Moje taneczne pas(je) | Klub Tańca Dawnego Alta Novella |
Kronika klubu i pokazy tańca 2023 |
Festiwale Tańca Dawnego 2023 |
Galeria uzupełniająca |
W tym roku organizatorzy Festiwalu Tańców Dawnych przyspieszyli nasze przygotowania do występów decyzją o organizacji festiwalu w maju, a nie we wrześniu, jak to bywało ostatnio.
Na szczęście nasza grupa Alta Novella miała już przygotowane jedno przedstawienie, które pokazywaliśmy parę miesięcy temu a teraz rozszerzyliśmy go o dwa numery. Mówię o programie „All that jazz” z tańcami z lat 50-tych, do którego Artur Dobrzański dołączył nową choreografię do dawnego szlagieru „Killing me softly” oraz rozszerzył taniec "Nitty gritty", wykonywany w środku spektaklu przez nasze „pensjonarki” na cały zespół tak, aby powstał z tego zabawny numer na bis. Obie zmiany Artur przedstawił nam na jesiennym zgrupowaniu. Mogliśmy więc ćwiczyć te dwie nowe choreografie i przypominać sobie co jakiś czas inne tańce ze spektaklu, tak więc na maj byliśmy w zasadzie gotowi. Ja w czasie miłosnego szlagieru miałam nie tańczyć, tylko stanowić element liryczny w tle (czyli przeżywać dawną, nieszczęśliwą miłość) i w sumie dobrze się stało, że mogłam trochę odpocząć, gdyż w związku z odejściem z naszego zespołu Blanki, poprzednio tańczącej jedną z nastolatek, jej rolę przejęła Joasia O. a ja z kolei miałam ją zastąpić w roli kobiety wyzwalającej się z męskiego jarzma - co spowodowało, że doszły mi dwa charakterystyczne tańce i teraz już cały czas tańczyłabym na scenie, gdyby nie ten moment oddechu.
Akcja "Alll that jazz" dzieje się na dworcu
Do tańczonego już w poprzedniej wersji spektaklu tanga, Artur dołączył jeszcze nostalgiczne "Killing me softly"
Dużo tańczę w tym przestawieniu. Tu: "Stepping Out" i tango
Radosne pensjonarki tańczą Nitty Gritty
Festiwal miał się odbywać przez dwa dni, co zachęcało do przygotowania drugiego spektaklu. Naszej trenerce Kasi Mazur zamarzyło się wystawienie spektaklu barokowego, gdyż chyba uznała, że po kilku latach ćwiczeń baroku niektórzy z nas mogliby już chyba zmierzyć się z tym stylem – bardzo wymagającym i najbardziej z tańców dawnych epok zbliżonym do baletu klasycznego. Od dwóch lat ćwiczyliśmy barokowe choreografie Matelota, które Kasia odczytuje z dawnych opisów, tak więc główne elementy do spektaklu już istniały – należało „tylko” opracować scenariusz, tańce łączące elementy główne, muzykę, scenografię, obsadę aktorską, grę sceniczną, stroje, rekwizyty itp. A Kasia jest zarówno bardzo twórcza, jak i profesjonalna w opracowywaniu takich elementów a sam pomysł dojrzewał już w niej od długiego czasu. I gdzieś tak w zimie stwierdziła, że rzuca nas na głęboką wodę i jakoś damy sobie radę – i tym sposobem w krótkim czasie zamienialiśmy się raz w tygodniu w rybki a Kornel i Asia w małżeństwo rybaków. W decyzji naszej instruktorce pomogło rozszerzenie naszej grupy barokowej o dwie nowe osoby, mające już pewne doświadczenie w tym stylu, które doszły na jesieni – Olę i Rafała.
