logo

Azory

Zdobycie Pico da Vara i relaks w ogrodzie botanicznym z termami

Dziś zdobywamy najwyższy szczyt wyspy Pico da Vara. W nocy Natalia zbierała grupę chętnych na ten trekking, gdyż nie wszyscy byli na niego zdecydowani. Ja też zastanawiałam się, czy powinnam pójść. Góra niezbyt wysoka, raptem 1100 m n.p.m. z 400 metrami podejścia. Opis w przewodniku: brak większych trudności, tylko mogą być problemy z widocznością, gdyż głównie spowijają ją chmury. Więc nic trudnego. Ale nie chciałam spowalniać młodszych. Powiedziałam o moich obiekcjach naszej liderce, a ona na to, że wycieczki są dla wszystkich i inni muszą to wziąć pod uwagę. Zdecydowałam, że idę i nie żałuję.

Pojechaliśmy do miejscowości Santo Antonio i od niej szutrową drogą w góry. Po zrobieniu kilku zdjęć na leżący w dali ocean, założeniu butów górskich i pozostawieniu samochodów od razu weszliśmy w las. Podejście było równomierne, niezbyt strome, więc zastosowałam taktykę systematycznego podchodzenia równym krokiem, bez zrywów i w tempie, w którym się nie męczyłam. Nasz grupa wkrótce podzieliła się na dwie podgrupy – jedni poszli szybciej (przez co musieli na resztę poczekać na szczycie i trochę zmarzli) a drudzy wolniej (wśród nich Asia, mająca dyskretne baczenie na mamę). Ci drudzy co jakiś czas robili postój i czekali aż do nich dobiję.

panorama
Panorama wyspy

szlak na Pico da Vara   przez las
Szlak prowadził prosto przez las

Droga prowadziła szeroka, dobrze oznakowana i nie było gdzie się zgubić. Przez większość czasu szliśmy w chmurze, więc i temperatura na górską wycieczkę była w sam raz. Po przeszło godzinnym podejściu wyszliśmy z lasu na połoniny. Tu niestety mgła zasłaniała widoki, ale za to krajobraz się zmienił na trochę bardziej górski, z tym że naszą kosodrzewinę zastępowały karłowate jałowce a droga zamieniła się w błotnistą ścieżkę, wijącą się konsekwentnie do góry. Miejscami poprowadzono drewniane pomosty, pewnie w celu ochrony roślinności, gdyż dookoła był już obszar rezerwatu.

mgła
Mgła na trasie na Pico da Vara (zdjęcie Karola)

Azory - mgła w czasie trekkingu
W miejscach szczególnie błotnistych położone są kładki

Bardzo miło się szło taką zamgloną, tajemniczą ścieżką i wkrótce stanęliśmy na szczycie. Tam zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia ( w tym również zabłoconych butów), podjedliśmy małe co nieco i ruszyliśmy w drogę powrotną, gdyż we mgle było zimno.

szczyt
Zdobyliśmy Pico da Vara - najwyższy szczyt wyspy

buty

Po ostrożnym przejściu przez kałuże i błoto (czasem trzymając się jałowców, aby się nie poślizgnąć) i osiągnięciu drogi leśnej szło się już bardzo dobrze. Dotrzymywałam tempa młodym, bo w dół schodzę rytmicznie i szybko.
Czas całego trekkingu w górę i w dół na najwyższy szczyt Sao Miguel został oznaczony na 3 godziny i tyle też nam on zajął. A satysfakcja była.

zejście
Zejście ze szczytu

Pozostałej części naszej grupy została zarekomendowany inny trekking, krótszy i prostszy i przysyłali nam zdjęcia z widokiem na ocean a także zakupili dla wszystkich znane lokalne babeczki z żółtek i białego serka zwane queijadas. Po spotkaniu w Furnas zjedliśmy po takiej pysznej babeczce.

W Furnas spędziliśmy kilka godzin w Parku Terra Nostra, będącym pięknym ogrodem botanicznym z termami. To rozległy teren z różnorodną roślinnością, sprowadzoną z całego świata, (niektóre egzemplarze 200 lat temu), po którym można się poruszać po ścieżkach, przenosząc się między regionalnymi sektorami – cały spacer zajmuje około 40 minut a jeśli chcemy jeszcze porobić zdjęcia, zdecydowanie dłużej. Bardzo malownicze są ekspozycje roślin tropikalnych, otaczanych przez strumyki i stawy z wodą. Gdzieniegdzie ukryte są altanki czy rzeźby – kwietniki. Ale najbardziej urokliwe jest miejsce, gdzie wśród zieleni płynie gorący strumień o żółtym zabarwieniu. Odpływa on z dużego basenu w wodą geotermalną o kolorze jajecznicy. Obok też są mniejsze sadzawki z termami. Prawie wszyscy spędzili trochę czasu w tych termach. Niesamowite były kąpiele w dużym basenie z wodą siarkową o kolorze musztardy i temperaturze 36 – 40 stopni, gdzie można spokojnie pływać. Tylko później okazało się, że zarówno kostiumy kąpielowe, jak i włosy ufarbowały się na ciekawy kolor…

