Następny dzień rozpoczynamy od zwiedzania portugalskiej cytadeli w El Jadida. Otoczona dobrze zachowanymi murami obronnymi z kilkoma basztami bramnymi zachowała swój portugalski charakter, ale sama obecnie jest miejscem opuszczonym i popadającym w ruinę. Niegdyś zamieszkała przez chrześcijan i Żydów, a obecnie przez biedotę arabską, nie jest tak modna jak Essaouira, więc nie ma jej szczęścia do nowych mieszkańców, którzy tchnęliby do zamarłego miasteczka nowego ducha i zastrzyk pieniędzy. Port u stóp cytadeli też ma za sobą lata świetności - ze względu na zamulenie dna przez duże prądy oceaniczne korzystają z niego tylko małe łódki rybackie. Za to jest to miejsce bardzo romantyczne.
Portugalska cytadela w El Jadida
Opuszczone miasto
Ze względu na zamulenie dna do portu wpływają tylko małe łódki
Po obejściu dawnej cytadeli dookoła, spotykamy się z „panią Cysterną” – jak przedstawia ją Ala – pokaźnych rozmiarów panią w różowej galabii, która wprowadza nas do najcenniejszego zabytku El Jadidy, czyli podziemnej cysterny na wodę, odkrytej niedawno przypadkowo podczas prac remontowych we wznoszącym się nad nią domu. Około 500- letnia cysterna, przypominająca kryptę kościelną dzięki kolumnom i łukom, na których wsparte jest sklepienie, służyła najpierw do przechowywania wody na wypadek oblężenia, a potem jako zbrojownia i szkoła fechtunku portugalskiego garnizonu. Miasto El Jadida podobno ożywa w lecie, kiedy to ściągają tu mieszkańcy Marrakeszu, chroniąc się przed sirocco – gorącym wiatrem znad Sahary.
Portugalska cysterna
Udajemy się do Casablanki. Już podczas zbliżania się do miasta z daleko przyciąga wzrok wysoki minaret meczetu Hassana II, postawionego ze składek całego społeczeństwa, jako dar dla ojca obecnego króla. Otwarty w 1993 roku meczet jest olbrzymi, największy na świecie po Mekce i Medinie.
Zbudowany wprost na wodzie, widoczny jest z morza z odległości setek kilometrów, a długa na 32 km wiązka laserowa wskazuje Mekkę. Imponuje zresztą nie tylko rozmachem, również przepychem dekoracyjnym.
Nad jego wykończeniem pracowało około 30 tys. rzemieślników, niektóre zapomniane profesje zostały z tej okazji odtworzone w specjalnych szkołach artystycznych.
Ściany z marokańskiego marmuru, częściowo pokryte mozaikami olśniewają finezją.
Do wnętrza prowadzą tytanowe drzwi, również misternie zdobione.
 
Meczet Hassana II w Casablance
Mozaiki, stiukowe arabeski i tytanowe drzwi
Ale sama sala główna, mieszcząca 20 tys. wiernych, choć przepiękna, jest przytłaczjąca swym ogromem i według mnie raczej nie sprzyja modlitewnemu skupieniu.
Podziw wzbudza natomiast zastosowanie współczesnych rozwiązań technicznych w tej tradycyjnej świątyni: olbrzymi dach może być rozsuwany na czas uroczystości, a środkiem marmurowej posadzki w systemie połączonych kanałów puszczana jest woda. Zachwycają mnie też nawy boczne, których sklepienia podtrzymywane są przez kolumny o finezyjnie powycinanych kapitelach. Każdy sufit wykończony jest barwnymi drewnianymi inkrustacjami.
Całości dopełniają niezwykłe ażurowe kinkiety z drewna cedrowego.
Łuki, kapitele i drewniany kinkiet
Finezyjnie rzeźbione kapitele i złocone sklepienie
Pod ziemią mieszczą się rytualne łaźnie męska i żeńska, mające tradycyjny arabski charakter, chociaż również bardzo obszerne. Aż żal, że cały ten olbrzymi obiekt - prawdziwe arcydzieło islamskiej architektury - nie jest często wykorzystywany do religijnych spotkań (każde miasto posiada przecież własne meczety). W sumie więc meczet w Casablance służy raczej jako swoisty pomnik potęgi arabskiego zdobnictwa.
Casablanka jest nowoczesną metropolią, gospodarczą stolicą Maroka. Ładny plac Mohammeda V (dziadka obecnego króla) ma przypominać o twórcy niepodległości tego kraju. Sporo budynków reprezentuje elegancki styl art deco. Biedniejsze dzielnice, tutejsze slumsy, zamknięto za murami.
