Śniadanie też mieliśmy francuskie. A po nim wyjechaliśmy z Saint Louis do Dakaru.
Po drodze zatrzymaliśmy się przy jednym z baobabów, których wiele już mijaliśmy.
Ten jest podobno najstarszym baobabem w tej części Senegalu. Bliski kontakt z baobabem jest tak samo przyjemny, jak przytulenie się do sosny czy brzozy. W każdym razie to olbrzymie drzewo ma wspaniałą opinię –
nie tylko może być schroniskiem, jak w przypadku Stasia i Nel, ale pozyskuje się z niego olejek, mączkę, wytwarza się kawę i pyszny sok o dużej ilości witamin i składników mineralnych a z liści wyplata liny.
Dawniej pomiędzy korzeniami baobabów chowano zasłużonych ludzi, jak n. p. griotów, czyli plemiennych pieśniarzy.
Dla mnie jest to fantastyczne drzewo, nie przytłaczające swym rozmiarem a raczej wytwarzające uspokajającą atmosferę. A patrząc na nie oczami informatyka dostrzegam, że jest też znakomitym przykładem fraktala, który można by nazwać drzewo losowe.
Jak już mowa o super foods, to w Senegalu rośnie też moringa, która uznawana jest za drzewo szczególnie cenne – zawiera wapń, żelazo i substancje ułatwiające ich wchłanianie.
Najstarszy baobab we wschodnej części Senegalu
Musiałam sobie zrobić obowiązkowo zdjęcie pod baobabem
Jechaliśmy przez sawannę, spotykając nie tyko moringę, baobaby i mahoń senegalski (ten dwubarwny, czarno-biały, z którego rzeźbi się postacie zwierząt), ale też wielbłądy. Nasz przewodnik, bardzo kompetentny młody facet, mówił, że ciągle jeszcze po sawannie wędrują nomadzi z kozami i wielbłądami.
Minęliśmy obszar Ties, bogaty w fosforyty i inne złoża mineralne, edukując się, że są one w dalszym ciągu źródłem bogactwa dla Francuzów, dlatego, że „cywilizowani” ludzie nie chcą sprzedać Senegalczykom (czyli właścicielom tych bogactw) technologii know-how… Naprawdę, wystarczy pojechać do Afryki, aby móc się wstydzić tego, że jest się Europejczykiem. W ogóle to, że w tylu krajach afrykańskich ciągle panuje nędza i głód, przy jednoczesnym rozbuchanym konsumpcjonizmie i marnowaniu pożywienia w krajach rozwiniętych gospodarczo (żeby było jasne, nie tylko w Europie, nie zapominajmy o USA i marnotrawiących petrodolary krajach arabskich) woła o pomstę do nieba…
Większość terenów w Senegalu zajmują uprawy rolne a i tak gros produktów, z żywnościowymi także sprowadza się z Unii Europejskiej, zwłaszcza z Francji. I te produkty są drogie, a ceny na produkty eksportowane z Senegalu są niewysokie – silniejszy dyktuje tu warunki bez litości. Do tego pieniądze przysyłane przez różne organizacje nikną z państwowej kasy w tajemniczy sposób na skutek korupcji. Widać też dużą różnicę między bogatszą, bardziej rozwiniętą północą kraju ze stolicą, a słabiej rozwiniętym południem.
Obrazek "małomiasteczkowy"
Obecny prezydent odbywa dużo podróży po kraju i na trasie witają go rozentuzjazmowane tłumy ;)
Ten na afiszu to właśnie prezydent
Dłuższy czas spędziliśmy na foto-safari w rezerwacie Bandia, w prywatnym parku, którego celem jest ochrona gatunkowa zwierząt. W sytuacji, gdy tyle zwierząt jest ciągle odstrzeliwanych w Afryce i corocznie znikają jakieś gatunki, jest to inicjatywa godna pochwały. W porze suchej zwierzęta są dokarmiane słomą z orzeszków ziemnych oraz pojone wodą z oczek wodnych. A sam park wygląda i profesjonalnie i malowniczo i choć ogrodzony dla bezpieczeństwa, to jednocześnie zajmuje taką przestrzeń (3,5 tys ha), że zwierzaki się w nim nie gnieżdżą (poza kilkoma mięsożernymi hienami, które miały niewielki wybieg, jak w każdym ZOO).
