Pod koniec wakacji 2009 roku miałam jeszcze tydzień czasu do zagospodarowania. Mąż wykorzystał już swoje możliwości urlopowe, Asia żeglowała po Bałtyku, tym razem wzdłuż wybrzeży Szwecji, więc postanowiłam znaleźć sobie jakąś krótką wycieczkę tam, gdzie mąż nie ma za bardzo ochoty jechać, czyli do Europy zachodniej. Akurat w Triadzie znalazła się w tym czasie oferta last minute na 5 dni do Paryża, więc ucieszyłam się, gdyż jeszcze mnie tam nie było. Poza tym zawsze chciałam doświadczyć z bliska uroku miasta, które mieni się być kulturalną stolicą świata a zwłaszcza zobaczyć dzieła sztuki Luwru i Wersalu. Tak więc pięć dni po podjęciu decyzji siedziałam już w samolocie, aby spędzić kolejne 5 dni na intensywnym zwiedzaniu miasta, które, jak uważam, powinien odwiedzić choć raz w życiu każdy kulturalny człowiek ;)
Na lotnisku powitał nas miły i kompetentny przewodnik Darek, który zabrał nas do hotelu położonego u podnóża wzgórza Montmartre, będącego niegdyś siedliskiem artystycznej bohemy a i dziś miejscem, gdzie turyści mogą bezpośrednio zetknąć się z piosenką, powstającym na żywo dziełem plastycznym lub doświadczyć rozkoszy podniebienia w trakcie degustacji francuskich delicji w licznych restauracyjkach. Tyle tylko, że tradycyjną, oryginalną francuską piosenkę, dramatycznie lub nostalgicznie serwowaną przy pianinie w małych kafejkach (na przykład słynnym pubie „Pod zwinnym królikiem”) , zastąpiły występy angielskojęzycznych wykonawców posiłkujących się przenośnym sprzętem nagłaśniającym umieszczonym na schodach, prowadzacych do bazyliki Sacre-Couer a awangardę malarską, wytyczającą tu niegdyś nowe, kontrowersyjne kierunki, żeby wspomnieć chociażby Picassa, zastąpili chałturzący portreciści i karykaturzyści, często o orientalnej aparycji oraz twórcy akwarelowych widoków Paryża (skądinąd bardzo ładnych). Ale tworzy to wszystko - włącznie ze spokojnymi, zielonymi zakątkami wzgórza oraz malowniczymi, starymi domkami, zabudowującymi wąskie uliczki - bardzo sympatyczne miejsce. Przyjemnie było tu przychodzić wieczorami z książką lub krzyżówką i odpoczywać po pełnym wrażeń całodziennym zwiedzaniu miasta.
Paryż widziany ze wzgórza Montmartre
Montmartre to miejsce odpoczynku dla wielu Paryżan...
  
oraz miejsce różnorodnych produkcji artystycznych
Koncert na schodach przed bazyliką
Klimatyczne lokale na Montmartrze oferują przysmaki kulinarne...
a malarze swoje dzieła i dziełka
Na rynku zawsze dużo jest turystów i portercistów
Gdzieś między naszym hotelem a wzgórzem Montmartre przebiega obecnie granica dwóch światów: wzgórze i przylegające do niego uliczki są europejskie a mniej więcej od naszego hotelu w dół roztacza się obecnie „czarna” dzielnica imigrantów. Ciemnoskórzy ludzie o różnorodnych, egzotycznych rysach twarzy, fryzurach i ubiorach przelewają się ulicami, zaczepiają przechodniów, oferując odręczną sprzedaż papierosów ( a w domyśle pewnie wszystkiego, co da się kupić), okupują małe sklepiki czy ciasne zakłady usługowe. Każda uliczka ma swoją specyfikę: na jednej są tylko sklepy z telefonami komórkowymi, na innej – zakłady krawieckie z jaskrawo kolorowymi belami materiałów, w których lubują się Murzynki, inna oferuje ciąg usług fryzjerskich, w których czarne fryzjerki czeszą czarne klientki w niezliczoną ilość warkoczyków. Na wybetonowanych podwórkach – studniach cały dzień hałaśliwie bawią się dzieci. Nie czułam się tu bezpiecznie sama wieczorami, więc tylko przemykałam tymi uliczkami do hotelu z „białego” Montmartre. Hotel, prowadzony przez arabskich chyba właścicieli, też zresztą pozostawiał trochę do życzenia – pokoiki miał małe z rozlatującymi się sanitariatami, zaś brak klimatyzacji sprawiał, że było w nich parno.