Alta Novella wystawiła na festiwalu barokową premierę p. t. "Złota rybka"
Niektórzy z nas ćwiczą barok od wielu lat a dla niektórych było to nowe wyzwanie
Festiwal Scena Dawna, organizowany przez zespół Fontana dei Pazzi już po raz czwarty, rozpoczął w tym roku działalność nowego Domu Kultury Terminal na Gocławiu, który tydzień wcześniej miał uroczyste otwarcie. W sobotę 7 maja mieliśmy tańczyć nasz spektakl „All that jazz”, autorstwa Kasi Mazur i Artura Dobrzeńskiego, jako pierwsi, gdyż tak nam pasowało ze względów osobistych. To oczywiście przełożyło się na sytuację, że część zespołów, występujących później, poświęcała ten czas na szykowanie się do swoich występów, ale mimo wszystko dwie grupy – jedna warszawska a druga z Kutna dzielnie przyszły na widownię nam kibicować. I w zasadzie tak powinno być, gdyż festiwal ma być też forum wymiany pomysłów, doświadczeń i pochwalenia się opanowaniem nowych choreografii. Z zaproszonych przeze mnie gości przybyła moja rodzina (wnuki powiedziały, że chcą jeszcze raz obejrzeć przedstawienie o pociągu, które widziały już na poprzednim festiwalu we wrześniu) i moja zeszłoroczna maturzystka Iza.
Do godziny 11.30 mieliśmy czas na ubranie się i umalowanie, ustawienie scenografii, czyli zmontowanie kasy dworcowej, głośników i potrzebnej nam ławeczki oraz krótką próbę na nowej scenie – i bardzo dobrze, bo to pomogło mi podjąć decyzję o zmianie butów na inne, bardziej śliskie, gdyż podłoga okazała się „tępa” i trudno było na niej wywijać szybkie obroty, wymagane w tańcach z lat 50-tych, które mieliśmy wykonywać. Poza tym scena z boku za kurtynami miała pionowe, dość wysokie i nie osłonięte brzegi, których bez oświetlenia nie było widać i trzeba było sobie to zapamiętać, aby z nich nie spaść w dół…
Szykujemy sie do występu
Ja w tym przedstawieniu tańczę prawie wszystkie tańce a do tego mam sporo rekwizytów, o których trzeba pamiętać. I to zmniejszyło trochę przed występowy stres typ „Olaboga, zapomniałam kroków, które mam tańczyć”, gdyż w myśli zajmowałam się odliczaniem: „Parasol mam, kapelusz mam, żakiet mam, walizkę mam, pieniądze mam (zamieniające się potem na bilet mam)”. Gdym była rzeczywiście nauczycielką, wyjeżdżającą z uczennicami, to jeszcze musiałabym odliczać: „Jedno dziecko, drugie, trzecie…”. A tak to tylko należało to zagrać…
Moje pensjonarki: Asia, Agata i Joanna
A ponieważ od 30 lat pracuję jako nauczycielka, bez trudu przyszło mi odgrywanie surowej pani, która krótko trzyma swoje nastolatki, czyli Agatę, Asię i Joannę. Potem pod wpływem nietypowej sytuacji i muzyki płynącej z dworcowych głośników „odtajam” i zaczynam szaleć na scenie. Bardzo lubię tę rolę – ciągle mam do wykonania jakieś czynności i tylko w czasie romantycznej piosenki mogą na chwilę usiąść, aby być tym podmiotem lirycznym, o którym wspominałam, pocieszanym przez jedną z nastolatek (Agatkę). W tle zresztą rodzi się nowy romans, między drugą nastolatką, Asią a bardzo miłym gazeciarzem, Krzysiem.
Surowa nauczycielka i krąbrne pensjonarki
Akcja z gazeciarzem i roztańczone dwie pary: Kasia z Arturem i Asia z Krzysiem
W scenariuszu jest wiele drobnych historyjek, które wcześniej nakreślili nam Kasia i Artur – współreżyserzy przedstawienia, określających psychologię postaci. Są kobiety pracujące, zrzucające jarzmo obowiązków, narzuconych przez mężczyzn – Bożenka, Ania i ja. Jest przemiła trójka pracowników dworcowych – roztańczony zawiadowca Kornel, kasjerka, a właściwie królowa kasy - Ola i charakterystyczny w swej roli gazeciarz Krzyś. I para ludzi z wyższych sfer, zadzierających na początku nosa (Kasia i Artur), między którymi też toczy się jakaś emocjonalna gra. Dobrze się tym scenariuszem bawimy.
