Dziś w piękny, choć mroźny dzień śledziłam wzrokiem z Kalatówek zimowy szlak prowadzący z Kasprowego Wierchu przez Goryczkową Dolinę do Kuźnic. Szlakiem tym a właściwie brzegiem nartostrady w marcu 1954 r. zsuwała się, częściowo schodząc, a częściowo ślizgając na pupie, moja mama, będąca wtedy w czwartym miesiącu ciąży. Ze mną.
Rejon Kasprowego Wierchu widziany z Kalatówek
Zejście 900 metrów w dół po kopnym śniegu, blisko wyślizganej nartostrady, po której mknęli narciarze, zajęło jej kilka godzin. Była zziębnięta, przemoczona, wystraszona i wściekła. Wściekła na swojego męża, zapalonego narciarza, który wywiózł ją – początkującą narciarkę, jeżdżącą do tej pory tylko na oślej łące – na Kasprowy Wierch i puścił na nartach w dół, mówiąc, aby zjeżdżała za nim.
Kasprowy Wierch - stąd mama zjeżdżała, będąc ze mną w ciąży; obok mój tata na nartach
dalej mama już tylko zsuwała się - mama lepiej prezentowała się na nartach, niż na nich zjeżdżała
Moi rodzice poznali się rok wcześniej właśnie w górach, w Krynicy Górskiej, na dansingu w modnej wówczas willi Patria. Tata od razu zakochał się w pięknej, wesołej dziewczynie, która była duszą dansingowego towarzystwa i świetnie tańczyła. Pobrali się 4 miesiące później i wszystko było dobrze, dopóki mama nie zaszła w ciążę. Odmienny stan mama znosiła ciężko i tata stracił w jej osobie kumpla. Gdy mama w czwartym miesiącu ciąży poczuła się lepiej, pojechali do Zakopanego i tam mama nie sprawdziła się w roli narciarza na tej słynnej trasie... Nie wiem dziś, czyjej lekkomyślności bardziej się dziwić, mamy czy taty? Chyba jednak taty, bo on Tatry zimą znał dobrze – od lat jeździł po tych trasach.
Zastanawiam się, na ile ten ówczesny paniczny strach wsączył się do tej malutkiej istotki, którą wtedy mama nosiła w sobie. Może temu należy przypisać fakt, że nigdy nie nauczyłam się zjeżdżać na nartach, mimo wieloletnich wysiłków mojej córki, która wykazywała do mnie nieziemską wręcz cierpliwość na oślich łączkach Korbielowa czterdzieści lat później. Mimo wielu prób nabycia umiejętności płużenia, skręcania i zatrzymywania się, na trochę większą szybkość, nabieraną przez przymocowane do mego spodu deski, reagowałam jednakowo – krzykiem, że „to się rusza” i łapaniem bezpieczniejszego kontaktu z ziemią, czyli siadaniem na pupie.
Tak więc jeździć na nartach nie nauczyłam się i zimą góry, poza pięknymi widokami i orzeźwiającym powietrzem, mogą dla mnie nie istnieć. Ale latem... latem nie wyobrażam sobie, aby nie zrobić choć krótkiego wypadu w góry. Bo ja góry uwielbiam!
Nie tylko dla ich piękna. Tylko w górach czuję się tak swobodna, niezależna a jednocześnie wtopiona w naturę, że stanowię jej część. Tylko w górach trud i zmaganie się z własną słabością tak jednoznacznie przemienia się w poczucie satysfakcji i sukcesu. I jeszcze nagrodą za to są nieziemskie widoki! Tylko tu czuję się tak blisko Boga, jakby był na wyciągniecie ręki.
Tylko w górach oddycham pełną piersią, mimo zadyszki o jaką przyprawia mnie zdobycie szczytu. One nadają właściwej proporcji naszym codziennym zmaganiom i frustracjom.
A zaczęło się wszystko w Tatrach. Nasiąknęłam nimi od najmłodszych lat – prawie od poczęcia. Przyjaciółka mojej mamy, Tala Żupańska, wyszła za mąż za zakopiańczyka, zamieszkała tam na stałe i odkąd skończyłam 2 lata jeździliśmy do niej zimą i latem. Może dlatego Tatry są dla mnie najpiękniejszymi górami i stawiam je na pierwszym miejscu w górskim rankingu. W ciągu mojego przeszło półwiecznego życia schodziłam wiele pasm górskich w Polsce i za granicą, ale to tutaj ciągle wracam. Nasze dzieci, przyzwyczajane od małego do wędrówek górskich, również zaraziły się naszą pasją górską.
Gosia - synowa - w Tatrach (zdjęcie robione przez syna)
Staś junior na Rysach (zdjęcie robione przez synową)
Nasze dzieci Asia i Staś w Tatrach
Ta strona WWW poświęcona jest górom, tym, które poznałam i pokochałam. Nie jest przewodnikiem, ale retrospektywną wędrówką śladami przebytych niegdyś i migoczących plamami słońca przeświecającego przez korony drzew tras, osnutych mgłą hal, operlonych mżawką mchów, dymiących skalnym pyłem piarżysk i klekoczących echem osuwających się skalnych okruchów grani.
Wędrówką udokumentowaną zdjęciami.
W Słowackim Raju i Słowackim Krasie
W korsykańskich górach
Alpy Julijskie
Gelady i Staś senior w Górach Simien w Etiopii
Wędrówki po jedynych w swoim rodzaju Tatrach
 : Uroki Pienin
Beskid Sądecki - leśne trakty i górskie łąki ulubionego regionu mojego męża