Tu przebiega granica dwóch paryskich światów
Uliczki u stóp wzgórza Montmartre
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od razu pierwszego dnia. Nasza mała, ale sympatyczna grupka poruszała się metrem, co było bardzo wygodne, ze względu na bardzo gęstą sieć linii i przystanków, aczkolwiek, z powodu upału i duchoty, czasem męczące. Stacje i korytarze metra nie są zbyt piękne i można tu spotkać bardzo różnorodne zgromadzenie typów ludzkich a przejazdy często urozmaicane są przez występy „artystyczne” domorosłych wykonawców z przenośnym sprzętem grającym. Ale pociągi są szybkie, ciche i wszędzie można się nimi dostać, a o to przecież głównie chodzi.
Pierwsze kroki po Paryżu
Park Luksemburski, Dzielnica Łaciński i wyspa de Cite
Trochę rozrywki
Trzeci dzień pobytu zaczęliśmy wcześnie rano od...
wieży Eiffla
Następnie byliśmy z wizytą u króla...
   w Wersalu
Aby potem odpocząć w okolicach...
Centrum Pompidou
Po krótkim odpoczynku w hotelu spędziliśmy uroczy wieczór w restauracji w dzielnicy Łacińskiej przy winie, pysznej francuskiej kolacji (oczywiście były ślimaki, sery i inne specjały wysublimowanej kuchni francuskiej) oraz śpiewie do wtóru dwóm paryskim grajkom. To ostatnie, po kilku lampkach wina, wychodziło nam wręcz rewelacyjnie... Może trochę za głośno, ale co tam – niech te ponuraki Niemcy, siedzący przy sąsiednich stolikach mają przykład, jak należy się bawić. ;)
Następny dzień spędziliśmy na spotkaniu z kulturą wyższej klasy...
Aby ochłonąć po wrażeniach po opuszczeniu Luwru, poszliśmy na piechotę w kierunku opery. Budynek Opery Garnier został zbudowany na polecenie Napoleona III. Monumentalna budowla stała się symbolem bogactwa Drugiego Cesarstwa. W muzeum operowym przechowywane są pamiątki po występujących tu słynnych artystach, również baletowych (Niżyński, Pawłowa).
Opera paryska
Z Placu Opery, o którym mówi się, że można na nim zobaczyć cały świat, a to za sprawą pobliskich ekskluzywnych galerii i pasaży handlowych, kawiarni i klubów, widać sąsiedni Plac Vandome, uważany za najbardziej elegancki plac osiemnastowiecznego Paryża. Mieści się tam hotel Ritz, z którego księżna Diana wyjechała w swą ostatnią podróż, ścigana przez paparatzich oraz ostatnie mieszkanie Fryderyka Chopina, gdzie kompozytor zmarł w 1849 r.
Na środku małego, okrągłego placu, otoczonego domami z arkadami postawiono kolumnę z posągiem Napoleona, upamiętniającą jego zwycięstwa.
W Muzeum Perfum słynnej francuskiej firmy Fragonard spędziliśmy pół godziny na pobieżnym zapoznaniu się z procesem destylacji zapachów i produkcji perfum, zakończonym oczywiście demonstracją niektórych produktów i ich zakupem przez niektóre panie z naszej grupy. Ja się pokusie oparłam...
Stamtąd blisko już do kościoła św. Magdaleny, jedynego w swoim rodzaju, zbudowanego w XVIII w na wzór greckiej świątyni. Klasyczny tympanon zawiera, zamiast scen z życia antycznych bogów, zobrazowanie zmartwychwstania Jezusa. W środku jeszcze jedna niespodzianka: klasycystyczna nawa z kolumnadą i okrągłą absydą, wypełniana jest współczesnymi rzeźbami. Sprawiają one mocne wrażenie, lecz dla mnie są zbyt śmiałe i kontrowersyjne.
