Po południu na zmęczonych zwiedzaniem turystów czekały inne atrakcje. Zorganizowano nam przejażdżkę dużą łodzią (coś w rodzaju tramwaju wodnego) po rzece Chao Phraya River. Po obu stronach burt rozłożyło się przed naszymi oczyma miasto nietypowe, historyczno - orientalne i współczesne zarazem. Przepływaliśmy wzdłuż kolejnych niziutkich budynków, poprzetykanych zabytkowymi tajskimi pawilonami a przed nami w kierunku, w którym dążyliśmy, powoli rosły w oczach kolosy nowoczesnych wieżowców. Mijaliśmy znany już nam Wielki Pałac Wat Phra Kaeo, ale też nowe dla nas, inne ciekawe budowle jak świątynię niebiańską, kościół katolicki, pagodę wietnamską.
Przyjażdżka po rzece Chao Phraya River
Tajska świątynia
Wielki Pałac Wat Phra Kaeo
Bangkok widziany z poziomu rzeki
Panorama nowoczesnego Bangkoku
Tajskie kontrasty
Koło nas przemykały inne łodzie – ruch na tej rzece jest nieustający. Większe, podobne do naszej, do przewozu grup ludzi oraz niskie, smukłe czółna z silnikami zaczepionymi na długich prętach, zanurzonych w wodzie. Hałasowały one niesamowicie i nic dziwnego – jako motory stosuje się u nich silniki motocyklowe lub samochodowe.
Na rzece Chao Phraya River panuje duży ruch
Niektóre łodzie są kolorowe i ładne
a niektóre wyglądają, jakby były elementem scenografii do filmu
Małe łodzie wyposażone są w bardzo hałaśliwe silniki spalinowe
Łódź zawiozła nas do w restauracji przy rzece, w której zaserwowano nam lunch: rosół, kurczak w jarzynkach, pikantna ryba z makaronem, kluski z sosem bolońskim, sałatki, ciasteczka ryżowe, arbuz, małe bananki, melon – smaczne ale nie tak jak wietnamskie. I miało się wrażenie, że lokal ten przystosowany jest do obsługi dużego ruchu turystcznego, w każdym razie nie posiadał on kameralnej atmosfery.
Restauracja nad rzeką Chao Phraya River
Za to poczuliśmy atmosferę Bangkoku podczas przejażdżki następną łodzią, długą i wąską, przeznaczoną do pływania po klongach - kanałach, których wiele odchodzi od głownego nurtu rzeki. Można powiedzieć, że nad klongami powstało zupełnie odrębne miasto. Ludzie żyją tu w domkach na palach, zwróceni do rzeki, która jest głównym traktem komunikacyjnym, odpoczywają na tarasach, na których suszy się pranie. Część domków to typowe slumsy z dachami pokrytymi blachą falistą i same wyglądające czasem jak pofałdowane, ale niektóre to całkiem porządne, piętrowe domu drewniane. Ku naszemu zaciekawieniu zauważyliśmy na brzegu leżące warany, które tutaj prawie pełnią rolę zwierzątek domowych – chronią mieszkanców przed wężami.
Odbijamy łodzią, aby popływać po klongach
Niektóre domu nad kanałami są całkiem porządne
a niektóre wyglądają jak slumsy
Spotyka się też malownicze domki na palach
Warany wylegują się na nabrzeżu
Kanały wykopano, łącząc naturalne odnogi Chao Phraya, po to, aby regulowały poziom wody w rzece w czasie pory monsunowej. Gdy poziom wody w rzece podnosi się niebezpiecznie, otwiera się śluzy do kanałów. My, wpływając do kanału, mieliśmy możliwość patrzenia, jak odbywa się ruch przez śluzę, aby po jej pokonywaniu móc prowadzić dalej obserwacje z poziomu wody, jak żyją tutejsi ludzie w swoich domach nad klongami.
Podnoszone śluzy umożliwiają wpłynięcie do kanałów
Kontrasty miasta dalekiego wschodu
Wieczorem, po całym dniu zwiedzania Bangkoku, wybraliśmy się do centrum handlowego na małe zakupy oraz na spektakl w wykonaniu transwestytów a właściwie mężczyzn, którzy przy pomocy współczesnej medycyny zmienili płeć na kobiecą. Panowie/panie w różnych stadiach zmiany płci wykonują znane numery estradowe, głównie śpiewając światowe przeboje przy podłożonym elektronicznie akompaniamencie. Ubrane w bogate estradowe kostiumy, mocno umalowane z pięknymi splotami długich włosów, wyglądają w swoim pojęciu bardzo kobieco, ale niestety coś w ich wyglądzie zgrzyta. Może to kwestia zbyt kanciastych ruchów, może sprawa braku wyraźniej zarysowanych bioder i talii, w każdym razie nie wyglądają stuprocentowo kobieco. Po spektaklu ustawiają się na wybiegu wzdłuż przechodzących widzów, czekając na pytania czy prośbę o wykonanie zdjęcia. Ich uśmiechy są trochę sztuczne a oczy mają często wygląd jakby błagalny. Było mi przykro, że nikt z wychodzących widzów (ja również), mimo dobrego przyjęcia show i oklasków, nie był zainteresowany rozmową z nimi. Ja czułam, że mimo wielkiej determinacji, wysiłków i bólu, który ci chłopcy włożyli w zmianę swojej płci, zgodnie ze swą osobistą, mentalną orientacją seksualną, nie staną się nigdy prawdziwymi kobietami, tylko będą odbierani do końca swego życia jako dziwadła. I mimo błyszczącego show było to dla nas smutne doświadczenie. Tajlandia słynie z szeroko dostępnych możliwości nowoczesnej medycyny w zakresie zmiany płci i dlatego jest mekką wszelakiego rodzju transwestytów, ale zastanawia mnie dlaczego tak dużo Tajów poddaje się tego rodzaju zabiegom – czy dlatego, że są tak tu popularne, czy rzeczywiście mają oni jakieś problemy natury genetycznej czy psychicznej.
Bangkok - miasto zmieniające się w błyskawicznym tempie
W tym centrum handlowym oglądałyśmy spektakl z udziałem artystek po zmianie płci (zdjęcia zrobiła Asia O.)
Dzieci w centrum handlowym
Na koniec parę słów na temat znaczenia słonia w świadomości Tajów. Jest to motyw bardzo często spotykany w zdobnictwie (sama mam tajską spódnicę w złote słonie). Erawan to tajskie bóstwo sprzyjające transakcjom finansowym i przedstawiane jako słoń, tajska wersja kilkugłowego słonia, na którym jeździł hiduistyczny bóg Indri. Niedaleko Bangkoku znajduje się sanktuarium różowego Ganeśa, syna Parvati (żony Śiwy) z głową słonia (ten z kolei miał 4 ręce). Tajowie upatrują nawet słonia w kształcie ich państwa, które kiedyś zajmowało cały Półwysep Indochiński. No i podstawowym środkiem transportu tajskich królów był słoń.
Kambodża
Powrót do strony głównej o Indochinach
Powrót do strony głównej o podróżach