Nowa Zelandia - odległy kraj, na który składają się dwie wyspy z unikalną florą i fauną, odosobnione od innych kontynentów. Kraj wspaniałej przyrody i pięknych, unikalnych krajobrazów – góry, gęste lasy porośnięte wielkimi drzewami, bajecznie kolorowe jeziora, pastwiska ze stadami owiec i krów, fiordy i gejzery. Gdzie nie sięgniesz wzrokiem, coś pięknego przyciąga Twój wzrok. Plenery, które na zawsze zapisały się w historii kinematografii dzięki zrealizowanym tu słynnym filmom, na czele z „Władcą Pierścieni” i „Hobbitem” Petera Jacksona, których nasza rodzina jest zagorzałymi fanami. Mało ludzi (4,8 mln mieszkańców) – może dlatego wszyscy są w stosunku do siebie życzliwi. Bezpiecznie – chodzisz po lesie, nie patrząc pod nogi, bo nie ma tu węży; nie obawiasz się żadnych dzikich, groźnych zwierząt. No, kraina marzeń. Tylko jedno psuje ten obraz – Nowa Zelandia jest położona w rejonie silnie sejsmicznym, na styku dwóch wielkich płyt tektonicznych. Są miejsca, gdzie trzęsienia ziemi notuje się codziennie a nawet kilka razy dziennie. Na ogół są niewyczuwalne.
Nowa Zelandia - jezioro Pukaki, gdzie kręcono zdjęcia do "Hobbita"
Okolica Twizel, gdzie kręcono sceny batalistyczne bitwy po Minas Tirith - Pola Pelennoru.
Ale raz na parę – kilkadziesiąt lat zdarzają się trzęsienia ziemi tragiczne w skutkach. Jak te, które nawiedziły Christchurch we wrześniu 2010 r i lutym 2011 r. Jakie były skutki tych trzęsień ziemi, mieliśmy przekonać się niebawem siódmego dnia naszej wycieczki.
Obudziłam się rano niewyspana, ale przymuszona i przyzwyczajona do szybkiego działania, spiesząc się, wypadłam z naszego pokoju biegiem i poleciałam na śniadanie… w innym kierunku, niż mieściła się restauracja. Nocowaliśmy w pawilonie na terenie ogrodu na piętrze a restauracja była w innym budynku. Gdy zorientowałam się w tym, byłam już kawałek dalej i podsumowałam to w następujący sposób: ”Od tej zmiany czasu i niewyspania wydłużyły mi się neurony i zanim mój mózg zinterpretuje, co widzą oczy, jestem już kilkaset metrów dalej ;)” Oczy też zresztą niezbyt dobrze mi funkcjonowały – jakby wystawały z czaszki na szypułkach. Na szczęście zjedzony posiłek mi pomógł, choć właściwy dla mnie stan osiągnęłam dopiero po kilku godzinach.
Christchurch, drugie co do wielkości miasto Nowej Zelandii, stolica regionu Cantenbury, przed 2011 rokiem liczyło około pół miliona mieszkańców. Teraz zostało w nim około 300 tysięcy. Reszta po trzęsieniu ziemi uciekła stąd. W trzęsieniu dnia 22 lutego 2011 roku o sile 6,3 w skali Richtera zginęło 185 osób, głównie pracowników 6-cio piętrowego wieżowca, w którym zablokowała się w szybie winda i wybuchł pożar. Inni zginęli pod gruzami kilku innych zawalonych budynków. Do tej pory (od tej chwili minęło 7 lat) w miejscu dawnych budynków stoi pusty plac, tylko na jego środku postawiono swoisty pomnik, który swoją wymową wzbudza ciarki: 185 pustych białych krzeseł…
Pomnik ofiar trzęsienia ziemi
Christchurch jest ładnym miastem z wieloma zabytkami, które wyglądem i klimatem kojarzą się mi ze średniowiecznymi angielskimi miejscowościami uniwersyteckimi, dodatkowo upiększonym malowniczym ogrodem botanicznym. Przeważa niska zabudowa, domy kryte sidingiem lub klinkierem. Ściany niektórych budynków zdobią ciekawe murale. Po ulicach centrum jeżdżą zabytkowe tramwaje.
