość zdążyliśmy już zaprezentować na wiosnę – część internetowo a część na żywo po zluzowaniu obostrzeń. Do naszego grona dołączyła od początku roku szkolnego Joasia O., która bardzo szybko się u nas zaaklimatyzowała a od października Jurek, który ze względu na umiejętności taneczne wyniesione z Zespołu Tańca Mazowsze świetnie uzupełnia część naszej grupy, zajmującej się tańcami polskimi. Ćwiczyliśmy bowiem nowe układy taneczne polskich tańców narodowych, do których choreografię układa Ania Popławska, kreując wizję na nowy, przyszły spektakl. Od wiosny powtarzaliśmy też układy taneczne do przedstawienia „Legenda Lucyfera”, gdy już było wiadomo, że w czerwcu odbędzie się w Lublinie Festiwal Renesansu, w którym zdecydowaliśmy się wziąć udział. Jurek, zastępujący w czasie ćwiczeń Artura, było mocnym męskim filarem grupy.
W czasie karnawału nasza liderka Kasia urządziła potańcówkę, do której zaprosiliła osoby spoza naszego zespołu, aby do nas dołączyły internetowo, nawet jeśli nie tańcząc (bo niestety sieć czasem przerywała a zdarzało się, że wizja nie pokrywała się z dźwiękiem), to chociażby mentalnie, patrząc na naszą zabawę. Tańczyliśmy na niej tańce w kręgu z różnych kultur, naprawdę bawiąc się świetnie.
Alta Novella po karnawałowym wieczorku w "Piwnicy pod kotami". Stoją: Krzyś, Kasia, Joanna, Ania, ja, Ola, Józef, a na podłodze siedzą: Asia, Bożenka, Blanka, Agat i Jurek
Zimą mieliśmy kolejny dwudniowy kurs, szykujący nas do nowego programu z tańcami z lat 50-tych. Kurs poprowadził Artur Dobrzański, który przyjechał do nas z Częstochowy (z nudnego aresztu domowego) i jak zwykle było bardzo sympatycznie i wesoło. Artur wyzwala w nas zawsze pozytywną energię, która teraz przydała się bardzo w czasie ćwiczeń szybkich i skomplikowanych choreografii jego pomysłu. Spektakl, reżyserowany przez Kasię na i bedący odpowiedzią na pragnienia niektórych osob z naszego grona, aby zająć się tym właśnie okresem tańca (szczególnie prosiła o to Bożenka), zapowiada się bardzo fajnie i przyjemnie jest zarówno ćwiczyć szalone tańce, jak również planować rekwizyty i stroje. Chcemy zresztą poświęcić na przygotowania do niego cały tydzień w czasie wakacji, gdyż wybieramy się wszyscy w tym celu na kurs treningowo – wypoczynkowy na Mazury. Zainteresowanie strojami z lat 50-tych zaowocowało kupnem przez moją Asię prawdziwej sukienki z tych lat, uszytej z tafty, w której świetnie bawiła się na weselu pary przyjaciół z jej drugiego zespołu tanecznego Fontana dei Pazzi.
Asia w autentycznej sukience z lat 50-tych (nawet jeszcze nieuprasowanej) wyglądała bardzo stylowo... I świetnie się w niej bawiła na weselu, prowadząc również tańce dla grupy panów...
Przez cały rok część z nas, grająca na kastanietach, spotykała się w soboty przed właściwymi zajęciami, aby ćwiczyć do nowego programu instrumentalno - tanecznego z choreografią, przygotowywaną przez Kasię Mazur do muzyki Manuela de Falli.
