Trzeciego dnia pobytu udajemy się do górskiego, tajemniczego i dzikiego regionu Barbagia, znajdującego się w sercu Sardynii.
Droga wiedzie przez skaliste granitowe góry Monti di Ala. Wzdłuż drogi rosną dzikie oleandry, oliwki, migdałowce, dzikie orchidee i żarnowiec etnijski. W górach hodowane są owce - podstawa sardyńskiej gospodarki. Sardyńskie owce dają dużo mleka, z którego pasterze produkują wspaniałe sery, zwłaszcza pecorino o cierpkim smaku i charakterystycznym zapachu. Zawód pasterza cieszy się na Sardynii wielkim poważaniem a hodowla owiec ma swą długoletnią tradycję. Pasterstwo to tutaj nie tylko zawód – to zjawisko kulturowe. Pasterze prowadzą tradycyjny tryb życia, jak niegdyś nasi bacowie i juhasi – spędzają całe miesiące wędrując z owcami po górach a sery wyrabiają w małych kamiennych domkach na swych pastwiskach (mając gdzieś wymogi Unii związane z higieną itp.). Jeszcze do XIX wieku leżąca odłogiem na Sardynii ziemia była niczyja, ze względu na trudności materialne kraj się wyludniał a pasterze na tym korzystali – czuli się niezależni i mogli wypasać swe owce, gdzie tylko chcieli. Do dziś Sardyńczykom bardziej zależy chyba na niezależności niż na dobrobycie.
Rejon Rarbagii
Centrum Barbagii zajmują Góry Gennargentu, czyli Srebrne Góry, dzikie, znane dobrze jedynie mieszkańcom.
Rejon Barbagii był dzięki nim przez długi czas odizolowany od reszty Sardynii. Wynikiem tego jest występowanie wielu endemicznych gatunków flory i fauny, jak małe dzikie koniki sardyńskie lub jelenie oraz kultywowanie do dziś oryginalnych zwyczajów mieszkańców i ich nieufność w stosunku do przybyszy. Mieszkańcy Barbagii twierdzą, że kto przychodzi z zewnątrz, może być tylko najeźdźcą, gdyż takie mają historyczne doświadczenia.
Przez całe wieki pasterze bronili się przed najeźdźcami, tworząc bandy, stąd też tutejsi bandyci otoczeni są przez rdzennych mieszkańców swojego rodzaju mirem. Tu wszyscy mężczyźni noszą przy sobie wspaniale grawerowane noże, a czasem też broń palną.
Dla nas szokujące było odkrycie śladów po kulach na znakach drogowych i planszach informacyjnych.
Góry Gennargentu
Przestrzelona tablica Nuoro
W stolicy Barbagii, Nuoro, zatrzymujemy się na dłużej, aby zobaczyć katedrę Matki Boskiej Śnieżnej. Pogodna, pastelowa świątynia przechowuje dwie bardzo ważne dla Sardyńczyków artefakty: rzeźbę Matki Boskiej Bonaria (od Świeżego Powietrza), patronki Sardynii i Matki Boskiej Śpiącej, która - ubrana we wspaniały strój ze złotą koroną i srebrnymi sandałami - leży w szklanym sarkofagu. W dniu 15 sierpnia jest ona niesiona w uroczystej procesji, a potem rozbierana z całunu na znak wniebowstąpienia.
Katedra Matki Boskiej Śnieżnej
Nawa główna katedry i posąg Matki Boskiej Śnieżnej
Matka Boskia Śpiąca
Półgodzinny spacer po Nuoro pozwala nam poznać całkiem miłe miasto, choć posiadające swoiste kontrasty. Niestety - bez owoców, na których zdobyciu bardzo zależy dzieciom, gdyż brakuje ich nam w hotelowym wyżywieniu. Dopiero pod koniec wędrówki udaje nam się pójść śladami osoby, która niesie owoce i trafić do warzywniaka. Kupujemy pyszne śliwki i mandarynki i po umyciu pod fontanną zjadamy je na miejscu.
Nuoro
Kontrasty w Nuero
Bardzo podobał mi się ten zegar na fasadzie; obok kolejna rudera
Dużo czasu spędzamy w Muzeum Etnograficznym, które przybliża nam sardyńską kulturę, oryginalne zwyczaje a przede wszyskiem wspaniale zdobione stroje. Już przy wejściu do muzeum spotykamy się z chakterystyczną dla tego regionu sztuką malowania na murach, tzw. murales.
