Rano opuściliśmy nasz sympatyczny hotel, aby udać się do słynnej skalnej fortecy, a potem ruszyć w drogę do dawnej stolicy Cejlonu, Kandy.
Plan kompleksu Sigirija z fortecą Lwia Skała
Skalna Forteca Sigirija, nazywana potocznie Lwią Skałą, była w V wieku siedzibą królewską i obecnie wpisana jest na listę zabytków UNECO. Tę twierdzę kazał stworzyć ówczesny król po zabiciu własnego ojca i przejęciu po nim władzy. Tak się obawiał odwetu swojego brata, że fortecę kazał zbudować na szczycie 200-metrowej skały i była ona strzeżona przez strażników oraz… osy. Zakładały one gniazda w załomach skalnych i, gdy wróg podchodził pod górę przez wąskie korytarze między skałami, wystarczyło tylko strzelić z łuku w gniazdo i owady robiły już swoje…
Lwia Skała - Sigirija
Skały Sigirija są siedliskiem os
Obecnie osy mieszkają tu w dalszym ciągu, o czym informują tabliczki z ostrzeżeniem, by zachować ciszę przy przeciskaniu się przez wąskie gardziele skalne.
Ale zanim się do nich dojdzie, przechodzi się przez egzotyczny ogród z systemem stawów i grobli,
w których podobno kąpały się piękne kobiety, nagradzając króla, przechadzającego się tu codziennie, swym widokiem.
W ogrodzie znajduje się wiele stawów
oraz egzotyczna roślinność
Z daleka widać wystającą nad linią drzew monumentalną skałę, ku której trzeba się wspiąć najpierw przez lasek z posianymi tu i ówdzie skałami (jak skalne grzyby w Górach Stołowych) a potem po schodkach między skałami, o których już wspominałam. Widać na nich ociosy, stanowiące niegdyś podstawę mocowania fundamentów drewnianych warowni. Po osiągnięciu podnóża skały wchodzi się już po wykutych schodach, prowadzących do dwóch tarasów.
Dalej droga wiedzie pod górkę, między blokami skalnymi
W górę ku Skalnej Fortecy
Resztki fortecy
Schody na taras
Oba stanowią świetne punkty widokowe, chociaż nam przeszkadzała w ich podziwianiu mgła otulająca dżunglę, leżącą u naszych stóp.
Taras pierwszy zawieszony nad dżunglą
Za to wyraźnie z drugiego tarasu, będącego resztką dawnego dolnego zamku, widzieliśmy Lwią Skałę, na której szczyt prowadzą wąskie schody i nie dało się jej z niczym pomylić, gdyż brama do nich usytuowana jest pomiędzy rzeźbionymi lwimi łapami.
Na drugim tarasie
Lwia Skała
Lwie łapy
Schody poprowadzone są na metalowych platformach ciasno przylegających do pionowej ściany i, mimo że zabezpieczono je częściowo również od góry, raczej trudne są do przejścia przez osoby z lękiem wysokości, gdyż są ażurowe.
Ażurowe schody
Nagrodą po wspinaczce jest płaski grzbiet skały z ruinami górnego zamku i wspaniałe widoki. Przewodnicy pokazują też miejsce, gdzie stał królewski tron.
Na szczycie Lwiej Skały
Ruiny pałacu królewskiego
Drugi taras widziany z góry
Zejście odbywa się początkowo tą samą drogą do tarasu, z którego jest już poprowadzona inna trasa, trawersem wzdłuż skały do miejsca dawnej wieży strażniczej.
Tam, w jaskini obok, dyżurowali wojacy, mając za towarzystwo kolorowe freski, przedstawiające nagie kobiety – może to podobizny tych, które pływały w basenach królewskich ogrodów?
Teraz fresków też strzegą strażnicy i żartem powiedziałam im, że mają najlepszą pracę, co ich szczerze rozbawiło. Niestety wwykonywanie zdjęć fresków jest zabronione.
Z jaskini trasa prowadzi do wąskich schodach w dalszym ciągu wzdłuż ściany, dochodząc do tarasu, na którym oglądaliśmy spektakl erotyczny w wykonaniu pary makaków.
