Najciekawszym punktem naszego napiętego programu była tego dnia wycieczka do kolejnej strefy geotermalnej - Waimangu. Mieliśmy tam ponad dwie godziny na to, aby we własnym tempie przejść 4 km drogą wzdłuż doliny do jeziora. Dla osób o słabszej kondycji kursują tu kilka razy w ciągu dnia busy, mające trzy przystanki na trasie.
Na własne oczy mogliśmy zobaczyć, jak wygląda najmłodszy ekosystem na ziemi, w dodatku ciągle się jeszcze formułujący. To było cudowne. Szliśmy najpierw przez gęsty, dziewiczy las z wielkimi paprociami. Ponieważ kierowaliśmy się w dół doliny, mogliśmy ucieszyć oczy jej niespotykanym krajobrazem - niesamowite wrażenie, że niepodzielnie panuje tu przyroda a człowiek jest tylko małym dodatkiem. Było gorąco, a niedawno padał deszcz, więc ziemia parowała a krzewy i świeżo skoszona wzdłuż drogi trawa urzekająco pachniały. Powietrze dźwięczało od bzyczenia cykad a od czasu do czasu wtórowały im tajemnicze ptaki.
Niesamowita, tajemnicza dolina Waimangu
Szliśmy w dół doliny przez gęsty las pełen olbrzymich paproci
To nie palmy - to paprocie drzewiaste, jak w pierwotnym lesie
Śliczna zielona sceneria co jakiś czas zmieniała się w kolorowe obrazy, gdy dochodziliśmy do kolejnych źródeł geotermalnych i jeziorek o różnym kolorycie. Skały przy jeziorkach i na brzegu potoku, który towarzyszył nam przez większość drogi, pokrywały wykwity siarki. Nad wodą często unosiły się opary a strumień miejscami mienił się wieloma kontrastowymi kolorami podwodnych roślin oraz rozlewających się plam różnych minerałów. Przez podeszwy butów czuć było miejscami gorącą ziemię.
Unikalne różowe jezioro
Jestem zachwycona doliną Waimangu
Zbliżamy się do następnego jeziora
Unoszą się nad nim opary
Dalsza droga prowadzi wzdłuż gorącego potoku
Jego wody są niesamowicie zabarwione na kolor zielony dzięki glonom
W potoku widać ujście gejzeru,
z którego wydobywa się siarka, osadzając na powierzchni wody
Mniej więcej w połowie drogi doszliśmy do przepięknego lazurowego stawu, otoczonego bielejącymi pionowymi wapiennymi skałami. Jakież urocze miejsce!
Lazurowy staw
Dalsza część drogi znowu wiodła wzdłuż spokojnego potoku
Pod koniec trasy dolina się rozszerzyła i doszliśmy do największego na świecie naturalnego basenu w wrzątkiem. Zatrzymaliśmy się na dużej nad tym jeziorem, gdyż zadziwiało żółtymi plamami siarki, osadzonymi na skałach oraz rozlewającymi się na wodzie. Ku mojemu zdumieniu, w miejscu, gdzie rozlewisko za małym progiem wodnym było płytkie, brodziły po nim kaczki. Widocznie gorąca woda im nie przeszkadzała.
Dolina się rozszerza
Potok płynie spokojnie, ale ze szczelin skalnych na brzegu unosi się para
Doszliśmy do największego na świecie naturalnego basenu w wrzątkiem
Śmierdzące, gorące bagnisko
Wrzące jezioro
Zasiarczone skały
Kaczki wrzątku się nie boją
Asia O. w dolinie Waimangu
Potok zmierza do dużego jeziora, na brzegach którego gniazdują już nie tylko kaczki – jest to raj dla różnych ptaków. Przyglądaliśmy się im, czekając na stateczek, który miał nas zabrać na godzinny rejs. Jezioro wygląda bardzo spokojnie, toteż zaciekawiła nas jego dramatyczna historia – powstało ono w 1886 roku w miejscu dwóch poprzednich, mniejszych jezior w wyniku erupcji wulkanu, którego krater teraz znajduje się na dnie na głębokiości 125 m. Przy okazji uległy zniszczeniu unikalne na skalę światową wapienne tarasy, takie, jak słynne tarasy w Pammukale, tylko że te były... nie tylko białe, ale też różowe. Można je zobaczyć na zdjęciach, oczywiście tylko czarno – białych, gdyż przed zalaniem były już znaną atrakcją turystyczną. Naprawdę bardzo żałuję, że nie dane jest nam już ich zobaczyć.
Jezioro w Waimangu
Czarne łabędzie
Na jeziorze mieszka rodzina czarnych łabędzi i kormorany
oraz różne rodzaje innych ptaków
Statek przewiózł nas w kierunku drugiego brzegu jeziora, gdzie wkrótce przed naszymi oczyma pojawiły się kolejne gorące źródła. Niektóre z nich uaktywniają się co kilkanaście minut i wytryskują parą. Zatrzymaliśmy się naprzeciwko takiego miejsca i przez dłuższą chwilę obserwowaliśmy, jak taki gejzer rośnie w oczach. Później popłynęliśmy powoli wzdłuż brzegu i spotkaliśmy jeszcze kilka takich gejzerków. Przyznam się, że pstrykałam zdjęcie za zdjęciem.
W końcu przypłynął stateczek
którym popłynęliśmy na drugi brzeg
Czekaliśmy tu na wybuch gejzera
podziwiając zasiarczone skały
No i wybuchł...
potem podpłynęliśmy kawałek dalej, aby obserwować inne gejzery
Skały zabarwione różnymi minerałami - szczególnie związkami żelaza
Tu też czekaliśmy na obudzenie gejzeru
Doczekaliśmy się- był bardzo malowniczy
Obok, gejzer, który rozsiewa siarkę
Dymiące skały doliny Waimangu
Spacer po jeziorze i powrót busem zakończył nasz pobyt w tym niesamowitym miejscu
c.d - Nowa Zelandia - Agrodome
Powrót do strony głównej o Australii i Nowej Zelandii
Powrót do strony głównej o podróżach