Tego dnia zobaczyliśmy kolejne cuda natury: Gullfoss (Złote Wodospady), gejzery Geysir i Strokkur oraz Thingvellir (Þingvellir) – obszar niezwykle ciekawy ze względu na swoją budowę geologiczną. Znajduje się on bowiem w miejscu, gdzie stykają się płyty tektoniczne - eurazjatycka i północnoamerykańska.
Pole geotermalne Geysir
Złoty wodospad
Wodospad Gullfoss leży na rzece Hvítá i jest jednym z najczęściej odwiedzanych oraz najsłynniejszym. Składa się z dwóch kaskad, pierwsza mierzy 11 metrów, druga, położona pod kątem w stosunku do pierwszej, ma wysokość 21 metrów. W każdej sekundzie przepływa przez niego 400 metrów sześciennych wody. Na początku XX wieku Gullfoss miał być przekształcony w hydroelektrownię, jednak plany te porzucono. Według miejscowej opowieści (Islandczycy kochają różne podania i sagi, bo co dawniej można było robić w długie zimowe wieczory, gdy przez większą część roku na dworze panowała ciemność i zajmowano się głównie wypasaniem owiec i koni lub rybołówstwem? Dopiero w II połowie XX wieku Islandia rozwinęła się na tyle gospodarczo i technologicznie, że nie ma problemów ze znalezieniem pracy a ludzie pracują często na dwa etaty) przeciwko budowie elektrowni i dewastacji środowiska oponowała jedna z mieszkanek, która w proteście poszła pieszo do Reykiaviku i stanęła przed sądem, grożąc, że w przypadku zniszczenia naturalnego wodospadu rzuci się do niego w przepaść. Wobec takiej determinacji rząd wykupił od właściciela terenu wodospad i wokół niego założono park narodowy a Sigriour Tomasdottir (czyli córka Tomasza – islandzkie nazwiska tworzy się od imienia ojca, dodając końcówkę córka lub syn) stała się odtąd patronką ekologów.
Równina z wąwozem, wyrzeźbionym przez rzekę Hvita
Tu spokojna rzeka Hvita...
nagle zmienia się w kipiący energią wodospad Gullfoss
I dziś możemy też podziękować dzielnej dziewczynie, gdyż Złoty Wodospad wygląda imponująco. Już z daleka słychać jego huk. Wędrując ścieżką przez zielony płaskowyż przybliżamy się do miejsca, gdzie nad ziemią unosi się nieustająco mgła pary wodnej a po dojściu do krawędzi wąwozu z lękiem spoglądamy w kotłującą się kipiel rzeki, spadającej z drugiej kaskady.
Do pierwszej, wyższej, podchodzimy już z lekka przemoczeni, gdyż każdy podmuch wiatru przynosi osiadające na nas opary drobniutkiej mżawki. Do pierwszego progu wodnego
można podejść całkiem blisko i stanąć na naturalnej platformie skalnej. Pędząca ława wody tu zakręca. Wrażenie spektakularne! Ja odczuwałam to jako chęć poddania się tej dzikiej sile przyrody, czego dałam wyraz przymierzając się do lotu;)
Po nasyceniu się widokami poszliśmy jeszcze ścieżką na górę klifów, aby stąd zobaczyć wodospad oraz rozległą przestrzeń islandzkiego niezamieszkałego terytorium.
Podejście do wodospadu wiąże się ze zroszeniem nas przez delikatną mżawkę
Złoty wodospad
Przy pierwszym progu wodospadu
Drugi próg - pędząca woda zakręca i wpada do kanionu
Stoję na platformie przy pierwszym progu
Aż chce się poddać sile przyrody...
Dzięki Sigriour możemy dziś podziwiać wodospad Gullfoss w pierwotnej formie
Drugą atrakcją islandzkiego tzw. Złotego Kręgu, czyli najsłynniejszego islandzkiego obszaru cudów przyrody, zarówno ze względu na ich rzeczywiste znaczenie jak i dostępność, jest Geysir - obszar geotermalny z gejzerami i źródłami wodnymi położony w dolinie Haukadalur.
Słynne pole geotermalne Geysir
Wrzące źródła i parujące potoczki
Mały Geysir
Tu znajduje się najsłynniejszy na świecie gejzer, od którego nazwy pochodzi miano nadane tego typu źródłom geotermalnym na całym świecie - Geysir. Geysir wyrzucał wodę na wysokość 80 metrów od końca XIII wieku do lat 60 -tych XX wieku. Obecnie wyrzuca wodę na kilka metrów co ok. 48 godzin i to niezbyt regularnie. Przy specjalnych okazjach wymusza się na staruszku większą erupcję przez wrzucenie do niego kostki mydła, co zmniejsza napięcie powierzchniowe wody. W 2001 roku gejzer sam uaktywnił się na kilka miesięcy. Tłumaczono to trzęsieniami ziemi występującymi w tym czasie na południu wyspy, co spowodowało zwiększenie ciśnienia pod skorupą ziemską.