Tu problemem było to, że nasza kastanietowa podpora, Ania H., która mieszka pod Lublinem i zwykle przyjeżdżała do nas na próby na piątki i soboty, teraz ze względu na pandemię nie mogła być z nami. A uczestnictwo w zajęciach przez „kamerkę” komputera z przerywanym dźwiękiem niewiele daje. Ale damy radę, najwyżej premiera się trochę przesunie…
Na maj Kasia zaplanowała dwa projekty. Jeden barokowy z menuetami, które ćwiczymy od kilku lat, odtwarzając dawne choreografie, odkrywane dla nas przez Kasię i urywkiem spektaklu „Klejnoty”, będącym autorską choreografią Kasi, prezentowanym przez nas na Festiwalu Scena Dawna dwa lata temu, gdzie teraz zastąpiłam tańczącą dawniej Anię T. a moja córka zatańczyła solówkę. Dodatkową zaletą była możliwość ponownego znalezienia się na scenie w naszych pięknych barokowych strojach (ja ze swoją uszytą własnoręcznie szafirowo – złotą polonezką). Okazało się, że długi tren sprawdza się w wolnych menuetach, ale przy szybszych przejściach do tyłu, już niekoniecznie, więc nastąpiło poszukiwanie sznureczków podpinających suknię z podziałem jej na 3 części, jak to przystało na prawdziwą polonezkę (model z końca XVIII w.). Na szczęście nie było to w trakcie przedstawienia, tylko nagrywania, co spowodowało tylko jeden dubl więcej. Asia wystąpiła w prześlicznej sukni, odziedziczonej od poprzedniej właścicielki Ewy a Kasia i Ania P. zaprezentowały suknie z końca XVII wieku z płaszczykami z trenem w stylu Wateau.
Alta Novella po pokazach tańca barokowego w Domu Kultury Świt: Asia, Ola, Kasia, Ania, Kornel, Bożenka i ja. Krzyś robi zdjęcie
Asia w pięknej brązowej sukni barokowej szykuje się do występu, ja zaś pozuję w swojej polonezce
Program został nagrany w Domu Kultury Świt, jako wizytówka naszego zespołu reklamująca nie tylko nas, ale również planowany na wrzesień Festiwal tańca dawnego Scena Dawna. Miałam potem zabawę ze zmontowaniem filmu z kilku menuetów i kawałka spektaklu z ujęciami z 3 kamer ( w tym jednej własnej). Film ma być podlinkowany na stronie Domu Kultury Świt.
Poza powtórzeniami menuetów ci z nas, którzy wgryzają się w epokę baroku, ćwiczyli bardziej skomplikowane choreografie Matelota, szykując je pod kolejny nowy spektakl, przygotowywany na przyszły rok przez naszą wspaniałą i pełną pomysłów tutorkę Kasię. Tytułu na razie nie zdradzę…
Drugi projekt dotyczył tańców piętnastowiecznych, ćwiczonych przez nas przez cały rok. Sporą część z nich tańczyliśmy w 2016 r. w przedstawieniu „Opowieść o róży”, reżyserii naszej nauczycielki, ale Kasia nauczyła też nas kilku nowych choreografii. Poza tym do osób, które wtedy występowały, doszły nowe, ćwiczące średniowieczne tańce dopiero od września. Tańce te posiadają taki klimat, że większość z nas jest ciągle pod ich urokiem, a szczególnie Blanka dołączyła do grona ich miłośniczek.