A w środku ... długo podziwiamy piękne stroje kobiece: białe koszule zdobione koronkami i dzierganymi na szydełkach mereżkami, zebrane szerokim pasem sięgającym pod biust; kilkuwarstwowe kolorowe spódnice i serdaki, często haftowane oraz piękne chusty do nakrywania głowy, przypominające hiszpańskie mantylki. Ale najwspanialsza jest noszona do tych strojów biżuteria, zupełnie nie pasująca do obrazu sardyńskiej biedy, która tu panowała przez lata. Na Sardynii eksplorowano duże pokłady złota i srebra, a całe wybrzeże obfitowało w kolonie koralowców, toteż jubilerstwo miało możliwość wzniesienia się na wyżyny swej sztuki. Kobiety noszą wspaniałe sznury korali, koralowe rzeźbione kamee i naszyjniki, złote guzy, wykończone koralami lub turkusami, misternie rzeźbione, filigranowe pierścionki, kolczyki i wisiorki, zakładane na szyję na czarnych aksamitkach. Przepiękna robota i wielkie bogactwo, które określało status społeczny kobiety. Bardzo popularne nadal są pierścionki ze łzą św. Łucji, czyli złoty pierścionek wypełniony w środku kawałkiem muszli porcelanki. Ozdoby miały symboliczne znaczenie – jedne chroniły przed złymi mocami, inne symbolizowały płodność ( złote guzy w kształcie piersi ) i zdrowie (na przykład wymyślne w kształcie złote broszki, ofiarowywane przez narzeczonego swojej przyszłej żonie, których jeden koniec, bardziej płaski służył do czyszczenia uszu a drugi – ostrzejszy - do czyszczenia zębów)...
W regionalnych strojach kobiecych przeważają kolory czerni, czerwieni i bieli
Niepowtarzalna biżuteria sardyńska - złote guzy są symbolem pładności; w środku zapinka dla narzeczonej
Stroje męskie są nieco skromniejsze. Co ciekawe, Sardyńczycy sygnalizują swoje nastroje w sposób niewerbalny, na przykład przez sposób nasadzenia czapki na głowę. W osobnych gablotach zebrano ludowe instrumenty muzyczne: harmonie i fujarki, bębenki i kołatki a nawet krowie dzwonki oraz meble: rzeźbione skrzynie, krzesła, stoły wykonane najczęściej z drzewa kasztanowego, wykorzystujące często motyw kurki, jako element zdobniczy. Są również ludowe ołtarzyki domowe, naczynia stołowe, wśród których uwagę zwracają talerze wyplatane z astrotelium. Ekspozycję wykończają tkane metodą domową dywany, w tym również tzw. dywany śmierci, na których odprawia się modły przed trumną zmarłego. Wśród strojów pojawiają się także ubrania żałobne - na Sardynii obowiązuje żałoba pełna w przypadku śmierci małżonka lub dziecka czy rodzica oraz półpełna w przypadku odejścia jakiegoś innego krewnego.
Strój męski; kolekcja ludowych instrumentów muzycznych
Osobna sala zawiera manekiny w obrzędowych strojach i fotografie z obchodów karnawałowych, które tutaj, 17 stycznia ( wtedy dojrzewa młode wino Św. Antoniego) i przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, przyjmują postać ciekawej maskarady. Mężczyźni w czasie tych świąt przebierają się za zwierzęta i pasterzy, zakładają czarne chałaty z kapturami lub stroje z futra, obwieszają się bydlęcymi dzwonkami a twarze zakrywają czarnymi, drewnianymi, trochę przerażającymi maskami. Maski wykonywane są z kory dębu. Niektóre "zwierzęta" mają pomalowane drzewnym węglem twarze i przywiązane są do sochy. Następnie tak idą ulicami miasta, skrępowani sznurami, otoczeni mężczyznami w strojach hiszpańskich, którzy popędzają ich batami. Cała zabawa polega teraz na tym, aby widzowie zwyciężyli "Hiszpanów" i uwolnili zwierzęta. "Hiszpanie" nie pozostają dłużni i łapią na lasso osoby z tłumu, aby im stawiały młode wino. W całym tym tumulcie kroczy śmierć, trzymając nitkę przędzy, która nie powinna być zerwana przez czas trwania karnawału. Ot, takie przaśno – historyczne ludowe igraszki.
