Kolejnego dnia przeprawiamy się promem z Santa Teresa di Gallura do Bonifacio na Korsyce, aby przez trzy kolejne dni podróżować po tej pięknej wyspie – królestwie wspaniałych, strzelistych gór, pachnącej, kolorowej makii, kwitnących wszędzie kasztanowców, malowniczych wybrzeży i starych, zabytkowych miejscowości. Korsyka należy do Francji, ale, podobnie jak na Sardynii, poczucie odrębności narodowo – kulturowej i tradycje walk niepodległościowych są na niej wiecznie żywe, co daje o sobie znać wybuchającymi od czasu do czasu bombami, podkładanymi przez terrorystów. Korsykanie nie czują się Francuzami, choć wydali na świat najsłynniejszego Francuza – Napoleona Buonaparte, a ich historia i architektura związane są bardziej z tradycją włoską, ze względu na podległość Pizie w okresie średniowiecza a potem przez 500 lat - Genui.
Sardynia i Korsyka stanowiły niegdyś jeden ląd, połączony wąskim skrawkiem, który pod wpływem morskich prądów został poprzerywany, podzielony na coraz mniejsze wysepki, aby wreszcie zamienić się w 11 kilometrową cieśninę. Z sardyńskiej Santa Teresa di Gallura do korsykańskiego Bonifacio płynie się więc krótko. Ledwo po załadowaniu się na prom zdążymy popatrzeć na port i malownicze, spokojne beżowo – zielone sardyńskie wybrzeże, szafirowo – szmaragdowe wody zatoki, a już płyniemy w towarzystwie mew i innych statków w kierunku najpierw zamglonych a potem coraz bardziej widocznych, lśniących w słońcu oślepiającą bielą pionowych klifów Korsyki.
Nasz prom
Odpływamy od sardyńskiego wybrzeża
Studium mewy
Synowa i teściowa
 
Widać już brzegi Korsyki
a na nich - Bonifacio
Te 65 – metrowe klify, wydarte i wyżłobione przez morze w białej kredzie wybrzeża, połyskujące w słońcu tak, że trudno je podziwiać nieosłoniętymi oczami, tworzą najbardziej spektakularny naturalny amfiteatr, jaki widziałam. I na tych wspaniałych skałach rozsiadło się otoczone murami średniowieczne miasto, sprawiające wrażenie, jakby miejscami urywało się wprost do morskiej toni. Takim zapierającym dech w piersi widokiem prezentuje nam się na dzień dobry Korsyka...
Korsykańskie klify kredowe
Olśniewający widok Bonifacio
Statek manewruje powoli, wpływając do długiej, wąskiej zatoki Bonifacio, dzięki czemu przesuwają się tuż przed naszymi oczami wysokie kredowe klify, w dole - na wysokości lustra wody - pojedyńcze malownicze skałki, kontrastująca czerwienią wśród wszechobecnej bieli skał i niebieskości morza i nieba - latarnia morska. Zaraz też na skraju klifu pojawiają się potężne mury twierdzy, wtopione w skały, stanowiące z nimi jedną całość. Twierdza majestatycznie defiluje przed nami, aby za chwilę odsłonić wspaniały widok na port i kolorowe miasto Bonifacio. Niezapomniany spektakl!
Mury twierdzy w Bonifacio wyrastają bezpośrednio ze ściany; niedaleko - śliczna zatoczka z latarnią
Klify i mury twierdzy
Wejście do portu
Port w Bonifacio
W porcie nie zostajemy długo – ot tyle, aby załatwić formalności w kapitanacie portu a przy okazji pozadzierać głowy w kierunku górującej nad nami, roztaczającej cieńtwierdzy. Zaraz potem udajemy się na górę w kierunku Starego Miasta. Po krótkiej wspinaczce osiągamy miejsce, z którego roztacza się wspaniała panorama portu i rozpostartego nad zatoką miasta a z drugiej strony, z wysokości ciągnących się tu murów miejskich, możemy spoglądać w dół na przepiękne turkusowo – błękitno - szafirowe morza i fantastycznie podcięte klify. Widziane stąd domki sprawiają wrażenie, jakby zaraz miały runąć do morza. Mury postawili w XII wieku Genueńczycy, aby zapanować nad miejscową ludnością, którą wygoniono z miasta. Przy murach obronnych został zbudowany malutki kościółek Św. Rocha, który służył wypędzonym rybakom. Uczczono w nim również ofiary zarazy, która w średniwieczu przetrzebiła mieszkańców miasta z 3 tysięcy do zaledwie 700.