Mural w Christchurch
Obsiana trawą kanapa
Zabytkowe tramwaje
Spacerując, doszliśmy do uroczej uliczki, która została zaprojektowana w 1930 roku jako ulica handlowa. Widać, że ludzie chcą normalnie żyć i zapomnieć o tragedii. Niestety w kilku miejscach widoczne są ciągle jeszcze rany po trzęsieniach ziemi.
Zabytkowa uliczka
Urocze domki w Christchurch
Najbardziej widać to w przypadku dwóch najważniejszych zabytków miasta.
Potężna katedra rzymskokatolicka z 1905 roku straszy dziś jako ruina. Zawaliły się dwie wieże i kawałek bocznego muru i do dziś świątynia jest nieodbudowana. Podobno miasto zebrało już pieniądze, ale ciągle są spory z ubezpieczycielami, kto ma za co płacić. Na razie katolicy odprawiają msze w tymczasowej kaplicy razem z anglikanami, ponieważ katedra anglikańska również została zburzona i nieodbudowana do dziś.
Ruiny katedry rzymskokatolickiej w Christchurch
Zdjęcie katedry, wykonane przed trzęsieniem ziemi
Ruiny katedry anglikańskiej
Zrujnowana kaplica
Tymczasowa obecna kaplica
Do pięknego Ogrodu Botanicznego przeszliśmy koło budynku college, klimatem przypominającego stare angielskie budynki uniwersyteckie. Spacer po ogrodzie nastroił nas relaksacyjnie – cudowne drzewa, piękne klomby (również różane) i bardzo ciekawa oranżeria.
Collage w Christchurch
Krużganki
Prawda, że wygląda to w stylu angielskim?
Ogród botaniczny
Aleja hortensji
Klomb z daliami
Rosarium
W oranżerii
Róże i begonie
Rozległe tereny ogrodu zamieszkują także różne ptaki
Ale największe wrażenie robiły na nas olbrzymie drzewa
Po południu przejechaliśmy w kierunku Stacji Arktycznej i zwiedziliśmy centrum arktyczne, wchodząc na chwilę do komory, w której symulowano burzę śnieżną przy temperaturze -8 stopni (mnie tam wcale nie było zimno). Natomiast bardzo ciekawy był film o Antarktydzie, obrazowany pięknymi zdjęciami. Przyjemnie było też popatrzeć na pingwiny, które mieszkają basenie na terenie stacji i nawet rozmnażają się – tak pracownicy stacji opiekują się chorymi osobnikami.
Stacja arktyczna
Pojazdy, którymi można się przejechać
A na skuterze można się tylko sfotografować
Zanim wyjechaliśmy dalej, kupiłam w sklepie pluszowego pingwinka, odtwarzającego głos tego ptaka – był po prostu słodki. Zachwyciłam się też biżuterią wykonaną z macicy perłowej niebiesko – zielonej muszli pewnego małża, który występuje tylko w Nowej Zelandii. Od tej pory w każdym sklepie z pamiątkami po drodze oglądałam tę biżuterię i nakupowałam jej sporo na prezenty dla rodziny i przyjaciół.
Resztę dnia spędziliśmy w podróży na południe wyspy przez tereny nizinne, na których hoduje się owce, krowy i jelenie. Pola, ogrodzone żywopłotami, podlewane są przez olbrzymie zraszacze, sterowane komputerowo i skonstruowane w Nowej Zelandii. W tym kraju hodowanych jest kilkanaście gatunków owiec, z czego najsłynniejsze merynosy - tylko na wełnę. Owce żyją na powietrzu przez cały rok i są strzyżone raz w roku. Sporo owiec hodowanych jest na mięso a 6-cio miesięczne jagniątka wywożone są do Anglii, chociaż na szczęście nie transportuje się już ich żywych. Populacja owiec w Nowej Zelandii spada, gdyż maleje cena wełny, za to zwiększa się produkcja krów mlecznych i mięsnych. Owiec pilnują bardzo inteligentne i żywiołowe psy pasterskie rasy Border Collie lub Hunter. Pasterze wydają im polecenia gwizdkiem, słyszalnym tylko dla psów. Kilka dni później mieliśmy okazję podziwiać te psy przy pracy na farmie.
