Daleki Wschód kojarzył nam się niegdyś z tajemniczymi krainami, znajdującymi się gdzieś na krańcu świata, cywilizacjami rozwiniętymi w czasach, gdy my zaledwie raczkowaliśmy. W tych orientalnych krajach wszystko było inne a przez to fascynujące: kultura, organizacja społeczeństwa, religia, architektura, przyroda a nawet pogoda (cóż to za dziwny klimat, że rok podzielić można na dwie pory – mokrą i suchą). Nic więc dziwnego, że zawsze interesowały nas takie kraje jak Chiny, Japonia czy Indie.
Półwysep Indochiński przyciągnął uwagę świata po II wojnie światowej, gdyż przez kilkanaście lat był areną krwawych konfliktów, pochłaniających masę ofiar nie tylko wśród żołnierzy ale również cywilnej ludności. Wietnamczycy i Kambodżanie byli nie tylko pionkami w bezlitosnej grze wielkich mocarstw, ale również bezimiennymi ofiarami, zmielonymi w żarnach szalonej komunistycznej ideologi. Do dziś w Wietnamie rodzą się kaleki - ofiary broni chemicznej, zrzucanej w czasie konfliktu wietnamskiego przez Amerykanów a niektóre rejony Kambodży są jeszcze ciągle zaminowane przez Czerwonych Khmerów, zaś oni sami, winni likwidacji połowy własnego narodu, nie zostali dotąd rozliczeni ze swych zbrodni.
Jeśli chodzi o mnie, to od dawna interesowały mnie dwa kraje Półwyspu Indochińskiego: Kambodża i Tajlandia. Kambodża przyciągała uwagę swą tajemniczością i, do niedawna, niedostępnością. Marzyłam, aby zobaczyć świątynię Angkor Wat od momentu odkąd zobaczyłam pierwsze jej zdjęcie: świątynia zarośnięta dżunglą - to działało na wyobraźnię. Tajlandia z kolei była mi znana z fotografii, wykonywanych w latach dziewięćdziesiątych przez moją siostrę, która zachwycała się tym krajem, przywożąc z niego bajecznie kolorowe spódnice, szale, obrusy itp. Najmniej interesował mnie Wietnam, ale był on w pakiecie wycieczki do Tajlandii i Kambodży wykupionej w dobrze znanym nam biurze podróży Rainbow przez moje koleżanki, więc uznałam, że mogę też tam pojechać, dołączając do ich przyjaznego grona. I, jak się okazało, Wietnam mnie pod wieloma względami mile zaskoczył.
Tajskie dachy Panteonu Królewskiego w świątyni Wat Phra Kaeo w Bangkoku
Stupy na terenie Wat Phra Chetuphon w Bangkoku
Biblioteka Bapuon w dawnym królestwie Khmerów, Angkorze
Świątynia Angkor Wat w Kambodży
Zatoka Ha Long w Wietnamie
I tak na początku lutego 2016 roku Dreamliner uniósł nas w kierunku wschodzącego słońca. Lecieliśmy bezpośrednio z Warszawy do Ho Chi Minh około 10 godzin. Wystartowaliśmy wieczorem i teoretycznie powinniśmy dobrze spać w samolocie, ale zanim osiągnęliśmy pułap lotu, zanim przetoczyły się po pokładzie wózki z jedzeniem i zgaszono światło, to już wkrótce noc się prawie kończyła - lecieliśmy przecież na południowy-wschód. W ogóle nie mogłam zasnąć i umordowałam się w trakcie tego lotu mimo, że miałam co czytać i oglądałam filmy na ekranie telewizorka. Wierciłam się na fotelu, gubiąc co chwila a to ciemne okularki, a to kapcie, a to książkę - taka już jestem, że nie mogę długo usiedzieć w jednej pozycji.
Ale, jak się okazuje, do wszystkiego można się przyzwyczaić – z powrotem leciałam już spokojniej, mimo że lot trwał 11.5 godziny (ziemia nam uciekała;) i nie zmęczyłam się. Może pomogły mi leki na krążenie a może kambodżański masaż, co do którego zarzekałam się, że go nie wezmę, a jednak... Było trochę niespodzianek na tym wyjeździe...
Zatoka Ha Long w Wietnamie
W zatoce Ha Long pływałyśmy na sampanach
a po Hanoi jeździliśmy rikszami,...
dziwiąc się domom tubowym
Oglądałyśmy panoramę nowoczesnego Bangkoku, widzianą znad rzeki Chao Phraya River
Olśniły nas złote chedi, znajdujące się na terenie kompleksu świątyni Szmaragdowego Buddy w Bangkoku
Spacerowałyśmy po kompleksie świątyni Leżącego Buddy w Bangkoku
Sfotografowałam się na dziedzińcu kompleksu Wielkiego Pałacu w Bangkoku
i w oszałamiającej świątyni Phra Ubosot
Pływaliśmy po jeziorze Tonle Sap w Kambodży
przypatrując się, jak żyją tu ludzie w swych unoszących się na falach domach
Odkrywałyśmy tajemnice dawnego państwo Khmerów w kompleksie Angkor
zaglądając w szczeliny świątyni, zarośniętej przez drzewa
Spotykaliśmy się ze świadectwami biedy
Stroiłyśmy się w kwiaty lotosu na plantacji
Kosztowałyśmy nowych dla nas, egzotycznych owoców
Fotografowałyśmy kolorowe łódki rybackie w wietnamskiej zatoce
A żegnał nas zachód słońca nad Morzem Południowochińskim
A oto pełna relacja z wycieczki:
Powrót do strony głównej o podróżach
79445