Słynny Geysir
Staruszek działał przez blisko 700 lat i w dalszym ciągu wygląda malowniczo, nawet jak tylko dymi
Na szczęście dla turystów na polu geotermalnym tuż obok znajduje się drugi gejzer Strokkur, który jest czynny. Wyrzuca on wodę regularnie co około 5 min. na wysokość 20 - 35 metrów. Dookoła niego ciągle czyha grupa ludzi z nastawionymi w pogotowiu aparatami fotograficznymi.
My też staliśmy dłuższą chwilę, ćwicząc refleks, aż nauczyliśmy się rozpoznawać specyficzny dźwięk, który zwiastował wytrysk pióropusza wody. Fajna zabawa.
Oczywiście trzeba przy tym zachować odpowiedni dystans od krateru, aby nie zostać poparzonym, czyli trzymać się po zewnętrznej stronie barierki. Podobno mimo ścisłych reguł zachowania bezpieczeństwa, nakazujących trzymania się tylko wytyczonych szlaków przy poruszaniu się po geotermalnym polu, w lecie średnio 7 idiotów tygodniowo zostaje poparzonych…
Co wydaje się nieco dziwne, gdyż po podejściu na wzgórze, skąd można ogarnąć wzrokiem cały obszar widać, że poznaczony jest on nie tylko otworami gejzerów, ale też bajorkami gorących źródeł, wrzącymi tu i ówdzie.
Za to gejzer Strokkur pracuje pełną parą
Ciepłe potoki i parujące wyloty gorących źródełek
Jadąc dalej przez południowo – zachodni rejon Islandii zatrzymaliśmy się na chwilę na pastwisku, gdzie pasły się słynne islandzkie konie. Są one piękne, o bardzo różnorodnej maści. Ja, która kocham konie i wydałam już dużo pieniędzy na ratowanie polskich koni wywożonych na rzeź, mogłabym na nie patrzeć godzinami. W dodatku konie na Islandii otoczone są nimbem wolności, gdyż pasą się na pastwiskach swobodnie i mogą chodzić, gdzie chcą, po rozległych łąkach. Żałuję, że nie mieliśmy czasu, aby zafundować sobie jazdę konno w terenie – to dopiero byłaby frajda! Może następnym razem przyjadę do Islandii również w tym celu… Oczywiście wiąże się to z zabraniem bryczesów, toczka, butów do konnej jazdy i palcata, z których nie korzystałam już blisko 10 lat...
Wspaniałe zielone pastwiska, na których swobodnie pasą się setki koni
Dzikie lenistwo
Studium podnoszenia się konia
Następne studium wstawania konia
One są prześliczne
Nasz lider Kuba zawiózł nas również do bardzo ciekawego miejsca, którego nie było z planach naszej wycieczki. W Laugarvatnshellir mogliśmy zobaczyć oryginalny domek, zamieszkały przez rodzinę farmerską do 1918 r., wykorzystujący jaskinię wyżłobioną w wulkanicznym tufie. Do ściany domku przylega grota, służąca za schronienie dla owiec, co dobitnie potwierdza specyficzny, ostry zapach tego miejsca. Niestety do domu nie można było wchodzić, za to u stóp wzniesienia postawiony jest namiot ze stołami i ławami w środku, klimatem usiłujący oddać nastrój dawnego domu. Regionalnie ubrany Islandczyk sprzedaje tu napoje i pyszne ciasteczka, których nie mogliśmy sobie odmówić. Miejsce bardzo specyficzne i urocze.
