Przylecieliśmy do Agadiru z samego rana i dzięki temu zyskaliśmy 1 dzień, gdyż reszta grupy dolatywała wieczorem.
Agadir jest ładnie położonym miastem
Wykorzystaliśmy ten czas na spacer po mieście, odwiedzając małe ZOO, w którym byliśmy już wcześniej. ZOO jakby jeszcze skarlało, ale zwierzęta są te same co dawniej. Ze względu na cień jest to miejsce chętnie odwiedzane przez rodziców z dziećmi. ZOO prezentowane jest jako miejsce pobytu typowych dla Maroka zwierząt i oczywiście są tu kozy, które skaczą po drzewkach argoniowych, antylopy, ale co tu robi kangur i amazońskie papugi?
5
Kozy
Antylopy
Jeleń, kangur i lama
Portety pawia
Papugi
Zza krat
Przez resztę dnia oddaliśmy się przyjemności spacerowania wzdłuż plaży od jednego końca miasta do portu i z powrotem ( w jedną stronę 7 km), co w przypadku plaż marokańskich jest rzeczywiście wyjątkowo miłe. Plaża szeroka, płaska, o mięciutkim, gładki piasku, delikatnym jak lessowy pył, czysta. Schodząca łagodnie do wody, dzięki czemu można zagłębić się w ocean daleko od brzegu. Woda przez to ciepła, miękka z bardzo łagodnymi falami. Obmywa stopy łagodnie, iskrzy się w słońcu, rozlewając po piachu drobniutkimi, rozedrganymi strumyczkami. Trzeba tylko uważać, aby nie spalić się na słońcu, którego mocy nie czuje się.
Plaża w Agadirze
Spacer po plaży
Doszliśmy tak brzegiem oceanu wzdłuż promenady, otoczonej ładnymi hotelami, do osiedla, które za naszej poprzedniej bytności dopiero się budowało. Ekskluzywne apartamenty, strzeżone i podbudowane równie ekskluzywnymi sklepami stoją chyba w większości niewykorzystane, gdyż ceny są dla przeciętnego Marokańczyka zaporowe. Marina jachtowa również świeci pustkami, zwłaszcza, gdy się porówna ją z mariną na Costa Smeralda czy w Tunezji. Stanowczo Agadir jest za mało rozreklamowany, a przecież plaże są tu najpiękniejsze ze wszystkich, które widzieliśmy do tej pory.
Ku kazbie
Ekskluzywne osiedle na wybrzeżu i w oddali port
Za osiedlem – inny świat. Port rybacki, gdzie w dzień cumują ubogie łodzie a rybacy i robotnicy w dziurawych i poplamionych ubraniach leniwie wykonują konserwacyjne czynności, czekając na wypłyniecie na nocny połów. W tle – z jednej strony wielkie okręty wojenne sąsiedniego portu i trawlery, służące do połowu sardynek a z drugiej – wzgórze z murami kazby z charakterystycznym napisem, który rozświetla się nocą: „Bóg, ojczyzna, król”. Dwa kontrastujące ze sobą światy.
Port rybacki
W oczekiwaniu na połów
Wzgórze z kazbą i ekskluzywnym osiedlem na wybrzeżu
Na kolację wróciliśmy do hotelu przed godziną 19, zgodnie z ostrzeżeniem , aby w czasie śniadania ramadanowego po mieście się nie włóczyć. Kilkupiętrowy hotel z wysokim holem, wykończonym po arabsku stoi na południowych obrzeżach Agadiru, trochę oddalony od oceanu, w miejscu, gdzie dopiero budują się przyszłe hotele. Na szczęście bez problemu można było w recepcji wymienić pieniądze a niedalekim sklepiku kupić, mimo Ramadanu, wodę i małe „co nieco” na następny dzień podróży.
Wracamy do hotelu
W restauracji funkcjonował szwedzki bufet, ale przy mięsach stał kelner, który nakładał porcje. Był pełen dobrych chęci, aby nauczyć się chociaż paru słów po polsku (większość gości tego hotelu stanowili Polacy). Mój mąż Staś jest wegetarianinem i w związku z tym bacznie przygląda się każdej potrawie, którą ma na stole, zanim jej dotknie. Na szczęście jada ryby. Podeszliśmy do stołu razem i pokazując na panierowany kawałek, który kelner chciał mu nałożyć, stwierdziłam: „Rybka”, wobec czego Staś podsunął kernerowi talerz a ten nałożył mu porcję i powtórzył całkiem poprawnie „Rybka”. Obok zauważyłam sos wyglądający na bezmięsny i beztłuszczowy i powiedziałam do męża: „Weź jeszcze to” a kelner pilnie powtórzył „Wezjeteto”... Już po chwili słyszeliśmy jak tłumaczył następnym gościom, że sos nazywa się „Wezjeteto”. Tym samym stałam się matką chrzestną nowej marokańskiej potrawy ;)
Wieczorem poszliśmy jeszcze na krótki spacer nad ocean a resztę czasu spędziliśmy w hotelowym pokoju, podziwiając z góry panoramę oświetlonego miasta
Wieczorem byczymy się w hotelu i odlądamy panoramę miasta z góry
Dzień II - Taroudant i Taliouine - w kraju Berberów
Powrót do strony głównej o Maroku
Powrót do strony głównej o podróżach