Alta Novella w projekcie z tańcami średniowiecnymi
Tańczymy nastrojowe tańce z XV wieku
Najbardziej lubimy oniryczny styl base dance
Piętnastowieczne tańce, wykonywane głównie w parach, posłużyły Kasi do zaprezentowania w formie lekcji otwartej, emitowanej w sieci, programu zatytułowanego „Więzy czy więzi” i poświęconego relacjom matki z córką. Transmisja emitowana była z mojej „Piwnicy pod kotami” i uzupełniona komentarzem Ewy W. Ja z moją córeczką tańczyłyśmy Principessę, która wyjątkowo dała mi do wiwatu w trakcie przygotowań, gdyż nijak nie mogłam się jej nauczyć. Ciągle zapominałam jakichś fragmentów, które nie chciały mi się ułożyć w żadną sensowną sekwencję. W końcu Kasia zagroziła, że odda ten taniec innej parze i to mnie zmobilizowało, aby poćwiczyć go kilka razy w czasie wolnym. W końcu, w czasie lekcji prezentacyjnej wszystko wyszło dobrze. Po tańcach średniowiecznych wykonaliśmy jeszcze do kamerki kilka tańców w kręgu. Dziwne to było uczucie – tańczyć dla osób po „drugiej stronie kabla”, które narzekały na problemy z dźwiękiem dochodzącym do niech, ale dzielnie nas nie opuściły. Do czego nas zmusza ta chora sytuacja z wiadomo jakim wirusem. Natomiast miłe było to, że znowu mogłyśmy ubrać się w nasze stroje z epoki i film, który nagrałyśmy w piwnicy wyszedł całkiem ładnie…
Alta Novella po lekcji pokazowej "Więzy czy więzi" w strojach piętnastowiecznych
Relacje między matką, córką i ojcem odtwarzali w Venus KAsia, Blanka i Krzyś
A tu wykonujemy continencę, tańcząc ostatni taniec z XV w. - Fortunozę
Tańce w kręgu pomagają w nawizywaniu relacji między tańczącymi
Kasia pokazuje jak rozsiewać dobro w tańcu rosyjskim
Pod koniec czerwca wzięliśmy udział w Międzynarodowym Festiwalu Renesansu w Lublinie – wreszcie na żywo - z naszym przedstawieniem "Legenda Lucyfera", wyreżyserowanym i świetnie ułożonym choreograficznie przez Anię Popławską, w którym zresztą ona sama tym razem wystąpiła.
Obszerna, zwłaszcza fotograficznie, relacja jest na stronie poświęconej festiwalom
Oberek
Polonez
Diabeł próbował mi zerwać maskę...
Tańczymy skocznego krakowiaka przed pałacem Lubomirskich
Zakończenie krakowiaka
Po spektaklu "Legenda Lucyfera" byliśmy żywiołowo oklaskiwani
Wakacje umożliwiły nam trochę odpoczynku, ale nie zarzuciliśmy prób przed premierą naszego najnowszego programu z tańcami z lat 50-tych.
Możliwość wspólnego wyjazdu na zgrupowanie na Mazury dla większości z nas przedstawiała się bardzo obiecująco.
Zamieszkaliśmy na ostatni tydzień lipca w gościnnym, niezwykłym domu Sylwii i Sebastiana, którzy od kilku lat prowadzą gospodarstwo ekologiczne w Starych Juchach i w tym roku rozpoczęli również działalność agroturystczną.
Sylwię i Sebastiana znamy jeszcze z początków istnienia naszego zespołu, gdyż tańczyli razem z nami tańce w kręgu i układy renesansowe. Teraz gościli nas u siebie, rozpieszczając unikalnymi i zdrowymi potrawami z produktów z własnego gospodarstwa (prosto z krzaka i pachnącymi słońcem), których receptury opracowuje Sylwia.
Ja z Asią przyjechałyśmy dzień wcześniej od reszty towarzystwa, więc pomagałyśmy Sylwii w sprzątnięciu pokoi dla pozostałych członków Alty Novelli po ostatnim tynkowaniu ścian oraz Sebastianowi w skręcaniu nowiuśkich łóżek.
Gdy zajechała reszta naszej grupy (niestety nie wszyscy zdecydowali się na przyjazd na zgrupowanie) razem z reżyserem i głównym choreografem szykowanego spektaklu - Arturem, prawie wszystko było już gotowe.
Dom w Starych Juchach - ekologiczny pod każdym względem, gdyż zbudowany z wykorzystaniem w starej technologii
Gościnny i oryginalny dom Sylwii i Sebastiana
Niezwykłą atmosferę tego miejsca współtworzą też zwierzaki
Przysmaki z wolnej kuchni Sylwii
Jedliśmy frykasy...
