logo

Sri Lanka i Malediwy

Colombo

Po około 12 godzinach nocnego lotu z międzylądowaniem gdzieś w Emiratach Arabskich, wymęczona tym, że nie udało mi się jakoś zasnąć na dłużej, mimo sporego miejsca na moje nogi w samolocie, wylądowaliśmy w Colombo. Przy wyjściu z budynku portu lotniczego buchnęło w nas lepkie gorąco.

Wyszliśmy na parking dla autobusów, gdzie czekała już na nas nasza przewodniczka i środek lokomocji, który nas zawiózł do hotelu. Trochę trwało czekanie na całą naszą grupę, a my we cztery wyszłyśmy z sali przylotów tym razem jako pierwsze (gdyż wizę załatwiłyśmy jeszcze w Polsce, więc nie musiałyśmy stać w kolejce do odprawy wizowej), dzięki czemu mogłam w pustym pojeździe przebrać się w lżejszy strój (wylatywałyśmy bowiem z Warszawy przy kilkustopniowym mrozie a tutaj było 32 stopnie upału), który miałam dla tego celu przygotowany w bagażu podręcznym. Nigdy bowiem nie wiadomo, jaki będzie plan organizacyjny na pierwszy dzień po przylocie – czy pojedziemy od razu zwiedzać miasto, czy też zawiozą nas najpierw do hotelu – wylądowaliśmy o godzinie 8.30 (czyli na nasz polski czas 4 rano), więc obie opcje były prawdopodobne.
Na ulicach Colombo nie było takiego przytłaczającego wrażenia chaotycznego ruchu ulicznego, jakiego doświadczyłyśmy w Sajgonie kilka lat temu. I na szczęście pojechaliśmy od razu do dobrego hotelu Sofia, gdzie ku naszej radości powitali nas dobrym śniadaniem serwowanym na ostatnim piętrze wieżowca z rozległym widokiem na miasto a potem mogliśmy się przekimać kilka godzin, co przy zmianie czasu i nocy prawie nieprzespanej było błogosławieństwem.

Colombo
Widok Colombo w restauracji hotelu

Na szczęście też w każdym hotelu, w którym nocowaliśmy na Sri Lance, obecny był w pokojach czajnik oraz butelkowana woda, co jest o tyle istotne, że woda w tym kraju nie nadaje się do picia ani mycia zębów bez przegotowania nawet w miastach.

Po kilku godzinach odpoczynku, wypoczęte, wykąpane, przebrane w lekkie ciuchy i sandały i żądne wrażeń stawiłyśmy się na zbiórkę w holu i pojechałyśmy na city-tour.

tuk tuki    ciężarówka
Cejloński transport

Nasza przewodniczka okazała się nie tylko kompetentna, ale również bardzo miła i spokojna, co utemperowało szybko moją wojowniczą naturę, która już na wstępie pokazała rogi – Kasia rozdała nam małe aparaciki ze słuchawkami wkładanymi do uszu, abyśmy słyszeli ją w tłumie innych turystów i ja od razu się zbuntowałam:
- Po co? Jeszcze na to mam uważać? Nie wystarczy, że mam plecak z wodą, torebeczkę z dokumentami, portfelem, notesem z długopisem (by notować najważniejsze rzeczy), duży aparat fotograficzny Nikona na szyi, komórkę w dłoni (by nią też robić zdjęcia), to jeszcze mam mieć jakieś plątające się kabelki od tego ustrojstwa, które mogą się rozłączać?

O zaletach ustrojstwa przekonałam się szybko. Zatrzymaliśmy się w centralnym miejscu miasta przy pomniku Niepodległości, które szykowano właśnie na uroczystości tego święta, mające się odbyć następnego dnia. I tu doceniłam, że mogę spokojnie oddalić się od grupy, szukając dobrego ujęcia na zdjęcia, nie tracąc nic z tego, co mówiła Kasia.

A mówiła ciekawe rzeczy o symbolice flagi, na której na polu czerwonym widnieje lew, dziwnie przez Lankijczyków poważany, mimo że nigdy podobno w tym kraju nie panował, o czasach kolonialnych, gdy Portugalczycy, Holendrzy i Anglicy wykorzystywali ten kraj gospodarczo, zabijając również masowo słonie (to Anglicy) i niezbyt fartownej historii kraju po odzyskaniu niepodległości.