Dolina Laugarvatnshellir
W Laugarvatnshellir zaskakuje nas usytuowany pod sklepieniem z wulkanicznego tufu...
domek farmerów z początków XIX wieku
Przy domku w dalszej części jaskini trzymano owce
. Namiot - kawiarnia
Długi czas spędziliśmy z miejscu bliskim wszystkim Islandczykom, gdyż związane jest ono z historią powstania ich państwowości - w Parku Narodowym Þingvellir. Mowa o terenie, gdzie historia spotyka się z przyrodą, czyli miejscu zetknięcia się dwóch płyt tektonicznych eurazjatyckiej i północnoamerykańskiej. Na rozległej równinie, ograniczonej z jednej strony naturalnym skalnym wałem, z którego spływa sztucznie stworzonym wodospadem rzeka Öxará, malowniczo łącząc na niższym terenie dwa jeziora, miały miejsce od przeszło 1000 lat, czyli od 930 r. obrady sejmu Althingu, na który zjeżdżali wszyscy gospodarze z całej wyspy. W scenerii naturalnego amfiteatru skalnego uskoku, na ziemiach należących do pierwszego osadnika Ingolfura Arnarsona, obradowano przez dwa tygodnie na wspólnymi sprawami, tyczącymi polityki, gospodarki i sprawowano sądy. Każdy z osadników, przyjeżdżający na obrady sejmu, mieszkał w zbudowanej z kamieni przykrytej płótnem budzie. Ponieważ prawo islandzkie było bardzo surowe, co bezpośrednio było związane z trudami życia na tej niegościnnej wyspie a częściowo z porywczym temperamentem potomków Wikingów, sądy rozpatrywały sprawy nader skrupulatnie a karę wykonywano na miejscu: mężczyznom skazanym na śmierć ścinano głowę a kobiety winne cudzołóstwa lub dzieciobójstwa topiono w głębinie Drekkingarhylur, która podobno jest połączona z przerwą między płytami tektonicznymi.
Park Narodowy Þingvellir - połączenie pomnika przyrody i ważnego dla Islandczyków miejsca historycznego
Wał skalny w Parku Narodowym Þingvellir - to tu miały miejsce obrady sejmu Althingu
Wodospad na rzece Öxará
Na polach Þingvellir uzgadniano szereg postanowień ważnych dla historii Islandii – tu w 1000 r. podjęto decyzję o przejściu całego kraju na chrześcijaństwo, a w 1271 r. przyjęto zwierzchność Norwegii, co późnej skutkowało utratą niepodległości na rzecz Danii i na wiele stuleci uzależniło Islandczyków przede wszystkim gospodarczo od mocniejszego zwierzchnika. Dlatego, gdy w 1944 r. Islandia ogłosiła wreszcie całkowitą niepodległość, mając już po kokardę wielowiekowego gospodarczego nacisku Danii i korzystając z faktu, że Dania padła ofiarą hitlerowskiej okupacji, uroczystości odzyskania niepodległości odbyły się właśnie tutaj.
Nic dziwnego, że na obszarze Þingvellir znajduje się kościółek, z którego dźwięk średniowiecznego dzwonu rozlega się w czasie większych państwowych uroczystości. Można w nim oglądać pierwszą biblię przetłumaczoną na język islandzki oraz XVII – wieczną malowaną ambonę. Obok małego kościółka o tak dużym znaczeniu (pierwszy konsekrowany kościół na Islandii) zaskakuje drugi mały a ważny obiekt – letnia rezydencja premiera, wyglądająca skromniej niż mój dom…
Kościółek w Þingvellir i pierwsza biblia w języku islandzkim
Letnia rezydencja premiera
Nasz grupa odbyła przyjemny spacer wzdłuż wału i rzeki aż do wodospadu. Z tego miejsca widać dobrze rozległy teren parku z rozlewiskami rzeki, tworzącymi kawałek dalej spore jezioro oraz kościółek z domem premiera. Zajrzeliśmy też do otchłani, w której topiono dawniej kobiety (ciekawe, czy posiadający bujną wyobraźnię i lubujący się w sagach Islandczycy nie boją się, że nagle wynurzą się z niej topielice?) a potem pojechaliśmy do ostatniego punktu, przewidzianego na ten dzień. Był nim krater wygasłego wulkanu Kerio, który wprawił mnie w prawdziwy zachwyt. Albowiem posiadał w kalderze przepiękne szmaragdowe jeziorko. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Przeszliśmy się brunatnym brzegiem krateru a woda w dole zmieniała swoją barwę poprzez niebieską, szafirową aż do szmaragdowej. Coś prześlicznego! W kolczastych krzakach podśpiewywały ptaszki, potęgując nastrój błogiego piękna natury.
Przeszliśmy się wzdłuż wału
Panorama parku
Otchłań, gdzie topiono zbrodniarki
Wulkan Kerio
Niezwykle malowniczy
Woda w kalderze zmienia kolor w zależności od pogody i kąta obserwacji
Wróciliśmy do naszego domku syci wrażeń. Tam czekała na Bożenkę i mnie ugotowana prze nią poprzedniego dnia kolacja.
Dzień IV
Powrót do strony głównej o podróżach