Tego dnia znowu czas na zabytki prekolumbijskie.
Monte Albán – dawne centrum kulturalne Mezoameryki położone jest w odległości 10 km od Oaxaca na wysokości 2000 m n.p.m. i około 400 m nad otaczającymi wzgórze dolinami. Mimo odkrycia tylko około 10% pierwotnej zabudowy jest to jedno z ciekawszych miejsc w Meksyku.
Powstanie ośrodka związane jest z sztuką olmecką. Z tego okresu (VI w p.n.e. – II w n.e.) pochodzą najstarsze świątynie. Budowne były jako piramidy z ziemi, a potem obkładane płytami kamiennymi, przewożonymi z dalekich gór. Cokoły ich zdobią hieroglify i płaskorzeźby przedstawiające „tancerzy”. Zdaniem archeologów wyobrażają one rytualny taniec lub ofiary składane bogom. Posiadają oni charakterystyczne rysy znane z rzeźb, odkrytych w innych miejscach. O Olmekach wiemy niewiele, ponieważ poza glifami nie pozostawili po sobie pisemnej dokumentacji swojej kultury. Wiemy, że znali pismo i kalendarz na długo przez nadejściem Majów, zajmowali się handlem jadeitem i gumą, który potrafili wytworzyć z drzew kauczukowych. Ale nie wiemy co się stało z taką rozwiniętą cywilizacją, która istniała na tych terenach przed 4000 lat.
Mapa Monte Alban i tajemnicze inskrypcje
Wraz z przybyciem na te tereny Zapoteków w III wieku n.e. zaczął się kolejny okres w rozwoju Monte Albán. Na wzgórzu powstał duży zespół budowli zlokalizowany wokół Wielkiego Placu. Na północy i południu zbudowano dwie wielkie świątynie - piramidy o szerokich schodach.
Monte Alban rozwinięte przez Zapoteków.
My wchodzimy od strony północno – wschodniej przez boisko do rytualnej gry w piłkę. Przewodnik opowiada nam o kompleksie i kulturze Zapoteków.
Wiemy o nich więcej, niż o Olmekach, gdyż pozostawili po sobie pismo. Mieli kilkunastu bogów, z których najważniejszy był bóg deszczu.
Zapotekowie wierzyli, że można uzyskać ich przychylność dzięki składaniu ofiar - puszczaniu krwi z nosa i uszu kapłanów.
Po krótkiej pogadance wspinamy się na platformę Północną, z której roztacza się fantastyczny widok na Wielki Plac.
Fantastyczny widok na Wielki Plac Monte Alban z piramidy Północnej w kierunku południowym
Ciąg piramid po wschodniej stronie
Ciąg piramid po zachodniej stronie
Potem schodzimy na dół i spacerkiem obchodzimy plac podziwiając kolejne schodkowe budowle. Niestety na piramidy boczne nie wolno wchodzić. Elementami charakterystycznymi zabudowy Monte Albán są rozłożystość i masywność obiektów oraz szerokie schody. Wystawiono tu także stele wykonane z kamienia i ozdobione reliefami przedstawiającymi zapoteckich wojowników i ich jeńców.
Asia pod jedną z bocznych piramid
Reliefy Monte Alban
Do ciekawszych obiektów centrum należy położona na środku placu budowla nazywana obserwatorium zrealizowana na planie pięciokąta.
Na środku placu Obserwatorium
Na południowym krańcu Wielkiego Placu wznosi się druga duża piramida, na którą się wspinamy. Widok stąd na cały kompleks jest równie wspaniały jak z piramidy północnej.
Przed nami Piramida Południowa, na którą będziemy się wspinać.
Widok spod Piramidy Południowej na północ
Widok z Piramidy Południowej na Danzantes
Widok z Piramidy Południowej na część zachodnią Monte Alban
Asia przy opuncji
Wracając do Oaxaca zatrzymujemy się w miejscu, gdzie rzeźbi się w miękkim drewnie różne postacie zwierząt i maluje je na bajeczne kolory. Dużo jest tu szczególnie jaguarów w nawiązaniu do jednego z bogów Zapoteków.
Z wizytą rzeźbiarza
Tu jaguar, symbol często spotykany w kulturze indiańskiej,tak jak wąż
Malowanie
Sklep z malowanymi rzeźbami
Rzeźby są fantastyczne i długo chodzę po sklepie zastanawiając się, czy którąś kupić. Ale ja mam całkiem sporą już kolekcję drewnianych rzeźb z całego świata i są one naturalne, ewentualnie tylko bejcowane na brązowy kolor. Kupujemy więc tylko drobiazgi na prezenciki dla przyjaciół – choć trochę szkoda.
Prawda, że słodkie?
Martwa natura z rybami i pegaz
Po wieczornej obiado-kolacji, spakowani, czekamy z bagażami zgrupowanymi w jednym pokoju na wieczorną godzinę odjazdu autobusu. Jest mało komfortowo, gdyż sporo osób się pochorowało (zatrucie lub wirus) i na dwóch dostępnych łóżkach leżą koło siebie pokotem. Ja miałam kryzys w wytwórni mezcalu, na szczęście jednorazowy. Może pomogło mi to, że jednak nie piję nieprzegotowanej wody.
Wieczorem, po kąpieli (16 osób w jednej łazience – to spory wyczyn), przebrani w wygodne ciuchy do spania, pojechaliśmy na dworzec, aby tam wsiąść do nocnego autobusu jadącego na południowy – wschód w rejon Chiapas. Obawiałam się trochę tej podróży, gdyż jechaliśmy w rejon, gdzie zdarzają się napady gangów narkotykowych lub blokady dróg dokonywane przez zdesperowaną ludność protestującą w ten sposób przeciw miernej polityce rządu, który nie może sobie dać rady z kartelami. Ale podróż przebiegała spokojnie. Jadąc cały czas serpentynami w dół, opuszczaliśmy bowiem tereny górskie, zatrzymywaliśmy się od czasu do czasu na jakimś przystanku czy kontroli policyjnej. Autokar był wygodny i udało mi się trochę pospać.
Dzień VI - stan Chiapas i wąwóz Sumidero
Powrót do strony głównej o podróżach