Potem szerszymi już schodami, wśród pozostałości po zabudowaniach fortecznych widocznych na skałkach w postaci ociosów,
stanowiących niegdyś podstawę mocowania drewnianych fundamentów warowni. Ta malownicza, pobudzająca wyobraźnię trasa wiedzie przez las
Zejście traweresm wzdłuż Skały Lwa w Sigirija
Makak na tarasie
Zakochana para
Schody - Sigirija
Resztki po dawnej fortecy
Jak w Górach Stołowych
Po tej ciekawej wycieczce, która dała nam się trochę we znaki ze względu na upał i wędrówkę w słońcu, udaliśmy się w drogę do Kandy, mając dwa przystanki.
Jeden w sklepie z naturalnymi materiałami i bawełnianą oraz jedwabną odzieżą. Po obejrzeniu krótkiego filmu o procesie tworzenia jedwabiu mieliśmy około pół godziny, by zapoznać się ze sprzedawanymi tu ciuchami. Ja dosyć szybko wybrałam jedwabną koszulę dla Stasia o modnym deseniu w pastelowych kolorach (drogą jak czort, ale chciałam kupić synowi coś innego niż T-shirty, które zwykle otrzymuje ode mnie z każdej mojej wyprawy), a potem poleciałam na górę do działu z materiałami, kupowanymi na metry. Chciałam kupić jakiś talon jedwabiu do uszycia historycznej sukni dla siebie lub Asi. Było tu dużo do wyboru zarówno ze względu na kolorystykę, jak i jakość – od zwiewnych jak obłok cieniuteńkich batystów po ciężkie, ozdobione złotą pasmanterią draperie. Można też było kupić gotowe sari. Ciężki wybór… W końcu zadecydował kolor – moja córka lubi zieleń, więc kupiłam jej taki materiał na sari, ozdobiony pionowym złotym szamerunkiem w części wierzchniej i szeroką pasmanterią u dołu. Ciekawe, jak będzie w nim wyglądała? A może przerobi go na historyczną suknię, albo potraktuje jako zasłony w mieszkaniu po babci, które właśnie urządza? Tyle możliwości z 6 metrów jedwabiu kosztującego tylko równowartość 240 zł – tym samym odbiłam sobie koszt koszuli dla Stasia.
Drugi przystanek był jeszcze ciekawszy. Zatrzymaliśmy się w okolicy Matale w ślicznym ogrodzie botanicznym, specjalizującym się w hodowli roślin, używanych w medycynie ajurwedyjskiej.
Mieliśmy bardzo ciekawy wykład na temat specyficznych możliwości leczniczych czy kosmetycznych różnych drzew, krzewów i ziół
z demonstracją ich zastosowania. Towarzyszył nam melanż zapachów. Nie zabrakło też możliwości wypróbowania niektórych z nich na sobie. Ja też sobie na to pozwoliłam.
Dowiedzieliśmy się też o bogactwie przypraw stosowanych w lankijskiej kuchni i dlaczego cynamon cejloński jest unikalny i uważany za najlepszy na świecie.
Ogród botaniczny na Sri Lance - przykład zastosowania skorup owoców do ograniczania ścieżek
Tu też obecne były makaki, śledzące gosci restauracji
Prażenie curry
Oczywiście zaowocowało to tym, że wykupiłam prawie „pół sklepu” z myślą głównie o o prezentach (przyprawy z cynamonem na czele) oraz dolegliwościach moich dzieciach, jak alergia czy bóle zatok, ale też kupiłam coś dla siebie. W dalszym ciągu stosuję olejek do likwidacji pajączków i czekam, aby mi pomógł...
Po południu dojechaliśmy do Kandy i zakwaterowaliśmy się na jedną noc w klimatycznym, starym hotelu, gdzie nocowały ponoć jakieś wysoko postawione osobistości.
Hotel w Kandy
Kandy to była stolica wyspy, miasto, z którego pochodziła dynastia o tej samej nazwie, panująca od XVI wieku. Obecnie odwiedzane jest ze względu na usytuowaną tu świątynię Dalada Maligawa, w której przechowywany jest Ząb Buddy, najświętsza relikwia w tym kraju. Dla Lankijczyków, a zwłaszcza buddystów jest to więc miasto szczególne – coś jakby skrzyżowanie Krakowa z Częstochową.
