Dwa dni na pełny odpoczynek po blisko dwóch tygodniach jazdy i zwiedzania.
Byliśmy pełni nadziei na miły czas, który nas tu czeka.
Zwolniliśmy.
Nie trzeba było wstawać skoro świt. I można było podelektować się dobrym śniadaniem w pobliskiej hotelowej restauracji.
Pojechaliśmy na plażę Akumel miejscowym autobusem. Krótkie podejście przez zarośla i już jest piękne, niebieściutkie Morze Karaibskie. Zajęliśmy miejsca pod trzema palmami. Byliśmy umówieni na konkretną godzinę na pływanie z żółwiami na rafie koralowej. Ja się nie wybierałam z wiadomych względów, więc w mogłam trzymać dyżur na plaży przy naszych rzeczach. Zostaliśmy we trójkę, więc mogliśmy na zmianę wchodzić do wody. Piękny, czyściutki piasek, długie, płytkie zejście do cieplutkiej wody, niezbyt duże fale, które rozbijały się dalej na rafie koralowej, dochodząc na brzeg małymi zakolami. Coś cudnego!!!
Asia na plaża Akumel
Miałam sporo czasu, bo nasza grupa najpierw przechodziła szkolenie przed wypłynięciem na morze – dowiedzieli się między innymi, że nie wolno im dotykać żółwi – jak któryś się do nich zbliży, trzeba leżeć na wodzie nieruchomo. Potem nasi zapaleńcy odeszli, wyposażeni w kapoki i rurki do oddychania, w głąb morza na skraj rafy koralowej, aby tam obserwować rybki i duże żółwie. Wrócili zachwyceni
Przygotowanie do wypłyniecia na rafę
A ja w tym czasie czytałam pod palmą książkę, chlapałam się w wodzie i syciłam się widokiem niebiesko – szafirowego morza. A z wody oglądałam piękne wybrzeże z zielonymi palmami, słomianymi wiatami, złocistym piaskiem i kolorowymi łódkami. Taki obrazek jak na folderach z biur podróży… Syciłam się tymi widokami, aby mieć je przed oczami, gdy wrócę do listopadowej, słotnej Polski.
Plaża Akumel nad Morzem Karaibskim
Plaża Akumel
W przystani rybackiej nad Morzem Karaibskiem
Po powrocie dziewczyn z bliskiego spotkania z morskimi zwierzętami poszłyśmy na spacer wzdłuż wybrzeża i znów było cudnie. Dziewczyny skorzystały z okazji, aby zmierzyć się z morskimi falami.
Powrót ze spotkania z żółwiami
Na Jukatanie
Szczęśliwa Asia na wybrzeżu meksykańskim
Na straży
Na falach
I wszędzie są koty
I ptaki... Ten nam towarzyszył na spacerze
Ja też udaję ptaka, stojąc na rafie; a obok dowód, że skały wybrzeża zbudowane są z rafy koralowej
Wieczorem udaliśmy na kolację do knajpki, gdzie grała na żywo muzyka. Można było trochę potańczyć i skorzystaliśmy z tego z przyjemnością.
Zespół rockowy
Drugi dzień pobytu w Tulum przeznaczyliśmy na zwiedzanie ruin. Albowiem Tulum to nie tylko dawna wioska rybacka, zamieniona teraz na turystyczne miasto z wysokimi budynkami. To też nazwa znajdującego się na jego obrzeżach na klifie nad brzegiem Morza Karaibskiego stanowiska archeologicznego z ruinami przedhiszpańskiego miasta Majów. Nazywane wówczas Zamá,(poranek) było dużym ośrodkiem handlowym i ważnym centrum ceremonialnym.
Stanowisko archeologiczne Tulum
Dostajemy się na teren ruin różnymi drogami. Prawie wszyscy członkowie naszej grupy dojeżdżają tu na wypożyczonych rowerach. Ja z jeszcze jedną dziewczyną dojeżdżamy autobusem (zaledwie jeden przystanek) i dochodzimy do centrum w chwili, gdy właśnie zakupywane są bilety. Przy wejściu na teren centrum są wszystkie potrzebne media. Nasz lider podłapuje lokalnego przewodnika i idziemy na wybrzeże. Oczom naszym ukazuje się duży, zielony teren z szarymi budynkami dawnego miasta. Miejsce absolutnie urocze. Ale gorąco i słońce praży prosto w głowy – dobrze, że mam kupiony w Meksyku kapelusz. Chowamy się więc w cieniach drzew a przewodnik, który przedstawia się nam jako potomek Majów („moja babcia jeszcze mówiła ich językiem”) opowiada nam z wielką swadą i emocjami o dawnym plemieniu. O ich zdolnościach i odkryciach matematycznych i astronomicznych, stosowanych przy budowie piramid i miast, o ich wymagających bogach, o ich krwawych i niepojętych dziś ceremoniach i zwyczajach. Bardzo ciekawie mówi, a potem prosi nas na przechadzkę po terenie.