Przypadkowi ludzie, spotykający się na dworcu.
Mamy pretensje do zawiadowcy o opóźnienie pociągu
Obsługa dworcowa - Ola i Kornel
Gazeciarz Krzyś w akcji
Kobiety pracujące jako gospodynie domowe
A tu już kobiety wyzwolone
Dołączyłam do kobiet wyzwolonych :)
Para z wyższech sfer (jak widać Artur czyta prawdziwą amerykańska gazetę z tamtych czasów), która później bawi się z resztą podróżnych
Tym bardziej, że pomagają nam w tym żywiołowe i emocjonalne tańce z lat 50-tych, tańczone do szybkiej i rytmicznej muzyki tamtych lat. Już sam początek jazzujący spektaklu do standardu Duka Ellingtona sprawia, że wychodzimy na scenę rozluźnieni i bawimy się tym, co sami kreujemy.
Pierwszy taniec na rozruszanie (Madison Line Dance)...
A potem coraz swobodniej.
Zabawa na dworcu
W każdym razie wielu z nas mówiło po występie, że wyszliśmy na scenę tylko lekko stremowani a muzyka nas rozluźniła i sami bawiliśmy się tym przedstawieniem. Co podobno było widać a zaskakujący doping publiczności nas dodatkowo uskrzydlał. Oczywiście nie obyło się bez drobnych wpadek bardziej lub mniej widocznych (bardziej, gdy jest się na pierwszej linii), ale, jak sami stwierdziliśmy, nie jesteśmy sformalizowaną grupą taneczną, czy oddziałem wojska, ćwiczącego musztrę, tylko przypadkowymi ludźmi z różnych sfer, spotykającymi się na dworcu i umilającymi sobie czas oczekiwania na spóźniony pociąg spontaniczną zabawą.
Dajemy się porwać żywiołowi tańca...
z lat 50-tych
Po spektaklu nasi trenerzy i twórcy scenariusza i choreografii, Kasia i Artur, byli chyba zadowoleni. Na scenie panowały żywiołowość i spontaniczność jak również pewne zabawne momenty. Samo zakończenie przedstawienia z ucieczką pociągu, na które wpadła moja Asia w czasie naszych letnich warsztatów w zeszłym roku, świetnie pasowało do całego scenariusza. A „wymuszony” bis, dodany przez Artura w tym roku w postaci skocznego „Nitty gritty”, który zaczynają najmłodsze uczestniczki dworcowej balangi a potem dołączają się wszyscy, sprowokował mnie do rzucania kapeluszem (całkiem spontanicznie, bo nie było tego w scenariuszu). Cóż, to po prostu magia sceny tak na mnie działa...
Najszybszy i najdłuższy taniec - "Sing sing sing"
Żywiołowy twist "Let`s twist again"
"Rhythm saved the world" z walizkami
Czekamy na pociąg
Skoczne i zalotne Nitty Gritty na bis zakończyło nasz spektakl z przytupem
Ach, te nastolatki...
Daliśmy czadu
Nasze następne przedstawienie, zaprezentowane drugiego dnia festiwalu, miało już zupełnie inny charakter. Było taneczną inscenizacją trochę zmodyfikowanej bajki „Złota rybka” o raczej smutnej historii, która kończy się przykrym morałem. Epoka baroku, która posłużyła naszej instruktorce Kasi do stworzenia choreografii, jest bardzo sformalizowana a kroki ściśle określone z wymaganą sylwetką "trzymaną w karbach". Do tego suknie z panierami, dodające kobiecie bioder. Zupełnie inaczej niż przy tańcach z lat 50-tych, które najlepiej wyglądają wykonywane na luzie w rozkloszowanych spódnicach.