Casablanka - Plac Mohammeda V
Dojeżdżamy do stolicy Maroka, Rabatu. I od razy wjeżdżamy przez wielką bramę do dzielnicy rządowej. Mieszczą się tu zarówno budynki użyteczności publicznej, jak biuro premiera, ministerstwo i szkoła koraniczna, ale też pałac królewski, domy premiera i członków panującej dynastii, ich służby ( w większości jest to stanowisko dziedziczne: cała służba wywodzi się od dawniejszych niewolników murzyńskich). Jest też meczet królewski i budynki gwardii. Swoiste miasto w mieście, otoczone murami, zatopione w kwitnących ogrodach, ale ogólnodostępne.
Rabat - brama wjazdowa do dzielnicy rzadowej
W tym mieście za jeszcze jednymi murami mieszka król Muhammed VI z rodziną. Przed mauretańską bramą główną pełnią służbę przedstawiciele najważniejszych rodzajów sił zbrojnych kraju. Spokojnie pozują do zdjęć. Osobista gwardia króla pięknie się prezentuje w czerwonych mundurach.
Druga brama do królewskiej posiadłości to arcydzieło arabskiej ornamentyki i ostentacja bogactwa – wykonane z tytanu wrota całe pokryte są złotem.
Długo stoimy przed nimi i podziwiamy je.
Za nimi jest siedziba człowieka, który jest bardzo bogaty i sprawuje prawie autokratyczne rządy, jak jego ojciec, ale próbuje też wprowadzić w kraju demokratyczne, gospodarcze i obyczajowe reformy.
Elementy zdobnicze królewskiej bramy można podziwiać długo
Przez bramę przechodzi sługa, którego można rozpoznać po białej galabii, czerwonym fezie i żółtych baboszach (rodzaj wsuwanych pantofli arabskich).
Rabat został stolicą Maroka na początku XX w. za czasów francuskiego patronatu. Większa część miasta otoczona jest murami w kolorze ochry wykonanymi tradycyjną technologią marokańską pise: cegły sklejane są mieszaniną żwiru, gliny i białek kurzych.
Do miasta prowadzą wielkie bramy.
Przekraczamy jedną z nich, aby przejść do starożytnej dzielnicy Chellah i spotykamy kolorowo ubranego Murzyna w wyszywanej muszelkami czapeczce z długim chwościkiem, którym młynkuje nad głową, wybijając jednocześnie na bębnie rytm gnava.
Mury obronne Rabatu; Murzyn demonstrujący pieśni gnava
Wśród kwitnących krzewów bugenwilii, pomarańczowych mandarynek, bambusowych zarośli, trującej datury i palm schodzimy w dół w kierunku rzeki, gdzie przez 1300 lat był port Sala Colonia.
I roztacza się przed nami sielski a zarazem romantyczny widok.
Starożytna dzielnica Chellah
Szeroka, zielona nadrzeczna dolina poszatkowana jest ruinami rzymsko - berberyjskiego miasta, wśród których gdzieniegdzie bieleją kopuły marabutów – grobowców lokalnych muzułmańskich świętych. Nad nimi zaś góruje stary minaret, przykryty jak czapą bocianim gniazdem i kikuty wyschniętych drzew, również udekorowane gniazdami z naszymi swojskimi ptakami. Stada bocianów spędzają w tej starożytnej, zacisznej krainie swoje zimowe wakacje. Nad całą okolicą rozlega się znajomy klekot. Boćki są wszędzie, na murach ruin, na szczycie minaretu; na niektórych drzewach mieszka zgodnie kilka rodzin.
Raj bociani
Jedni mieszkają we wspaniałym apartamencie na meczecie, a inni -
w wieżowcu :)
Dawne miasto rzymskie służyło w XIII w. późniejszym sułtanom jako cmentarz muzułmański (dobrze zachowany został grobowiec Czarnego Sułtana i jego chrześcijańskiej żony), mieściła się też tam szkoła koraniczna, z której pozostały ruiny z widocznym
mihrabem i obrzędowe baseny.
Szkoła koraniczna
W dawnej łaźni hodowane są obecnie węgorze, które są odwiedzane przez muzułmańskie kobiety, mające trudności z zajściem w ciąże – podobno te święte ryby im pomagają, ale ja myślę, że to raczej zasługa naszych bocianów.
Sadzawki pilnuje jeden stary muzułmanin i karmi on również koty, których tu jest zatrzęsienie. Koty różnej maści - niektóre szylkretowe, bardzo ładne - łaszą się, dopraszając o jedzenie. Niestety są wśród nich też osobniki chore.
Tradycyjnie przekazuję im pozdrowienia od Łobuzka, wywołując wesołość wśród członków naszej grupy. Na odchodnym jeszcze raz omiatam wzrokiem to urocze miejsce.