Ja w Tulum - dobrze,że mam kapelusz
Najważniejsze budowle powstawały tu w latach 1200–1450. W momencie przybycia Hiszpanów w XVI w. portowe miasto, stanowiące bramę dla handlowych przybyszów z pobliskich wysp czy niedalekiej Gwatemali , wciąż było zamieszkane i zostało opuszczone dopiero 70 lat później.
Starożytne Tulum było też jedynym miastem Majów zbudowanym na wybrzeżu i otoczonym wysokim trzyczęściowym murem służącym do ochrony przed atakiem z zewnątrz. To właśnie sprawiło, że do dziś miasto jest jednym z najlepiej zachowanych historycznych skarbów po Majach i ciągle jeszcze nie odkryło nam do końca swoich tajemnic. Miesiąc temu, gdy pisałam tę relację, odkryto w Tulum w wapiennym klifie jaskinię z zachowanymi w niej cennymi artefaktami.
Odkryto ją pod najbardziej imponującą tutaj budowlą, zwaną Zamkiem. El Castillo przypuszczalnie było miejscem głównych uroczystości religijnych, ale sądzono również , że mogło służyć jako wieża obronna i latarnia morska, gdyż znajduje się na szczycie klifu tuż nad małą piaszczystą plażą.
Dawne miasto Majów w Tulum, w środku Zamek
Ja na tle El Castillo
Chodziliśmy też między ruinami różnych innych obiektów. Były wśród nich:
- Świątynia Fresków - dwupiętrowa budowla z kolumnami na pierwszej kondygnacji, ozdobiona freskami w stylu Tolteków;
Świątynia Fresków
- Świątynia Zstępującego Boga z płaskorzeźbą boga pszczół Ab Muxen Caba.
- Świątynia boga Wiatrów
Morze Karaibskie i Świątynia boga Wiatrów
Asia na tle Świątynia boga Wiatrów
Towarzystwa dotrzymywały pasące się na zielonych trawnikach iguany, które były równie wdzięcznym obiektem do uwieczniania, jak tajemnicze ruiny.
Po zwiedzaniu mieliśmy czas wolny i spędziłyśmy go na leniuchując przepięknej plaży, na której było niewiele osób. Toteż bez problemów i dodatkowych opłat mogłyśmy zająć fotele przy stoliku w plażowej restauracji. Zamówiłyśmy sobie do jedzenia meksykańskie specjały i delektowałyśmy się chwilą. Spędziłyśmy też jakiś czas kąpiąc się w cieplutkim morzu.
Morze Karaibskie
Cudna plaża
Piękne Morze Karaibskie
Co za cudowna kąpiel w ciepłym morzu
Meksykańskie wybrzeże jak rajski obrazek - trzeba tylko uważać, by nie siadzieć bezpośrednio pod kokosami
Restauracja na plaży
Meksykańskie jedzenie: tapasy, salsa i pyszne guacamole
Asia w pięknym otoczeniu na plaży w Tulum
Wieczorem poszliśmy we trzy do kościoła, jako że była to niedziela. Mogłyśmy uczestniczyć w nabożeństwie po hiszpańsku z całą gromadą meksykańskich rodzin – też ciekawe przeżycie. A potem dołączyłyśmy do reszty grupy do restauracji na pożegnalną kolację. Rano czekał nas już tylko powrót z tego raju do Polski
Piszę "raju", ale cień przestępczości ciągle wisiał nad nami. Pamiętaliśmy o tym, by nie afiszować się z pieniędzmi i biżuterią. Uważaliśmy, chodząc wieczorem po bocznych uliczkach i nie robiliśmy tego w pojedynkę.
A na dowód, że w tym tak ciekawym i pełnym dobrych ludzi kraju jest ciągle niebezpiecznie niech służy fakt, że kilka tygodni po naszym powrocie w jednej z restauracji w Tulum wybuchła strzelanina, jako porachunki między grupami przestępców i zginął przygodny człowiek.
Powrót do strony głównej o Meksyku
Powrót do strony głównej o podróżach