Nabrzeże portowe i górująca nad nim twierdza
Zatoka i port widoczne z góry
Niesamowity domek i klif, zawieszone między niebem a morzem
Potężne mury twierdzy zdają się rozsadzać kruche skały - widok prawdziwie spektakularny
Z tego samego miejsca podziwiać można w drugą stronę inny cudowny obraz
Wchodzimy do Starego Miasta przez bramę, będącą do XIX wieku jedynym przejściem za mury. Dawne miasto genueńskie, zabudowane przylegającymi do siebie wysokimi kamienicami połączonymi łukami, przerzuconymi nad wąskimi uliczkami, pełniło funkcję twierdzy. Każdy dom stanowił osobną fortecę – na wysokie piętro mieszkalne prowadziły wąskie, strome schody i drabina, dzięki czemu łatwo można się było bronić. W każdym domu była też cysterna z wodą. Pod kościołem również zbudowano cysternę na wodę i spichlerze na wypadek oblężenia.
Na Starym Mieście
Dziś niektóre domy poddawane są renowacji, ale większość jeszcze na nią czeka. Zatrzymujemy się przed jednym z nich, w którym mieszkał przez jakiś czas pułkownik Napoleon Buonaparte, gdy próbował w imieniu Francji podbić Sardynię. Kościół Św. Marie Majeure zbudowany przez Pizańczyków w XII wieku, a później przebudowany przez Genueńczyków posiada relikwie Św. Bonifacego oraz rzymski sarkofag.
Niedaleko mieści się malutki kościółek Jana Chrzciciela oraz kościół Św. Dominika z gotycką wieżą, zbudowany przez templariuszy w XIII w. Nie są to jakieś wspaniałe budowle, ale za to widoki, które roztaczają się z góry twierdzy, są fantastyczne...
Kościół Jana Chrzciciela;
pomnik na placu Starego Miasta
Kościół św. Dominika
Fiord wiodący do portu w Bonifacio
Za miastem wchodzimy na teren wojskowy, gdzie jeszcze niedawno kwaterowała Legia Cudzoziemska. Obecnie wojskowe koszary są opuszczone i sprawiają smutne wrażenie, choć wygląda na to, że miejsce to wkrótce zamienione zostanie na obiekt turystyczny. Za to na samym skraju wysokiego cypla, ogrodzony murami obronnymi, otoczony przepysznymi trójstronnymi widokami na lazurowo – szmaragdowe morze, leży uroczy cmentarz. Nostalgiczny, zwrócony w kierunku morza, skłaniający do kontemplacji. Eleganckie grobowce stoją ciasno jeden koło drugiego, zwieńczone szczytami i ozdobnymi krzyżami. Najbogatsze grobowce zdobiane są sztukateriami i rzeźbami. W środku można czasem zauważyć sarkofagi lub drzwiczki, zamykające piętrowo usytuowane półki na trumny. Ze względu na skaliste podłoże stosuje się tu pochówek kasetowy, zamiast tradycyjnego ziemnego.
Budynki koszar
Cmentarz
Prawdziwą przyjemnością jest przejście po murach obronnych z wzdłuż cypla. Co za zachwycające widoki!
Jak wspaniałe widoki oferuje to miejsce!
... i romantyczne
Po zejściu z twierdzy na dół mamy jeszcze trochę czasu na spacer po porcie. Idąc wzdłuż wybrzeża możemy podziwiać zacumowane tu jachty a z końca portu - twierdzę w całej okazałości.
Górne miasto Bonifacio
W takim domku chciałoby się spędzić wakacje...
Na nabrzeżu w licznych bistro serwowane są owoce morza, ryby a w szczególności langusta. Mamy tylko czas na zjedzenie lodów. Oczywiście degustujemy lody o smaku kasztanowym, gdyż być na Korsyce i nie skosztować kasztanów, które je się tu w postaci najróżniejszych potraw, to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża. Kasztanowe lody nie wydają mi się jakieś szczególnie pyszne, w przeciwieństwie do kasztanowych ciasteczek, które zjadamy już w autobusie, jadąc do kolejnej miejscowości.
Jest nią Porto Vecchio, osada założona przez handlowców z Syrakuz, którą później Genueńczycy rozbudowali w miasto - twierdzę. Nie wiodło im się tu jednak dobrze ze względu na szalejącą malarię – w ciagu 10 lat garnizon wyludnił się. Okoliczna ludność radziła sobie z chorobą ucieczką w miesiącach letnich na wyższe tereny górskie. W XX wieku wytępiono komary widliszki, osuszono bagna a wzdłuż pięknych plaż pobudowano ośrodki turystyczne.
My udajemy się na mały spacer po starszej części miasta, zabudowanej dawnymi genueńskimi domami z granitu. Zaglądamy do XIV-wiecznego granitowego kościoła Św. Jana Chrzciciela, gdzie umieszczono sugestywną postać Św. Piotra, wyrzeźbionego jako rybaka i prostolinijną figurę Matki Boskiej, patronki Korsyki.
Kościół św. Jana Chrzciciela
 
Potem opuszczamy wybrzeże, aby udać się w głąb wyspy w góry Alta Rocca.
Korsyka - przejazd przez góry Alta Rocca
Powrót do strony głównej o Sardynii i Korsyce
Powrót do strony głównej o podróżach