Alta Novella w Starych Juchach
Gospodarze w swej gościnności przyjęli mnie ze starą kotką Redsiną, której nie mogłam zostawić samej na tydzień w domu. Po pierwszej nocy myślałam, że trzeba będzie wracać, gdyż kotka w ogóle nie spała i całą noc krążyła po pokoju, miaucząc. Na szczęście potem odnalazła się w nowym miejscu i pomogły jej w tym młode, radosne kotki naszych gospodarzy.
Pojechaliśmy na wakacje z Redsiną, dla której Sebastian przygotował klatkę, aby mogła bezpiecznie przebywać na dworze, gdy my byliśmy zajęci
Redsinie dotrzymywały towarzystwa małe słodkie kotki
Realizowaliśmy codziennie ścisły plan dnia z kilkoma godzinami tańca przed południem w przydzielonej nam sali miejscowego Domu Kultury (za co pięknie dziękujemy) i po południu w domu naszych gospodarzy. Ćwiczyliśmy nie tylko układy taneczne, ale również szlifowaliśmy scenariusz i ruch sceniczny, opracowywane przez Kasię i Artura. A poza tym mieliśmy trochę czasu na szybkie kąpiele w czystych jeziorach, wiosłowanie na łodzi, 2 ogniska oraz warsztaty florystyczne, które poprowadziła nasza kochana koleżanka Bożena, zachęcona masą pięknych ziół i kwiatów, kwitnących na łąkach koło domu. Przygotowane przez nas bukiety kwiatów upiększały nam jadalnię do końca pobytu.
Dom Kultury w Starych Juchach udostępnił nam salę do ćwiczeń, za którą jesteśmy bardzo wdzięczni
Z wielką przyjemnością kąpaliśmy się w jeziorze
A niektórzy pływali
Paliliśmy też ogniska
Bożena urządziła dla nas warsztaty florystyczne
Nasi trenerzy odkryli w sobie nowe talenty
Przygotowane przez nas bukiety kwiatów upiększały nam jadalnię do końca pobytu
Moja Asia niestety musiała znaleźć też czas na pracę on-line, przez co pobyt był dla niej męczący, gdyż musiała wstawać wcześnie rano i każdą wolną chwilę spędzać przy komputerze. Chłopcy z kolei razem z Arturem i Sebastianem przygotowywali duży rekwizyt na przedstawienie – kasę biletową (jako, że akcja spektaklu rozgrywa się na dworcu kolejowym).
Atmosferę pobytu wśród przyjaciół podkreśliła bardzo miła niespodzianka, jaką Kasia z Sylwią przygotowała dla mnie i Krzysia (obchodzimy imieniny dzień po dniu) – wspaniały tort z owocami prosto z krzaków.
Ja z tortem urodzinowym i piękny bukiet polnych ziół, który dostałam od Bożenki
Ze względu na gościnność gospodarzy gminy Stare Juchy (którzy udostępnili nam salę do ćwiczeń za darmo) z przyjemnością uczestniczyliśmy w lokalnej imprezie w Skomacku, gdzie zaprezentowaliśmy kilka kontredansów i urywki kadryla w strojach z epoki napoleońskiej. Ku naszemu zaskoczeniu zostaliśmy za to jeszcze nagrodzeni koszem z produktami domowej roboty Koła Gospodyń, które to pyszności umilają nam teraz nasze próby.
Pokaz kontredansów w Skomacku
Pokaz kadryla - zabawnie skakało się po kępach traw...
Alta Novella kłania się gospodarzom z podziękowaniem
Bardzo miło wspominam ten pobyt, mimo że oczywiście zdarzały się też na nim gorsze chwile, ze względu na problemy ze zdrowiem, czy kotem lub początkowe nieporozumienia, związane z organizacją pracy – jak to w życiu. Ale atmosfera tego niezwykłego miejsca, przemili gospodarze i cudne krajobrazy oraz możliwości przebywania wśród ludzi, których się lubi i wspólnego tworzenia nowego spektaklu są bardzo cenne. Z przyjemnością pojedziemy tam znowu za rok…
Byliśmy blisko natury...