Karmiciel kotów i węgorzy
Ukwieconą dolinę Chellach zamieszkują obecnie bociany i koty
Jedziemy do mauzoleum dwóch ostatnich królów: Muhammada V i jego syna, Hassana II. Akurat pojawiamy się w chwili uroczystego ściągnięcia flagi z masztu przy mauzoleum. Przy wstrzymanym ruchu ulicznym i odegranym hymnie, oddział umundurowanych na czerwono gwardzistów z dwoma kawalerzystami na koniach odmaszerowuje z flagą w kierunku koszar.
Warta przed wejściem do mauzoleum
Zmiana warty
Idziemy dalej na wzgórze, skąd roztacza się piękna panorama Rabatu, do wieży Hassana – dosyć przysadzistej budowli w kolorze ochry ozdobionej koronkową ornamentyką. Jest to minaret meczetu, który budowany był w XII w., ale nigdy nie został ukończony, a dodatkowo to, co już powstało, zostało zburzone w czasie trzęsienia ziemi w połowie XVIII w. Duży plac przed minaretem porasta las resztek kolumn, które pierwotnie były częścią rzymskiego miasta Volubilis, ale zostały tu przewiezione na mułach.
Wieża Hassana
Na placu postawiono antyczne kolumny, przywiezione z Volubilis
Po drugiej stronie wzgórza lśnią bielą w słońcu dwa mauzolea ostatnich królów. Obydwa zbudowane w tym samym lekkim stylu mauretańskim z wejściami pod ”koronkowymi” łukami, połączone są pomieszczeniami do dokonywania rytualnych ablucji, wykończonymi mozaikami ściennymi i finezyjnymi arabeskami stiukowymi nad łukami. Przed wejściem do mauzoleum Hassana II stoi duży złoty świecznik o oryginalnym kształcie. A na straży - malowniczy gwardzista królewski.
Mausoleum Hassana II
i Muhammada V
Typowa arabska fontanna i nietypowy świecznik
W podziemiach znajdują się łaźnie do ablucji
W środku - przepych: złota kopuła sufitu – majstersztyk roboty snycerskiej, pokrywa salę ze ścianami z mozaiką i przepiękną marmurową podłogą ułożoną z kamieni o nietypowej kolorystyce. Wiecznie świecące złote kandelabry oświetlają skromny, biały nagrobek ostatniego króla, przy którym czuwa imam, odczytujący modlitwy z Koranu.
Imam czyta Koran przy królewskim grobie
Hassan II zmarł śmiercią naturalną w 1999 r., po blisko czterdziestoletnim panowaniu i przeżyciu 3 zamachów na swoje życie, zorganizowanych przy poparciu wojska przez jego najbliższego współpracownika generała Ufkira. W jednym zamachu zastrzelono 100 ludzi przebywających w pałacu królewskim na uroczystościach urodzin króla (król ocalał, chowając się w łazience). Wkrótce potem 3 wojskowe odrzutowce ostrzelały samolot, w którym Hassan II wracał do kraju. Król wykazał się znowu zimną krwią, mówiąc przez radio do pilotów, że tyran nie żyje, co spowodowało zakończenie akcji. Nic dziwnego, że Marokańczycy uważali, że ich władca obdarzony został baraką przez Mahometa, od którego pochodzi jego dynastia Almohadów. Z kolei Muhhamed V czczony jest przez Marokańczyków jako bohater narodowy, który jeszcze jako sułtan chciał uniezależnić swój kraj od wpływów francuskich, był za to deportowany na Elbę i Madagaskar, aby w końcu uzyskać dla Maroka niepodległość w 1956 r.
Zachód słońca po tym długim i pełnym wrażeń dniu oglądamy w murów kazby w Rabacie, do których dostajemy się przez wąskie i kręte uliczki biało-niebieskiej mediny.
Z góry widać ujście rzeki do oceanu oraz miasto Sala, leżące po przeciwnej stronie rzeki, które miało ciekawą historię, gdyż w XVII w. było stolicą republiki pirackiej.
Z braku komunikacji miejskiej mieszkańcy poruszają się dziś między obu miastami taksówkami i widzieliśmy, jak się to odbywa: do jednego samochodu wchodzi 7, 8 osób, a kolejka do taksówek ciągnie się dookoła całego sektora ulic.
Medina i kazba w Rabacie
Leżące po drugiej stronie rzeki miasto Sala
Dzień IV - Meknes, Volubilis
Powrót do strony głównej o Maroku
Powrót do strony głównej o podróżach
Odnośniki:
Mihrab - nisza modlitewna zwrócona w kierunku Mekki z powrotem