Barok - suknie z panierami i wyprostowane sylwetki
Trzy główne postacie historii, czyli złota rybka, rybak i jego żona, w które wcielali się Kasia, Kornel i Asia, stworzyły opowieść, w której nie ma pozytywnego bohatera. Złota rybka wydaje w niewolę swoje towarzyszki, aby ocalić własną skórę, rybak jest bezwolnym prostaczkiem, ulegającym we wszystkim żonie a zachłanna żona, której ciągle mało zdobyczy w miarę, jak toczy się akcja, jest coraz bardziej nieludzka. Między nimi przerzucane są biedne rybki, nie mające prawa głosu.
Złota rybka złowiona przez rybaka odzyskuje wolność, wydając w niewolę swoje towarzyszki
Pazerna żona rybaka przeistacza się we władczą królową
(I zdjęcie: rybki Joanna, Ania, Kasia, Krzysiek i rybaczka Asia)
W sensie choreograficznym Kasi wykorzystała tu kilka autentycznych barokowych choreografii, zwłaszcza Matelota, będącego tańcem kojarzonym z marynarskimi klimatami, wykonywanych przez rybaka i jego żonę. Cały spektakl rozpoczyna taniec rybaka z siecią, co sprawiało Kornelowi na próbach problemy, zanim nie nauczył się tego robić tak, aby samemu nie zaplątać się w sieć przy skokach i obrotach.
Na początku spektaklu Asia i Kornel tańczyli radośnie w parze, ale z każdym tańcem rybaczka przejmowała władzę nad mężem, wykonując coraz dłuższe partie solowe, aż do ostatniego tańca, w którym już zupełnie odtrąca męża, zmieniając się w wyniosłą królową.
Para rybacka, która przechodziła w czasie przedstawienia transformację obyczajową i emocjonalną
Ryby, będące towarzyszkami Złotej Rybki, tańczyły kawałek Matelota (Ania P, ja i Krzysiek), menueta (Ania P., Joanna O., Kasia, i Kornel) oraz kilka tańców z autorską choreografią Kasi. Szczególnie ładnie wyszedł Kasi taniec ławicy rybek, w której pluskały się Ola, Ania P. i Krzysiek.
Rybki - Joanna, Krzysiek, Ola i Ania
Łowienie rybek
Zdradliwa Zota Rybka
W końcowej scenie burzy wypływa na scenę już cały peleton rybek z dołączającym się w tym momencie Rafałem. Dla większości z nas była to nie tylko premiera tego spektaklu, ale w ogóle premiera barokowa na scenie.
Wszystkie rybki, wyzwalające się na koniec przedstawienia z niewoli
Tu - ze swoją przewodniczką
Dlatego też byliśmy szczególnie stremowani i nie wszystko wyszło tak, jak miało. Ktoś pomylił kroki, ktoś zapomniał w pewnym momencie jakiegoś rekwizytu, ale najważniejsze, że ogólnie przedstawienie się udało. Kasia ma dar do tworzenia ładnych i ciekawych spektakli, do tego dobrała piękna muzykę a nasze stroje w kolorystyce morskiej, które pierwotnie szyto do przedstawienia o Małej Syrence, wykonywanego przez nasz zespół w 2016 r., wyglądały bardzo malowniczo. Moja Asia zaczyna przedstawienie jako biedna rybaczka w bluzce, halce i fartuszku a potem zdobywa piękną czerwoną suknię i koronę, w których prezentuje się jak prawdziwa królowa.
Żona rybaka (Asia) zdobywa piękną czerwoną suknię i koronę, w których prezentuje się jak prawdziwa królowa.
