Drugiego dnia pobytu wybrałyśmy się z poznaną w hotelu miłą parą na wycieczkę na przylądek Ponta de Sao Lourenco, który jest najdalej na wschód wysuniętą częścią wyspy. Już sama podróż autobusem z Funchal do Canical dostarczała dużo wrażeń, gdyż Madera, jak wspomniałam, jest wygasłym wulkanem i droga wiodła często trawersem po jego stromych zboczach, choć co bardzie strome i niebezpieczne odcinki zostały kilka lat temu zastąpione przez wydrążone w górze tunele. Widoki też mieliśmy wspaniałe na ocean i czarne klify pod nami. W miejscowości Machico mogliśmy oglądać jedną z dwóch na wyspie sztucznych piaszczystych plaż w osłoniętej falochronem zatoczce. Nie mieliśmy, niestety, czasu na zwiedzenie tego ładnego miasta ani też Muzeum Wielorybnictwa, które mieści się w następnej miejscowości Canical, gdyż spieszno nam było na przylądek.
Za Canical od parkingu prowadzi wyznaczona ścieżka aż na koniec przylądka św. Wawrzyńca (Ponta de Sao Lourenco). Wędruje się tu przez popielato - szare pustkowie, porośnięte gdzieniegdzie porostami, wysuszonymi trawami i rachitycznymi krzaczkami, mając przed oczami wspaniałe widoki na ocean, czarne klify przylądka oraz wyspę Porto Santo. Co i rusz nisko nad głowami przelatuje samolot, zniżając lot do pobliskiego lotniska w Santa Cruz. W pewnym miejscu drogowskaz pokazuje dojście do jedynej na Maderze naturalnej, piaszczystej plaży, leżącej nad małą zatoczką. Z plaży i możliwości bezpiecznej kąpieli w oceanie (bezpiecznej ze względu na płyciznę w zatoczce) korzystają rodziny z dziećmi.
Ponta de Sao Lourenco (Przylądek św. Wawrzyńca)
Parking na przylądku osiągamy, jadąc autobusem z Funchal - nad przylądkiem co jakiś czas schodzą do lądowania samoloty
Idziemy na spacer po Przylądku św. Wawrzyńca
Za Asią na oceanie widać wyspę Porto Santo
Wędrujemy ścieżką wśród różnokolorowych skałek i wysuszonych traw
Wspaniałe widoki na klify przylądka i zatokę morską
Jedyne naturalne piaszczyste plażątko na Maderze
Skały przylądka wznoszą się na wysokość 180 m nad poziom wody i spadają do niej poszarpaną przepaścią. Gdy już osiągamy je, co chwila, co kilka kroków zmieniają się widoki na skały, znajdujące się pod nami i morską kipiel. Droga wzdłuż przylądka nie jest długa, ale nam zajęła dwie godziny w jedną stronę ( w drugą około 40 minut). Co chwila zatrzymywałyśmy się, robiłyśmy zdjęcia i wpadałyśmy w zachwyt.
Przylądek fotografowany w południe
Prawie to samo miejsce kilka godzin później - padające skośnie promienie słoneczne nadają oświetlonym skałom zupełnie inne barwy
Poszarpane klify przylądka św. Wawrzyńca
Za klifami, w dużym przybliżeniu - wyspa Porto Santo
Co kilka kroków zmieniają się widoki
Co chwila przystajemy zachwycone i robimy zdjęcia
Najpierw osiąga się pierwszy szczyt z fantastycznymi widokami na, sterczące z wody, różnokolorowe formacje skalne po drugiej, wschodniej stronie wyspy.
Przełęcz pod pierwszym szczytem
Fantastyczne formacje skalne
Asia na przełęczy
Później ścieżka obniża się do przełęczy i po jej minięciu wchodzi na płaskowyż. Gleba nabiera różnych barw od ochry do brunatnego. Woda morska mieni się plamami słonecznymi i różnymi odcieniami błękitu i szafiru. Poniżej nas w zatokach cumowało kilka jachtów. Zaciekawił nas tajemniczy obiekt w formie kilku okrągłych pojemników, zakotwiczonych na wodzie. Pewno jakaś hodowla, czy stacja badawcza.
W drodze na przylądek
Im wyżej wchodzimy, tym rozleglejsze widoki podziwiamy
Skały i wulkaniczna gleba zadziwiają różnorodnością kolorystyki...
jak w tej małej zatoczce, do której można się dostać od strony oceanu, lub schodząc ze stromego klifu po wykutych w skale schodkach
A takich urzekających zatoczek jest tu dużo
Z przylądka pięknie widać południowo - wschodni skraj Madery
Pod nami malownicze skały i woda w różnych odcieniach szafiru
Wody zatok lśnią i migoczą w słońcu
W zatokach cumują jachty
Dziwne obiekty na wodzie
Skalne roślinki
A tu skalnica i skały. O ile taką skalnicę możemy mieć w naszym ogródku, o tyle skały raczej nie :)
Potem ścieżka wznosi się na drugi szczyt, aż dochodzi się do końca przylądka, gdzie czeka na turystów ukryty pod palmami mały pawilon turystyczny z toaletami, stoiskiem sprzedającym pamiątki, mapy i napoje. Tu można wspiąć się na punkt widokowy, z którego obserwuje się pojedyncze wysepki, będące kiedyś końcem przylądka, zanim nie oderwały się od niego na skutek erozji.
Na półwyspie widać pawilon turystyczny, ku któremu zmierzamy
Asia na przylądku św. Wawrzyńca
Chwila relaksu
Jaszczurki lubią banany
Najdalszy wschodni kraniec Madery
Na skraj przylądka i oderwane od niego wyspy nie można wchodzić, ze względu na utworzony tam rezerwat ptasi
Spotkani Czesi zrobili nam na końcu przylądka wspólne zdjęcie z naszymi towarzyszami wycieczki
Madera widziana z przylądka
Powrót odbywa się tą samą drogą. Nam zajął dużo mniej czasu, mimo że Asia miała problem z sandałem, któremu urwał się pasek (w końcu pojechałyśmy na przylądek, a nie w góry, a piękna słoneczna pogoda zachęcała nas do założenia sukienek, do których buty górskie nie pasują). Zanim osiągnęłyśmy przystanek autobusowy, poszedł drugi pasek i tak naprawdę okazało się to problemem, gdy opuściłyśmy autobus w naszej miejscowości. Zejście w dół do naszego hotelu z centrum miasta, po bardzo stromych i śliskich uliczkach okazał się (w jednym sandale i jednym klapku) nie lada wyzwaniem, ale moja dzielna córka, która chodzi po górach od urodzenia, dzielnie sobie poradziła :)
Wracamy...
Droga powrotna Asi...
w jednym sandale
Te parę godzin spaceru w pułudniowym słońcu dało nam się trochę we znaki
Klify przylądka św. Wawrzyńca w innym oświetleniu nabierają zupełnie innego wyglądu: cóż za wspaniały koloryt skał i przekrój warstw skalnych
Zachodnia Madera
Powrót do strony o Maderze
Powrót do strony głównej o podróżach