Wieczorem zatrzymaliśmy się na nocleg nad jeziorem Manapouri, drugim co do głębokości jeziorem nowozelandzkim (444 m), okolonym górami. Tu wreszcie mieliśmy czas i okazję (urodziny Czesia), aby spotkać się razem całą grupą i poznać się bliżej, gdyż spędzaliśmy tu dwie noce i nie trzeba było wstawać wcześnie rano i się pakować.
Tu nocowaliśmy
Droga z Quinnstone nad jezioro Manapouri
Jezioro Manapouri
Następnego dnia czekała nas całodniowa wycieczka do serca Milford Sound. Nasza trasa prowadziła na początku wzdłuż jeziora Te Anau a dalej przez bezludne tereny Fiordlandu w kierunku jednego najbardziej znanych w Nowej Zelandii fiordów. Przedzieraliśmy się przez Alpy Południowe, najpierw szeroką polodowcową Doliną rzeki Eglinton, a potem coraz wyżej wśród starożytnych alpejskich lasów i tryskających wodospadów aż do przełęczy, którą częściowo przekracza się tunelem.
Jezioro Te Anau
Szeroka dolina polodowcowa rzeki Eglinton
Góry otaczające dolinę
Tam jedziemy - w Alpy Południowe
Po drodze zatrzymywaliśmy się na postoje w różnych charakterystycznych miejscach. Jednym z nich były ukryte wśród gęstego, dziewiczego lasu Jeziora Lustrzane. Pochodzenie nazwy nie jest trudno rozszyfrować: w niepozornych małych taflach wody odbijają się majestatyczne góry Earl Mountains. Wizerunek jest doskonały, jakby góry rzeczywiście odbijały się w lustrze, tylko przepływające kaczki czasem psują precyzję, powodując zmarszczki na wodzie. Koło jeziorek przechodzi się po kładce, zagłębiając się w gąszcz endemicznych krzaków i omszałych drzew.
W jeziorze Lustrzanym odbija się wizerunek góry
Góry Earl Mountains
Koło jeziorek przechodzi się po kładce wśród pierwotnej roślinności
Dalsza droga doprowadziła nas do jeziora Gunn, zagłębionego w lesie o gęstym poszyciu i charakterystycznych wysokich paprociach. Zakończenie jeziora zbiegające się z obniżeniem wzgórz skojarzyło mi się ze znanym widokiem z filmu „Drużyna pierścienia”, gdy członkowie załogi dopływają do Amon Hen, ale, jak później się dowiedziałam, te ujęcia nie były kręcone tu, tylko nad jeziorem Mavora. Natomiast wspaniały, bujny las, który porastał góry na naszej trasie po Fiordlandzie i przez który przedzierała się szosa wąwozem, wykarczowanym wśród poplątanych krzaków i gęstego poszycia, jak najbardziej mogły służyć za filmowy las Fangorn. Cały czas jechaliśmy tą przepiękną drogą, trawersując z drugiej strony zalesioną dolinę z widokiem na coraz wyższe góry. Na zboczach niektórych lśniły połacie śniegu i gdzieniegdzie pojawiały się cienkie strumyki wodospadów.
Jedziemy przez gęste lasy deszczowe
Z coraz wyższych szczytów spadają cienkie nitki wodospadów
Krótki przystanek zrobiliśmy na strumieniem w miejscu nazwanym Monkey Creek, gdzie wśród gęstych krzaków na zboczu można przy większym szczęściu spotkać zieloną papużkę kea. My tego szczęścia nie mieliśmy, ale miejsce było przeurocze. Krystaliczne wody strumienia radośnie wiją się po kwitnącej łące, omijając obrzucone białym kwieciem krzewy, przypominające jaśmin. Bliższe szczyty zielone od buszu, dalsze spadziste, nagie, szare i ponure, poprzecinane są strużkami wodospadów.