Piękna Suwalszczyzna
Nasz praca przyniosła rezultaty we wrześniu w postaci zaprezentowanego spektaklu „All that jazz” na Festiwalu Scena Dawna w Domu Kultury Świt. Zebraliśmy spore brawa i dużo pochwał. Więcej na ten temat piszę na stronie o festiwalach:
A tydzień wcześniej mieliśmy okazję przetestować stan naszego przygotowania oraz przestrzeń sceniczną na tych samych deskach w trakcie imprezy przygotowanej przez gminę i Dom Kultury Świt dla seniorów. Wykonaliśmy kilka przedpremierowych tańców z najnowszego przedstawienia przy całkiem dużej widowni.
Dwie pensjonarki z lat 50-tych
Przed występem w DK Świt
Nastrajamy się...
Nasz sierpniowy występ na scenie DK Świt przedstawiał tańce z lat 50-tych
Jesienią rozpoczęliśmy nowy rozdział naszego zespołu. Ze względu na decyzję likwidacji wszystkich zajęć dydaktyczno – kulturalnych w Staromiejskim Domu Kultury, opuściliśmy to miejsce, w którym ćwiczyliśmy i występowaliśmy przez 7 lat (a niektórzy dawni członkowie Pawanilii kilkadziesiąt). Tyle tu się działo przez te lata – ile godzin spotkań, ile emocji, ile projektów realizowanych dla różnych grup – od dzieci po seniorów. Jedna głupia decyzja zniszczyła całe środowisko związane z SDKiem, zniszczyła miejsce z klimatem, tworzonym przez gromadę twórców i animatorów kultury przez kilkadziesiąt lat, zamieniając je na biuro organizacji imprez, które mogłoby funkcjonować w każdym innym miejscu.
Ale jest w tym również dobra strona - teraz już nie musimy reprezentować czy być uzależnionym od Staromiejskiego Domu Kultury – jesteśmy niezależną grupą, która w tej chwili zakotwiczyła w gościnnych progach Towarzystwa Polsko – Szwedzkiego przy ulicy Senatorskiej. Mamy tam salę do ćwiczeń oraz magazyn na nasze rekwizyty i stroje historyczne – dopiero przy przeprowadzce odkryliśmy ile ich jest…
Od października ćwiczymy jak dawniej, tyle że w innym miejscu – w czwartki tańce dawne z Anią P., w piątki tańce w kręgu i XV wiek z Kasią a w soboty grę na kastanietach, kontredanse i barok również z Kasią.
W nowym miejscu odbyliśmy już kolejny kurs z Arturem, wprowadzający rozszerzenie do naszego ostatniego programu. Będzie trochę zmian, gdyż od września zrezygnowała z uczestnictwie w naszym zespole Blanka, więc ktoś będzie musiał ja zastapić. Artur postanowił też dodać jeden taniec.
W nowym miejscu w listopadzie gościliśmy już zaprzyjaźnione z nami osoby na wieczorku pświęconym tańcom ormiańskim a Bożenka z Kasią przygotowały dla dzieci warsztaty kompozycji bożonarodzeniowych stroików. A w Sylwestra cztery z nas bawiły się przy suto zastawionym stole z muzyką z lat naszej młodości. Miałyśmy też blisko do podziwiania fajerwerków na Placu Zamkowym.
Uczestnicy wieczorku ormiańskiego
Goście dopisali
Jedzenie też
Warsztaty kompozycji bożonarodzeniowych stroików
Fajerwerki na Placu Zamkowym
Zapraszamy do naszego klubu nowe osoby chętne na nowe wyzwania
10047