Jestem zadowolona, że udało mi się uczestniczyć w tym przedstawieniu nawet w takiej skromnej formie - tańczę na scenie krótko, ale jest to adekwatne do moich umiejętności w tym stylu - ponieważ kocham barok. Żałuję, że nie miałam możliwości poznawania tajników tego wymagającego stylu jakieś 30, 40 lat wcześniej. Na szczęście, poza samym tańcem mogę pobyć trochę dłużej na scenie, odgrywając rybę - służącą żony rybaka. I podziwiać swoją córkę, która zatańczyła sporo wymagających tańców i jak tylko dołączy do kroków charakterystyczne ruchy rąk (opozycje), co planuje nasza trenerka, to będzie super.
Jesteśmy też wszyscy zadowoleni, że w ogóle udało się nam wystawić to przedstawienie na festiwalu, gdyż jeszcze miesiąc temu nie byliśmy tego pewni. Kasia też dawkuje nam kolejne części tworzonego przez nią utworu po trochu, więc poszczególne sceny dojrzewają na próbach na naszych oczach, co jest o tyleż ekscytujące, jak i trzymające nas w niepewności, czy podołamy jej zamysłom.
Nasi reprezentanci z dyplomem po zakończeniu Festiwalu
Widać, że jesteśmy zadowoleni po występie
Spektakl był dla nas emocjonujący a ja dodatkowo miotałam się w przerwach między występami różnych zespołów, gdyż zaprosiłam dużo gości i tym razem prawie wszyscy dopisali – więc z każdym chciałam choć trochę porozmawiać.
Dopiero w czasie ostatniego przedstawienia w spokoju skoncentrowałam się na tym, co działo się na scenie, gdyż festiwal kończył spektakl zespołu Fontana dei Pazzi „Upiór w teatrze”,
w którym moja córka również grała jedną z głównych ról – a mianowicie była tancerką, porwaną przez upiora. Uważam, że szczególnie w scenach z upiorem, rozgrywanych w podziemiach teatru, które podkreślono dramatycznym czerwonym oświetleniem, Asia zagrała bardzo naturalnie i wzruszająco.
Tańczyła też i wyglądała ładnie, wychodząc do kolejnych odsłon w kilku strojach, które potrafi zmieniać za kurtyną w kilka sekund – lata wprawy…
W przedstawieniu zespół sprytnie wykorzystał motywy swoich dwóch przedstawień z poprzednich lat - "Kopciuszka" i "Dyrektora teatru marionetek" i trzeba przyznać, że coraz ładniej tańczą kontredanse, które są ich flagowymi tańcami.
Emocji dodawało też to, że Tomek mający grać upiora rozchorował się tuż przed festiwalem i jego miejsce zajął porwany przez zespół nowy upiór - Mariusz, który poradził sobie z rolą zmakomicie.
Zespół Fontana dei Pazzi wystawił spektakl "Upiór w teatrze", w którym Asia grała tancerkę, porwaną przez upiora.
Dwie inne Asie (zespół ma ich kilka :) świetnie zagrały wyemancypowaną choreografką i kapryśną primadonnę. A prawdziwym dyrektorem teatru był Michał
Kapryśna primadonna otrzymała rolę Kopciuszka - cóż za dowód docenienia ze strony dyrekcji...
Rafał grał dyrektora teatru marionetek, który niezbyt dobrze sobie z nimi radził, gdy ożyły
Upiór miał wielką moc oddziaływania...
Upiór w akcji
Tancerka z ukochanym
Porwanie tancerki
Miłość zwycięża
Zespół Fontana dei Pazzi po zakończeniu festiwalu, którego był organizatorem
Dwa dni festiwalowych emocji już za nami. Będziemy się szykować na następny rok. Pomysłów nam nie zabraknie...
Dziękujemy organizatorom Festiwalu za wszystko.
Zdjęcie zespołów po I dniu Festiwalu
Tu już niektórzy są po cywilnemu. Dużo nas było...
Przedstawiciele zespołów Alta Novella, Fontana dei Pazzi i Pawalinia z dyplomami po II-gim dniu Festiwalu oraz organizatorzy i prezenterzy Festiwalu - Ela i Michał