Rezerwat Bandia daje ochronę wielu gatunkom zwierząt
Staw w rezerwacie -tu żyją krokodyle
Teren rezerwanu porasta sawanna
Samochodem terenowym przejechaliśmy z miejscowym przewodnikiem przez rezerwat, który jest naturalnym środowiskiem dla przebywających tu zwierząt. Śliczna sawanna z roztaczającymi swe konary ku niebu baobabami, pokreślona czerwienią ścieżek. Tuż za bramą minęliśmy ogrodzone stanowisko hien a potem siedlisko żółwi i zapuściliśmy się na szersze przestrzenie parku. W rezerwacie mieszkają głównie zwierzęta kopytne i ptaki – jest ich tu 120 gatunków. Ptaszki niestety kryły się w gałęziach krzaków i musiał nam wystarczyć struś oraz błyszczaki, czapla siwa i ślepowron. Ale za to jaki! Puszył się i kroczył dumnie, prezentując się od każdej strony.
Po rezerwacie można przemieszczać się tylko z przewodnikiem i samochodami terenowymi
Czerwone ścieżki sawanny
Wspaniałe baobaby ustrakcyjniają teren
Żółwie
Wybieg dla hien w rezerwacie Bandia
Hieny
Błyszczaki w mimozach
Czapla siwa i ślepowron
Struś
Struś pozował do zdjęć jak prawdziwy artysta
Za to mogliśmy spokojnie przyglądać się przedstawicielom zwierząt kopytnych, głównie antylopom i gazelom: widzieliśmy antylopy kob, elandy – największe współczesne antylopy z rodziny krętorogich. Spotkaliśmy też guźca, rodzinę bawołów afrykańskich, zebrę, żyrafy, 2 białe nosorożce.
Antylopy eland w rezerwacie
Antylopy eland
Eland wielki przy wodopoju
Antylopy w rezerwacie Bandia w Senegalu
Antylopy kob
Antylopy kob
Portret antylopy kob
Unikalne już nosorożce białe
Odpoczywające bawoły
Niby zwykły bawół, a taki śliczny
Wszystkie dzieci są ładne
Zebrę widzieliśmy tylko jedną, ale za to niezmiernie elegancką
Żyrafa przechadzała sie majestatycznie...
aby potem dołączyć do drugiej. I miałam wrażenie, że się z nas śmieją...
Guziec - taka sympatyczna świnka ;)
Przy wodopoju bawiły się koczkodany rude, zwane patasami.
Patasy - koczkodany rude
Wysiedliśmy na chwilę przy wielkim baobabie, który jako miejsce pochówku griotów jest uznawany za drzewo magiczne.
Zatrzymaliśmy się na chwilę...
przy świętym drzewie, między którego korzeniami pochowany jest pieśniarz griot.
Po dwugodzinnej przejażdżce mieliśmy czas na lunch w przemiłej restauracji na wolnym powietrzu. Zamówiliśmy pizzę i hamburgery z antylopy kobo (trochę szkoda zwierzątek, ale to jedyna okazja, aby spróbować jak smakują) i w czasie oczekiwania obserwowaliśmy otoczenie. A jednocześnie my też byliśmy obserwowani przez kilka koczkodanów zielonych z pobliskiego drzewka. Małpki nie w ciemię bite wiedziały co robią, co okazało się po przyniesieniu jedzenia. Nic nie robiły sobie z wypraszania ich przez kelnerów. Właziły na stoły, aby dorwać choć kawałek pizzy.
Pięknie położona restauracja w rezerwacie serwuje dania m. in. z antylop
Obok można kupić dzieła malarzy
Koczkodany zielone w rezerwacie Bandia
Nic nie robiły sobie z wypraszania ich przez kelnerów. Właziły na stoły, aby dorwać choć kawałek pizzy. Były przy tym tak zabawne, że żal nam było je odganiać…
I oczywiście dostały od nas jakieś okrawki. Niestety dorwały sie również do jakiegoś pojemnika po soku...
Poniżej balustrady tarasu restauracji jest staw, do którego to wodopoju przychodziły zwierzaki a na konarach siedziały ptaki. Rajsko!
Jak się później okazało, balustrada była potrzebna, gdyż na brzegu wylegiwały się krokodyle. Spędziłam również miłą chwilę na fotografowaniu wielkiego jaszczura.