Monkey Creek, gdzie można spotkać papużki kea
My niestety ich nie widzieliśmy, ale i tak było pięknie
Z urwistych szczytów spadają kasady wodospadów
Tu na parkingu czasem grasują papugi kea
Malownicze góry kryją w sobie geologiczne ciekawostki
Potem droga prowadzi coraz wyżej serpentynami, las zamienia się w busz z pojedynczymi karłowatymi drzewkami, oblepionymi mchami. Pojawiają się granitowe głazy a góry coraz bardziej przypominają niedostępne Alpy. W końcu dotarliśmy do tunelu Homera, wydrążonego w granitowej skale, który budowano przez 20 lat, aby skrócić drogę do Milford Sound i umożliwić łatwiejsze pokonanie szczytów Alp Południowych. Tunel liczy 1270 metrów a skały w środku są czarno – białe. Przy wylocie tunelu postawiono – coś niesamowitego – plac zabaw dla papużek kea, składający się w różnych huśtawek, obręczy, drążków i patyczków powiązanych ze sobą (w celu prób ich rozwiązywania). Papużki kea są bardzo inteligentne, ciekawskie i często bawią się tu częściami samochodowymi (potrafią wyrwać uszczelki) a nawet oznaczeniami drogowymi.
Wjeżdżamy serpentynami pod górę
Pod tą górą przejechaliśmy tunelem Homera
Zjazd serpentynami po drugiej stronie tunelu roztacza przed naszymi oczami fantastyczne widoki na kolejną dolinę. A kolejny przestanek w Chasm umożliwił nam krótki, zaledwie kilometrowy, ale spektakularny spacer po dziewiczym lesie, który jako żywo kojarzył mi się z lasem Fangorn ze Śródziemia – wysokie drzewa o pniach pokrytych naroślami i mchem, poplątane krzewy, wysokie trawy i cudowne, olbrzymie paprocie na wysokich „nogach”, będące symbolem Nowej Zelandii.
Zjeżdżamy w dół, patrząc na szczyty pokryte lodowcami
Spacer po dziewiczym lesie w Chasm
Gęsty las z wysokimi, omszałymi drzewami i bujnym poszyciem kojarzył mi się z Fangornem ze Śródziemia
Fangorn...
Omszałe drzewa z naroślami - czy jedno z nich to nie Drzewiec? W każdym razie jakiś Ent...
Spacerujemy po lesie w Chasm, czy trafiliśmy do tolkienowskiego Śródziemia?
Rozglądam się, czy spotkam jakiegoś Enta, czyli pastucha drzew
Niesamowicie olbrzymie paprocie są symbolem Nowej Zelandii
Wiola w dziewiczym lesie
Dróżka wije się wśród tej rozbuchanej zieloności i prowadzi do wodospadu, gdzie rzeka Cleddau wyrzeźbiła sobie tunel przez skałę. Stojąc na mostku można obserwować kipiel wodną pod sobą i ciekawe formacje skalne, wyszlifowane przez wodę.
Rzeka Cleddau to typowa górska rzeka,
czyli bardzo malowniczy potok,
który potrafił wyrzeźbić takie niesamowite dziury w skałach
Można je obserwować z pomostu
Chasm to wyjątkowe, urocze miejsce
Przez Fiordland prowadzi z Te Anau do fiordów czterodniowy pieszy szlak turystyczny o długości 53 km, wiodący dolinami i górami, na wstęp do którego trzeba się zapisywać kilka miesięcy wcześniej, gdyż dozwolono na nim przebywać tylko 60 osobom jednocześnie. Drugi podobny szlak prowadzi do Zatoki Zwątpienia.
Przez góry i doliny Fiordlandu prowadzą dwa szlaki turystyczne z Te Anau do fiordów
Po osiągnięciu Milford Sounds popłynęliśmy w rejs po fiordzie Milford. W zatoce przywitał nas znany z pocztówek widok ze skałami, koło których wpływa się do fiordu. Wejściem na pokład statku sterują członkowie załogi, którzy kierują pasażerów od razu do wyznaczonych miejsc przy stołach, gdyż półtoragodzinna podróż rozpoczyna się lunchem – zresztą bardzo bogatym, urozmaiconym i pysznym. Po lunchu i ewentualnych nasączeniu organizmu różnymi płynami można było wreszcie wyjść na pokład, aby podziwiać fiord. Płynęliśmy w skalnym kanionie między pionowymi, zrytymi przez lodowiec ścianami, porośniętymi gęstym lasem deszczowym i okraszonymi malowniczymi wodospadami.