Dużo pastwisk, mało ludzich osad - krajobraz Nowej Zelandii
Farma jeleni
Pastwiska z owcami ciągnące się kilometrami
Po przejechaniu około 300 km w rejon Cantenbery (w czasie tej podróży mogłam wreszcie się wyspać), gdy w krajobrazie zaczęły pojawiać się pagórki a potem Alpy Południowe, dotarliśmy do górskiego jeziora Tekapo. Z brzegu intensywnie niebieskiego jeziora roztacza się piękny widok na Alpy Południowe. Charakterystycznym punktem w miejscu, gdzie zatrzymaliśmy się na postój, był uroczy, mały kamienny kościółek p.w. Dobrego Pasterza. Zbudowany jest na brzegu jeziora,a z okna, umieszczonego za ołtarzem, oferuje wiernym w trakcie nabożeństwa niecodzienny widok na jezioro i góry. W kościółku odprawiane są msze dla wszystkich odmian chrześcijan. A obok mieszkańcy wioski postawili oryginalny pomnik psa pasterskiego Collie.
Zaczęły pojawiać się pagórki
Zatrzymaliśmy się nad jeziorem Tekapo
Niebieskie jezioro z widokiem na Alpy Południowe
Uroczy kościółek p.w. Dobrego Pasterza
A przy kościółku pomnik psa pasterskiego
Następne jezioro Pukaki obdarowało nas niezwykłym widokiem na największą górę Nowej Zelandii – górę Cooka. Widoczność była bardzo dobra, co podobno nieczęsto się zdarza. Tu z kolei stoi pomnik owcy Thor. Ta himalajska odmiana tak się rozprzestrzeniła wkrótce po sprowadzeniu na wyspę, że hodowcy musieli objąć jej liczebność kontrolą, gdyż zwierzęta wyjadały górską roślinność i ich żarłoczność groziła dewastacją środowiska naturalnego.
Bajecznie kolorowe jezioro Pukaki
Góra Cooka - najwyższy szczyt Alp Południowych i Nowej Zelandii
Wody jeziora Pukaki mają intensywny kolor szafirowo - szmaragdowy
Pomnik himalajskiej owcy Thor
Dwie owieczki
Na nocleg zajechaliśmy do motelu w Twizel nad jeziorem Pukaki. Miasteczko niewielkie, koło motelu dwa sklepy i kilka knajpek, ale po zobaczeniu cen doszłyśmy do wniosku, że po prostu kupujemy warzywa, jajka i kiełbaski i jemy to na kolację w swoim pokoju. A szkoda, może gdybyśmy wtedy wiedziały, że w którejś z knajpek może siedzieć i popijać piwo miejscowy jeździec Rohirimu lub krwiożerczy ork, który mógłby zdradzić ekscytujące detale z nakręcanych na polach pod miasteczkiem scen wielkiej bitwy o losy tolkienowskiego Śródziemia, zafundowałybyśmy sobie tam jakieś jedzenie. Plener z okolic Twizel został uchwycony w kilku scenach "Hobbita", ale widzowie mogli go podziwiać przede wszystkim w scenie bitwy na Polach Pelennoru – największej batalistycznej scenie z trzeciej części "Władcy Pierścieni". Filmowcy Petera Jacksona, aktorzy i statyści okupowali Twizel podobno przez miesiąc, spędzając wieczory do późnych godzin nocnych w lokalnych knajpkach, często jeszcze w swych charakteryzacjach, aby przeżywać na nowo przygody z filmowego planu. Wyczytałam to w książce „The lord of the rings – location, guidebook”, którą później kupiłam w sklepie z pamiątkami z Hobbitonu i która wspaniale opisuje wszystkie lokalizacje miejsc w Nowej Zelandii (z dokumentacją fotograficzną), gdzie nakręcane były sceny do ekranizacji tolkienowskiej trylogii i „Hobbita”. Dla takiej fanki, jak ja, to świetna zabawa – przecież pojechałam na drugi koniec świata również po to, aby te piękne miejsca zobaczyć na własne oczy...
Na tych polach w okolicach Twizel odegrano bitwę na Polach Pelennoru w ekranizacji "Władcy pierścieni"
A w tym miejscu przekraczali strumień Gandalf i Pippin, gdy konno podążali do Minas Tirith (druga część trylogii - "Dwie wieże")
c.d - Nowa Zelandia - trekking pod górę Cooka
Powrót do strony głównej o Australii i Nowej Zelandii
Powrót do strony głównej o podróżach