dom na Azorach
Charakterystyczny dla Azorów dom w Furnas

brama do ogrodu     soliści w parku
Brama do ogrodu botanicznego Terra Nostra w Furnas

park Terra Nostra
Ogród botaniczny w Furnas

paprocie
W ogrodzie rośnie mnóstwo paproci drzewiastch

paprocie w parku na Azorach

ja na Azorach

Asia1   Asia w agawie    ja2
W ogrodach w Furnas

pawilon   przy fontannie

piękny świat
Jaki piękny świat

kwiat1         kwiat2


roślinna menażeria         kaczki
Roślinna menażeria

siarczane potoki w Terra Nostra
Siarczane potoki w parku Terra Nostra w Furnas

żółty potok         Terra Nostra w Furnas
Egzotyczna roślinność nad gorącym strumieniem

barok
Asia w pozycji barokowej

lotosy
Lotosy

plener na Azorach
Zabawiłyśmy się w fotografowanie w plenerze

basen w Terra Nostra w Furnas
Basen termalny w parku Terra Nostra w Furnas

Asia w termach żółtych     nadymany kostium
Asia w musztardowym basenie i w... nadymanym kostiumie

Asia w termach     termy w parku
Soliści w termach

musztardowy basen w Terra Nostra w Furnas

W trakcie naszego wypoczynku Natalia zorientowała się, że poprawia się pogoda w miejscu, gdzie mieliśmy zrobić najdłuższy trekking, więc po zamknięciu term o godz. 18 popędziliśmy tam, mimo, że zrobiło się już późno.

Wjeżdżaliśmy bardzo wysoko po ostrych serpentynach na wygasły wulkan, aby osiągnąć szczyt, z którego widać było położone w kalderze jezioro Lagoa do Fogo. Dookoła snuły się mgły, ale gdy wyszliśmy na punkt widokowy, rozsunęły się, jakby na nas specjalnie czekały, ukazując rąbka tajemnicy, jaką był widok spokojnego jeziora w dole na co dzień zakrytego chmurami. Ponieważ za około niecałą godzinę miało się zmierzchać, Natalia zaproponowała zejście tylko do tafli jeziora, zamiast 20 kilometrowego trekkingu. Większość z nas zeszła pokręconą ścieżką wśród krzaków i poleciała dalej wzdłuż brzegu na małą plażę i na drugi półwysep i wracali już po ciemku – na szczęście mieli czołówki. Ja zeszłam prawie na sam dół, ale zatrzymałam się w pewnym momencie, aby podelektować się ciszą i urokiem tego miejsca. Po prostu nie chciałam już gnać, tylko nasycić się nostalgicznym widokiem jeziora w dole, poczuć zapach wody i roślin, posłuchać krzyku mew, latających nade mną. I spokojnie wrócić na górę, bez nerwów, że mogę nie zdążyć przed zapadnięciem ciemności. Byłam sama wśród niesamowitej przyrody i to było dla mnie bardzo cenne. Razem z zapadającym zmrokiem mgły znowu naszły nad taflę jeziora, zamykając go przed wzrokiem ludzkim, jak cenny skarb.

mgły na Azorach
W dole mgły się rozsnuwają, ukazując jezioro Fogo

Asia na Azorach
Szczęśliwa Asia

nasza grupa nad Fogo      selfi     Soliści nad jeziorem Fogo
Wszyscy szczęśliwi - zdjęcia robiła Natalia

Asia nad jeziorem Foga


zejście do jeziora     Beata i Gabi
Schodzimy do jeziora

do jeziora Fogo

brzegi kaldery
Brzegi kaldery porośniete są niezwykle bujną roślinnością

urok jeziora
Impresjonistyczny urok azorskiego krajobrazu

Azory - urok jeziora Fogo
Zachwycił mnie urok tego nostalgicznego jeziora

selfi     Soliści nad jeziorem Fogo
Wszyscy szczęśliwi - zdjęcia robiła Natalia

nad jeziorem Fogo         Lagoa do Fogo
większość osób zeszła do samego jeziora - zdjęcia Natalii

Sao Miguel  jezioro Fogo

na głazie     Asia nad jeziorem Fogo

Lagoa do Fogo
Lago do Fogo

Zjazd z góry odbywał się już po ciemku, ale wbrew moim obawom jechaliśmy już drogą z mniejszą ilością serpentyn.

Spać poszliśmy jak zwykle późno, umawiając się na następny dzień na wschód słońca w nawiedzanym przez duchy hotelu…

kościół   Dzień VII: Śniadanie w hotelu z duchami i trekkingi po kalderach

Powrót do strony głównej o Azorach

Powrót do strony głównej o podróżach

mail

148134