Małpki właziły na stoły w restauracji
Były przy tym bardzo zabawne
Największe żarłoki - koczkodany zielone
A co tu jest napisane? Ale żal...
Do wodopoju schodzą się różne zwierzęta
Ale żyją w nim również krokodyle
Wielka jaszczurka...
łaziła wśród krokodyli - rozumiem, że jako daleka krewna czuła się wśród nich bezpiecznie
Czekanie na posiłek wykorzystałam na odwiedzenie miejscowego sklepiku z pamiątkami. Ceny tu nie były niskie (na straganach były lepsze), ale za to miałam pewną gwarancję jakości wyrobów i można było płacić kartą. Wobec tego zaszalałam i kupiłam regionalną laleczkę oraz rzeźbę popiersia antylopy z senegalskiego mahoniu (do mojej wciąż rosnącej kolekcji).
W sklepiku z pamiątkami kupiłam laleczkę dla wnuczek i rzeźbę antylopy z z senegalskiego mahoniu (do mojej wciąż rosnącej kolekcji).
Wyjechaliśmy z rezerwatu bardzo zadowoleni. Zostawiliśmy sawannę za sobą i przez tereny zagospodarowane (pola manioku) dotarliśmy do Dakaru a ściślej nad jezioro Lac Rose, czyli Różowe Jezioro. Nazwa pochodzi od zamieszkujących jezioro mikroorganizmów. Zasolenie wody jest tu tak duże jak w Morzu Martwym i sól pozyskiwana jest przez mieszkańców tych terenów prosto z jeziora. Całe rodziny zajmują się osuszaniem, pakowaniem i wysyłką soli – zaopatruje się w nią Afryka Zachodnia.
Różowe jezioro w pobliżu Dakaru
Słone jezioro dostarcza sól - ale odkrycie ;)
Zbierana jest ona w worki...
i wywożona na sprzedaż
Łodzie na brzegu jeziora Lac Rose
Zakwaterowaliśmy się na dwa dni na campingu w uroczych okrągłych domkach krytych plecionką z liści palmowych. Każdy domek składał się w jednego wnętrza – sypialni z odgrodzoną tylko przez kotarę łazienką. Czyli warunki traperskie. Szpara w drzwiach sugerowała możliwość miłych odwiedzin różnych gadów czy skorpionów (w końcu to Afryka), więc przezornie jeden ręcznik poświęciłyśmy na jej zatkanie. No i należało gasić światło przy otwieraniu drzwi, bo od razu wlatywały komary. Ale poza tym – bardzo klimatycznie.
Uroczy camping koło Dakaru
Mieliśmy mało czasu na toaletę, bo już czekały na nas dwa samochody terenowe, aby zawieźć nas na rajd po wydmach. Ach, jakie to były samochody – u nas znalazłyby się w muzeum – z otwartymi wnętrznościami i twardymi ławami na odkrytej pace. Jazda tym była prawdziwym wyzwaniem, zarówno dla kierowcy, jak i pasażera. No i pojechaliśmy na rajd safari po wydmach, gdzie niegdyś jeździli prawdziwi kierowcy rajdowi, gdy jeszcze odbywał się tu rajd Paryż – Dakar. Było mocno i z adrenaliną! Najpierw przez wydmy, gdzie niegdyś znajdował się odcinek końcowy przed metą rajdu a potem po pustej plaży. Zatrzymaliśmy się tu na pół godzinki, aby popatrzeć na zachodzące nad oceanem słońce i zrobiło się romantycznie i melancholijnie. A potem znowu ryk silników i dowlekliśmy się do hotelu (dowlekliśmy, bo nasz pojazd zaczął odmawiać posłuszeństwa).
Wsiedliśmy do czegoś, co jeszcze z grubsza przypominało samochód...
aby pojechać na rajd po wydmach...
- istne szaleństwo -
gdzie kiedyś odbywał się ostatni etap rajdu Paryż - Dakar
aż zajechaliśmy na brzeg oceanu...
i tam też szaleliśmy
Ocean Atlantycki
Cały świat jest mój ;)
Ocean Atlantycki i zachód słońca
Zachód słońca w Senegalu
Kolacja odbyła się już po nocy, jak zwykle – kurczak… Kurczak yassa to tutejszy specyfik. Podaje się go w sosie z limonki i musztardy z cebulką.
Dzień V: Dakar i wyspa Goree
Powrót do strony głównej o podróżach