Kościół św. Magdaleny
Fasada i tympanon przedstawiający zmartwychwstanie Chrystusa
Ołtarz na tle polichromowanej absydy z kolumnadą
Przez olbrzymi Plac Zgody (Concordre), na którym w czasie rewolucji francuskiej dokonano egzekucji na gilotynie m. in. króla Ludwika XVI, jego żony Marii Antoniny oraz przywódców rewolucyjnych Dantona i Robespierra a który obecnie zwraca uwagę przeszło 3000-letnim egipskim obeliskiem z Luksoru...
Plac Concordre
... oraz most na Sekwanie przeszliśmy następnie do dawnego dworca kolejowego, który zamieniony został pod koniec XIX w. na Muzeum Sztuki d`Orsay, czyli...
Mocno zmęczeni już i głodni udaliśmy się obok Muzeum Orderu Legii Cudzoziemskiej...
na obiad w okolice centrum Pompidou, gdzie również dokonałam zakupów drobnych prezentów dla rodziny (głównie T-shirty i mocno „pachnące inaczej” francuskie sery).
Nie był to jeszcze bynajmniej koniec zwiedzania.
Czekał nas jeszcze rejs statkiem po Sekwanie i nocny przejazd autobusem po Paryżu. Na szczęście oba punkty programu można było odbyć na siedząco :)
Po wodnej wycieczce wsiedliśmy do autobusu, aby objechać rozświetlony nocą neonami Paryż.
Bazylika Sacre–Coeur.
Luwr
Słynne Moulin Rouge
Zatrzymaliśmy się też na chwilę na placu Trocadero, aby, jak setki innych osób, popatrzeć stąd na migoczącą iluminację wieży Eiffla. Wyglądała ona jak gigantyczna choinka - roziskrzone światełka odbijały się poniżej w zbiornikach wodnych. Jak powiedziałaby moja córeczka, gdy była mała: „Coś ślicznego” ;)
Po tak intensywnym dniu, nasz ostatni dzień pobytu w Paryżu był już dużo luźniejszy. Rano udaliśmy się na...
Resztę czasu do popołudniowego wyjazdu na lotnisko spędziliśmy na wzgórzu Montmartre. Przeszliśmy się z Darkiem na ostatni spacerek śladami XIX – wiecznej paryskiej bohemy. Wjechaliśmy kolejką prawie na szczyt wzgórza do stóp bazyliki Sacre–Coeur. Spacerując wąskimi uliczkami dzielnicy wśród obrośniętych winem starych kamienic, zahaczaliśmy o różne charakterystyczne punkty, nadające temu miejscu specyficznego kolorytu.
Uliczki Montmartre`u
Domki obrośnięte winoroślą
Jak:
- ostatnia w Paryżu winnica, z której owoców produkuje się rzadko spotykane już dziś wino;
- gospoda „Pod zwinnym królikiem” - niegdyś miejsce spotkań literackich a obecnie najbardziej znany w mieście nocny klub;
- lub inne klimatyczne kafejki i restauracje;
- pomniki osób związanych z tym miejscem, n.p. mieszkającej tu przed śmiercią piosenkarki Dalida, czy świętego, który wg legendy stracił głowę u stóp Montmartre`u ale i tak zdołał wdrapać się na wzgórze;
- czy relikty po starych wiatrakach, nieoczekiwanie zachowane między eleganckimi kamienicami.
Aż wreszcie doszliśmy do samego centrum – placyku, próbującego oddać klimat dawnego Montmartre`u – miejsca życia artystycznej bohemy, zastawionego i dziś sztalugami portrecistów i wystawami obrazków, oferowanych turystom (głównie akwareli z widokami Paryża).
Na placu Montmartre`u
Karykatury i akwarele z widoczkami Paryża
Atmosferę podkreśla dodatkowo szansonistka, śpiewająca dawne francuskie piosenki przy akompaniamencie uroczej starej katarynki.
Bardzo przyjemnie spaceruje się uliczkami Montmartre`u, przebierając wśród oferowanych sympatycznych akwarel - widoczków Paryża i pamiątek, podglądając pracę portrecistów i karykaturzystów, czy zaglądając ludziom do talerzy na, zawłaszczających chodniki, restauracyjnych stolikach.
Jedna z głównych uliczek
Wystawy sklepu z zabawkami
A jeżeli jest się już zmęczonym gwarem, wielojęzycznym tłumem można zajść do jednego z dwóch kościołów Montmartru:
kościół św. Pawła i Bazylika Sacre–Coeur
Powrót do strony głównej o podróżach
108724