Zatoka Milford Sound
Statek wycieczkowy, pływający po fiordzie Milforda
Skała, znana z wielu zdjęć, wyznaczająca wejście do fiordu
Ja w Milford Sound
Płyniemy po fiordzie Milforda
Nowozelandzki fiord
Fiord Milford
Malownicze wodospady w fiordzie
Prom dopływa do Morza Tasmana, ale niestety nie wpływa na nie, a szkoda, gdyż można tu podobno obserwować delfiny. W drodze powrotnej podpływaliśmy pod wodospady i skały, na których wylegiwały się foki. Przybliżaliśmy się do wodospadu aż do punktu, gdzie szalejący wodny pył moczył pokład. Niektórzy z nas nie uciekali przed prysznicem, tylko świetnie się przy tym bawili.
Ujście fiordu do Morza Tasmana
Podpływaliśmy do wodospadów
Mroczny fiord
Na skałach wylegują sie foki
Foczka, mieszkająca w fiordzie Milforda
Ja w Fiordzie Milford
Te zdjęcia zrobiła mi Asia K. Ostatnie 14 zdjęć fiordu pożyczyłam od Wioli i Asi K.
Droga powrotna z fiordu nad jezioro Manapouri wiodła tą samą szosą. Na dłuższy postój zatrzymaliśmy się nad jeziorem Te Anau, drugim co do wielkości jeziorem Nowej Zelandii. Tu w sklepie zakupiliśmy jakieś prezenty, a ja w szczególności biżuterię z błękitno – zielonej muszli paka, która występuje tylko w Nowej Zelandii (Maorysi przyozdabiali nią swoje rzeźbione domy).
Jezioro Te Anau
Te Anau
Niezwykły kościółek nad jeziorem Te Anau - cały przeszklony wtapia się w krajobraz
Spacer przez teren nad jeziorem, który tu odbyliśmy, bardzo nam się przydał a dodatkowo nas wyedukował ornitologicznie. Widzieliśmy kilka ptaków, które występują tylko w Nowej Zelandii. Przy ścieżce na drzewie siedział ptak tui. Na tym terenie, zwanym Te Anau Bird Sanctuary, można spotkać wolno żyjące lub wyeksponowane w wolierach różne endemiczne ptaki, w tym żywą legendę - ptaka takahe, żyjącego w czasach strusia Moa, czyli w czasach zasiedlania Nowej Zelandii przez Polinezyjczyków, o którym myślano, że już nie istnieje (tak jak wybity do ostatniego ptaka Moa), dopóki nie odkryto go na nowo w 1948 r właśnie w Fiordlandzie.
Spacer nad jeziorem Te Anau
Na terenie Te Anau Bird Sanctuary w spokoju mieszkają różne endemiczne ptaki Nowej Zelandii - po lewej na drzewie siedzi tui
Zaginiony i odnaleziony w Fiordlandzie ptak takahe
Legendarne takahe
Wieczór spędziliśmy nad jeziorem Manapouri, które, w scenerii ciemnych chmur i zalesionych gór, wyglądało bardzo nastrojowo. Stalowoszare pomarszczone wody jeziora sprzyjały kontemplacji a popielato- niebieski zarys ostrych szczytów przypominał, że zostały one wybrane jako filmowe Mgliste Góry w Śródziemiu w ekranizacji "Drużyny Pierścienia".
Zmierzch nad jeziorem Manapouri
Nastrojowe jezioro. W tle Mgliste Góry ze Śródziemia
Krajobraz z mewą
Pochmurno, ponuro, tajemniczo...
c.d - Nowa Zelandia - Rotoua
Powrót do strony głównej o Australii i Nowej Zelandii
Powrót do strony głównej o podróżach