Plac Niepodległości w Colombo
Plac Niepodległości w Colombo

Na placu Niepodległości przypomina o tym mauzoleum, będące repliką sali tronowej pałacu z dawnej stolicy Cejlonu, Kandy, gdzie ta dynastia królowała od XVI wieku, jako jedyna wśród dawnych rządów innych rejonów wyspy gwarantująca niepodległość. Mauzoleum otoczone jest postaciami lwów i można w nim z bliska podziwiać misternie odtworzone na kolumnach w piaskowcu roślinne ornamenty reliefów, które oryginalnie istnieją w Kandy, ale tam nie można się do nich zbliżyć.

Mauzoleum w Colombo
Mausoleum w Colombo

Replika sali tronowej
Replika sali tronowej z Kandy

kolumny mauzoleum
Kolumny mauzoleum

reliefy
Reliefy na kolumnach

Z placu udaliśmy się na objazd miasta. Niedaleko od Independence Square znajduje się dawny port Colombo, który już ponad 2000 lat temu był on znany w świecie Orientu. Sri Lanka, bogata w złoża kamieni szlachetnych, przypraw i roślin leczniczych prowadziła kwitnący handel z Arabami, Hindusami, Persami i Chińczykami.

port w Colombo
Port w Colombo

Colombo to największe miasto na wyspie, gdzie warto zobaczyć różne budynki użyteczności publicznej i zabytki, bo mimo, że oficjalną stolicą Sri Lanki jest miejscowość Kotte, to tu znajdują się niemal wszystkie budynki rządowe. Ogrody Cynamonowe są ekskluzywną dzielnicą miasta, a jej nazwa pochodzi od znajdujących się tu kiedyś plantacji cynamonu. Oprócz budynków administracji, jak parlament i biały pałac prezydencki znajdują się tu wszystkie ambasady oraz luksusowe prywatne rezydencje z pięknymi pokolonialnymi willami.

pałac prezydencki
Pałac prezydencki

hotel Kingsbury
Wyremontowany hotel Kinsbery

Colombo Sri Lanka

zderzenie

Na Cejlonie najważniejszą religią jest buddyzm - wyznaje go 70% mieszkańców ( chrześcijanie tworzą grupę 8%, muzułmanie - 9%, hinduiści - 13%). Wszystkie te grupy żyją ze sobą w zgodzie. Nigdy nie było tu wojny ani prześladowania na tle religijnym a święta są ustanowione jako wolne od pracy dla wszystkich obywateli, bez względu na wyznanie. Dlatego nie dziwi to, że na Sri Lance znajdują się wszystkie możliwe świątynie: buddyjskie i hinduistyczne, kościoły i meczety. W trakcie objazdu po Colombo mijaliśmy Holenderski Kościół Reformatorski (kościół Wolvendhal), będący zabytkiem z XVII wieku z okresu panowania Holendrów, gdzie ciekawostką jest fakt, że posadzkę kościoła stanowią kamienne płyty nagrobne pochowanych tu pierwszych holenderskich osadników.

meczet
Meczet

kośćiół Wolvendhal    tablica
Holenderski Kościół Reformatorski

Mijaliśmy też replikę słynnego posągu Buddy Aukana z miejscowości Aukana, największego na Sri Lance (14 m) w mudrze, czyli geście rąk, dodającego otuchy.

Budda z Aukana
Budda z Aukana

Na dłużej zatrzymaliśmy się w parku Queen Viharamahadevi (nazwa upamiętnia królową matkę jednego z najpotężniejszych i najbardziej popularnych władców Sri Lanki - króla Dutugamunu, który rządząc w drugim stuleciu przed naszą erą doprowadził do zjednoczenia państwa pod sztandarem królestwa Anuradhapura). Naprzeciwko niego stoi Miejski Ratusz przypominający swym wyglądem waszyngtoński Kapitol. W parku zwraca uwagę przede wszystkim fontanna i charakterystyczny pomnik złotego, medytującego Buddy, który zastąpił dawniejszy posąg królowej Victorii. A poza tym rośnie tu dużo dorodnych drzew, wśród których największe wrażenie robią fikusy pagodowe z plątaniną nadziemnych korzeni. Pod takim drzewem Budda doznał w Indiach oświecenia, dlatego też te figowce uważane są przez buddystów za święte. Budda spędził na Sri Lance kilka lat i z tego powodu dla wszystkich wyznawców tej religii z całego Wschodu wyspa jest także celem pielgrzymek.

 park Queen Viharamahadevi
Park Queen Viharamahadevi

złoty Budda

fikus pagodowy    korzenie fikusa
Fikus pagodowy

W parku w fontannie kwitną kwiaty lotosu a nieopodal parku widać charakterystyczną Lotus Tower, znak, że lotosy są na Cejlonie ważnym kwiatem, tak jak w Wietnamie. Lotosy też należą do częstych kwiatów, składanych w ofierze przed pomnikami Buddy.
Mieliśmy okazję to zobaczyć w kilku świątyniach zwiedzanych przez nas na tej wycieczce.

lotos
Lotos

Lotus Tower Colombo    wieżowiec Colombo
Lotus Tower Colomb

ratusz
Ratusz

Pierwszą z nich była świątynia buddyjska Gangara Sima Malaka, zbudowana na wodach jeziora.