Pasterze i zwierzęta
Uczestnicy karnawałowego pochodu
Zdjęcie z ludowej zabawy; Różne maski zakładane przez uczestników pochodu - Staś bardzo do nich pasuje
Ja wolałam stanąć przy Hiszpanie
Poważniej wygląda to w rzeczywistości i w terenie. Rejon Barbagii słynie z panujących tu jeszcze praw noża, przy pomocy którego rozstrzygało się tu zawsze spory między pasterzami a rolnikami. Wyjęci spod prawa ludzie uciekali w góry, gdzie mogli ukrywać się w trudno dostępnych rejonach górskich i tak powstawały sardyńskie bandy. Jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku porywania ludzi dla okupu lub ze względu na sąsiedzkie porachunki nie należały do rzadkości. Porwani, ukrywani w licznych tu jaskiniach, nie mieli wielkich szans na uwolnienie przez policję, tym bardziej że bandyci mieli za sobą ciche poparcie ludności. Ostatnie takie głośne wydarzenie miało miejsce w 1992 roku, gdy na Costa Smeralda porwano ośmioletniego syna przyjaciela księcia Khana, akcentując żądanie pieniędzy ucięciem chłopcu ucha. Tylko pozyskanie do współpracy byłego bandyty, który już się „ustatkował” i podjął się mediacji z porywaczami, spowodowało uwolnienie chłopca.
Za centrum bandytyzmu uważało się Orgosolo, małą miejscowość zagubioną w górach. O tutejszych mieszkańcach nakręcono nawet film w reżyserii Vittoria de Sety, po którym obraz miasta jako ośrodka bandytyzmu utrwalił się w społecznej świadomości.
W drodze do Orgosolo - pierwsze murale na głazach
Postrzelana mapa Orgosolo i plakat filmu "Bandyci z Orgosolo"
Orgosolo leży głęboko w górach
Dojeżdża się do miasta serpentynami, mijając leżący przy drodze głaz z wymalowanym murale, przedstawiającym chciwego „właściciela ziemskiego, zjadającego ziemię”. Murales powstały właśnie jako forma protestu przeciwko wszelkiej niesprawiedliwości społecznej i politycznej. W końcu to ona była pożywką dla rozwijającego się w okolicy bandytyzmu. Postanowiono spróbować dać ujść ludzkim frustracjom w sposób mniej drastyczny a bardziej artystyczny. Pierwszy mural namalował na murze tutejszy nauczyciel plastyki w 1975 r. Od tej pory powstało tu już około 150 malowideł, często autorstwa znanych plastyków. Powstały niezwykłe, bardzo kolorowe malowidła ścienne, które nadają temu nieco sennemu (wbrew opinii) miasteczku unikalny wygląd.
Orgosolo nie jest zbyt dużym miastem
Mieszkańcy Ogrosolo
Murale sa zangażowane społecznie
Idziemy główną ulicą pod górę, zatrzymując się przy najważniejszych malowidłach. Podejmują one różne kwestie: od antymilitarnych i antywojennych protestów, przez akcentowanie afer gospodarczych i wyrażanie opinii społecznych, aż po satyryczne karykatury polityków. Wszystkie bardzo udane, niektóre idealnie wpasowujące się w wygląd budynków. Gdyby nie te dzieła sztuki, budynki byłyby szare i zniszczone – często jedynym otynkowanym kawałkim domu jest ten, na którym wymalowano mural. Widzimy też domy poznaczone śladami po kulach: rysunek się komuś nie spodobał, czy mieszkaniec? Zwiedzanie przyrywa nam burza, która znakomicie wpasowuje się w klimat tego miasta. Przeczekuję ją, jedząc lody w kawiarni. Obecnie bandyci podobno przenieśli się do sektora turystycznego i nauczyli się, jak sobie w nim radzić. I dobrze - wolę, przyjeżdżając tutaj, w ten sposób dawać im środki na utrzymanie – i bezpieczniej i przyjemniej...
Mural "Wolność, równość, solidarność"
Protesty antywojenne i antyterrorystyczne
Murale zrobiły na nas wielkie wrażenie, toteż sfotogrfowaliśmy ich dużo
Obok murali zaangażowanych są też baby sardyńskie, do których się świetnie dopasowałam :)
Ostatnie spojrzenie na ostatni bastion sardyńskiego bandytyzmu ;)
Korsyka
Powrót do strony głównej o Sardynii
Powrót do strony głównej o podróżach