W dawnej stolicy Cejlonu - Kandy
Świątynia Dalada Maligawa
W czasie buddyjskich uroczystości Esala Perahery, trwających 15 dni przybywają tu tysiące wiernych, uczestniczących w świętych procesjach organizowanych przez 10 nocy. Szkatuła w kształcie stupy, w której zwykle przechowywany jest ząb Buddy, jeden z czterech zabranych ze stosu pogrzebowego mistrza przez jego uczniów (pozostałe są w Indiach), umiejscowiona jest na pokrytym bogatą narzutą grzbiecie najważniejszego słonia idącego na czele gromady ponad 100 innych, niosących ludzi i obiekty związane z 4 najważniejszymi bogami religii hinduistycznych. Do procesji bowiem, zgodnie z cejlońską tradycją synkretyzmu religijnego, dołączają orszaki Naty, następnie Wisznu, potem Kataragamy, a na końcu bogini Pattini. Kolejni dostojnicy, kolejne słonie, a na ich grzbietach, pod ozdobnymi baldachimami, przedmioty związane z każdym z niebiańskich patronów święta. W orszakach uczestniczą też tancerze, wykonujący rytualne ruchy.
Uroczystości mają na celu magiczne wywoływanie deszczu i organizowane są w terminach wyznaczonych przez… wróżbitów. W ogóle Lankijczycy są bardzo zabobonni i różne decyzje życiowe podejmują pod wpływem wróżb – nawet imiona dzieci wybierane są tym sposobem.
Nasz hotel mieścił się naprzeciwko Ogrodów Królewskich, którymi przeszliśmy na teren świątyni. Oczywiście trzeba było zdjęć buty i mieć zakryte ramiona i nogi, żeby wejść do środka. Tam oglądamy wielkie sanktuarium z posągiem Buddy i relikwiarzem jego zęba, na którego straży postawiono pionowo olbrzymie kły słoniowe – bardzo stosownie nadające monumentalności orientalnemu wystrojowi. Wzdłuż całego imponującego ołtarza rozciąga się platforma, na której buddyści składają ofiary w kwiatów a w bocznej części obiektu oglądać można zadziwiające pakiety powiązanych skrawków materiałów, na których umieszcza się prośby do bóstw, niesione w procesjach.
Pomnik mnicha buddyjskiego i wejście do sanktuarium
Świątynia Zęba zachwyca architektoniczną formą
i bogactwem detali zdobniczych
Świątynia stanowiła w przeszłości część kompleksu pałacowego władców królestwa Kandy. Poza innymi obiektami, jak Pałac Królowych, gdzie mieści się obecnie Muzeum Narodowe, zachowała się Sala Audiencyjna, której replikę oglądaliśmy w Colombo na Placu Niepodległości. Jest to otwarty na przestrzał drewniany pawilon ozdobiony rzeźbionymi kolumnami z drewna tekowego, do którego jednak nie wolno się zbliżać.
Sala Audiencyjna w pałacu królewskim w Kandy
Kompleks królewski w Kandy
Za to można wejść do jedynego w swoim rodzaju Muzeum Słonia Radży z wypchanym słoniem, który przez kilkadziesiąt lat do roku 1988 prowadził procesje Esala Perahera. Wzrusza przywiązanie tradycyjne Lankijczyków do tych zwierząt…
Dzień zakończyłyśmy krótkim wieczornym spacerem po mieście, położonym malowniczo nad jeziorem. Wpadłyśmy do drogerii, aby dokupić tu ajurwedyjskich kosmetyków, gdyż były znacznie tańsze od tych oferowanych nam na odwiedzanej przez nas kilka godzin temu plantacji. Ja zaś zajrzałam jeszcze do jubilera – następnego dnia mieliśmy w planie odwiedziny w centrum jubilerskim i chciałam zorientować się w cenach wyrobów.
Drogocenne kamienie i drogocenna herbata po drodze do Colombo