Gangara Sima Malaka

Gangara Sima Malaka

Przed wejściem na jej teren musieliśmy zdjąć buty i okryć ramiona i nogi do kolan, jak nakazuje buddyjska tradycja. Byliśmy o tym uprzedzeni wcześniej, toteż po zdjęciu sandałów, założyliśmy zabrane na wycieczkę skarpety i tak weszliśmy na teren świątyni po mostku, z którego obserwowałam pływającego małego warana w czasie, gdy nasza przewodniczka opowiadała nam o łagodnej i pokojowo nastrojonej do każdego życia religii, której filozofię określił Budda, gdy już otrzymał dar oświecenia po długim okresie siedzenia pod kopułą z liści figowca pagodowego, zwanego tu bodhi.

Budda
Budda pod fikusem

Na taras świątynny weszliśmy po świętym kamieniu w wyrytymi inskrypcjami. Ogrodzenie tarasu okupuje szereg złotych posągów Buddy w różnych pozycjach rąk, czyli mudrach. Tło do nich stanowią malownicze wody jeziora pięknym widokiem na drapacze chmur centrum finansowego znajdującego się po jego drugiej stronie. Takie bardzo ciekawe i romantyczne połączenie duchowości tradycji i nowoczesności.

kamień
Kamień z inskrypcjami przy wejściu

świątynia Gangara Sima Malaka
Świątynia Gangara Sima Malaka

posągi Buddy

Colombo

We wnętrzu głównej świątyni znajduje się kilka posagów Buddy, a jej centralnym punktem jest osobliwy sześciościenny obiekt z oknami, wykonany ze złotej kutej blachy, w którym wszyscy zwiedzający się fotografowali…

ja w Swiątyni       złoty kiosk

Świątynia jest niezwykłym połączeniem tradycyjnych elementów buddyjskich głównej świątyni – vihary, pagody - cetiya, drzewa bodhi oraz stupy z relikwiami, zwanej tu dagoda, jak i hinduistycznych posągów. Rzeczywiście obie religie są bardzo tolerancyjne.

Budda       dagoba

bogini       złoty kiosk
Boginie hinduistyczne

Z objazdu po mieście wróciliśmy do hotelu na obiadokolację, która była po godzinie 19, więc winszowałyśmy sobie, że wzięłyśmy do bagażu w Warszawie kanapki – lata praktyki w podróżowaniu sprawdzają się. Chociaż mogliśmy też zrobić pewne zapasy na następny dzień, gdyż nie byliśmy pewni, czy w święto otwarte będą sklepy i ja poza dwoma pudełkami ciasteczek kupiłam wodę oraz winogrona, banany i mandarynki. Woziłam je potem po całej wyspie przez kilka dni, gdyż, jak okazało się, mieliśmy codziennie przerwę na luncze w środku dnia, co przy bogatych śniadaniach i obiadokolacjach w zupełności wystarczało.

Podstawą wyżywienia jest tu ryż z curry, na którą składa się kilka – kilkanaście przypraw. Wśród zup popularny jest rosół z kurczaka, zupy mix z dyni, soczewicy. Z mięs jada tu się głównie kurczaki i ryby pod każdą postacią. Często naleśniki czy placki z nadzieniem ze słonym i pikantnym nadzieniem. Do picia oczywiście służy produkowana tu słynne cejlońska herbata, ale też sok kokosowy, napój imbirowy czy bawoli jogurt. Jako używkę Lankijczycy stosują betel do żucia.

Jedzenie zresztą okazało się wyśmienite w każdej zwiedzanej przez nas miejscowości i każdym hotelu. Było tak pyszne i różnorodne, że służyło strasznemu obżarstwu z naszej strony, bo trudno było czegoś nie posmakować. I wbrew naszym obawom nie było zbyt pikantne (zresztą uważałyśmy na ostrzeżenia przy daniach). A świeże owoce to było niebo w gębie! Jedyne, czego nie potrafią zrobić lankijscy kucharze, to wędliny, ale przy takim bogactwie ciepłych dań warzywnych, mięsnych, rybnych, ryżowych i mącznych, wzbogaconych najróżniejszymi sosami, zupełnie nie było nam ich brak.


słoń   Sierociniec słoni w Pinnawala i skalne świątynie w Dambulla

mail