logo

Kenia i Tanzania - 2011

Przejazd do Tanzanii - dzień I

Śpimy krótko, bo pobudka o 5 rano i po śniadaniu o 6-tej zbiórka. Ledwo zdążyliśmy rzucić okiem na Ocean Indyjski, który widzimy po raz pierwszy w życiu. W czasie zbiórki dzielimy się na minibusy. Od początku przyuważyliśmy sympatycznie wyglądające małżeństwo mniej więcej w naszym wieku i szybko nawiązaliśmy ze sobą kontakt. Teresa i Marek okazali się być ludźmi z podobnymi do nas zainteresowaniami i na tyle zaprzyjaźniliśmy się w czasie tygodniowej wspólnej jazdy, że utrzymujemy kontakty do dziś.
     Do wspólnego busa dokooptowujemy jeszcze miłą, młodą dziewczynę o imieniu Beata i wyruszamy na północny – zachód trasą Mombasa – Tanzania.

Przejazd przez Mombasę, która zbudowana została na wyspie, mającej połączenie ze stałym lądem przez groblę, nie dostarcza przyjemnych widoków. Poza pojawiającymi się od czasu do czasu betonowymi, dwupiętrowymi budynkami, większość zabudowań przy drodze to budy pokryte blachą falistą. Po prostu slumsy. Ale ludzie ubrani porządnie a kobiety nawet ładnie. Nie widać jakiejś jednej dominującej mody, ale sukienki są kolorowe, dobrze skrojone a dodatki kolorystycznie pasuję do stroju. O ile więc biedna, nie zadbana zabudowa wygląda podobnie do etiopskiej, o tyle po ludziach widać, że Kenia ma dużo większy dochód na jednego mieszkańca.

Za Mombasą wspinamy się coraz wyżej. Mamy przecież, jadąc do poziomu morza, osiągnąć wysokość powyżej 2000 m n.p.n.m., gdyż tam są położone sawanny, wśród których wyznaczono parki narodowe. To zresztą jest bardzo pozytywnym faktem, gdyż na tej wysokości nie ma już powalających upałów i komarów, roznoszących malarię.

Wzdłuż drogi rosną kwitnące na czerwono dżakarandie a pola bananowców po jakimś czasie przechodzą w akacje. To już znak, że dotarliśmy do linii sawanny. I rzeczywiście droga rozdziela sawannę na dwie części, w których utworzono Park Narodowy Tsavo Zachodni i Wschodni. Można już właściwie skoczyć sobie w bok na safari. Wzdłuż drogi biegnie linia kolejowa – to najdroższa inwestycji Wielkiej Brytanii w XIX wieku. Budowana przez 10 lat połączyła Nairobii i Jezioro Wiktorii i umożliwiła zajęcie strategicznej pozycji przy rzece.

Kenia
Krajobraz kenijski w okolicy Parku Narodowego Tsavo

Minibus okazuje się być co nieco zdyzelowany. Siedzę na tylnym siedzeniu, gdzie brakuje pasów bezpieczeństwa. Kierowca pędzi jak oszalały a ja modlę się, aby nie doszło do jakiejś kraksy, bo wtedy przy tej prędkości byłoby po mnie. W ogóle kenijscy kierowcy jeżdżą okropnie, wyprzedzają na trzeciego, czwartego, w ostatniej chwili uciekając spod kół jadącego z naprzeciwka pojazdu. Nic dziwnego, że jest tu wysoki procent wypadków drogowych.
Do tego przez otwarte koło kierowcy okno leci na mnie przeciąg i kurz. Gleba ma tu charakterystyczny dla strefy równikowej kolor czerwony i ten cały ceglasty pył leci na mnie. Jak tak dalej pójdzie, dostanę lumbago i pylicy – myślę, pocieszając się, że na safari chyba zwolnimy - mamy przecież wypatrywać zwierzyny. Aha, kojarzę, to dlatego w Kenii są czerwone słonie.

Rzeka   Kopiec termitów
Zielono - czerwona Kenia

Jedziemy coraz wyżej, droga robi się coraz bardziej dziurawa a sawanna ustępuje miejsca uprawom agawy sizalowej. Z agawy tej wytwarza się sizal, który jest najmocniejszym włóknem naturalnym, toteż służy do wyrobu lin. Z rośliny tej uzyskuje się też hydrocortizon, środek antyalergiczny stosowany w maściach. Przy drodze coraz częściej pojawiają się baobaby, które oczywiście przypominają mi ten zamieszkiwany przez Stasia i Nel.

Kenia - baobab   Podczas podróży
Baobaby

Znowu pojawiają się slumsy a wśród nich jak perełki – kościoły różnych wyznań i szkoły. Ludzie ładnie ubrani, może dlatego, że to niedziela a w Kenii jest sporo chrześcijan. Parę razy mijamy Masajów, owiniętych w charakterystyczne płachty w czerwoną kratkę. Po drodze uczymy się kilku zwrotów w języku suahilli, którym posługują się mieszkańcy Kenii i Tanzanii. Najpopularniejsze to: Jambo, co oznacza "cześć"; bwana to "pan" a mama to "pani". Często używanym zwrotem przez niespieszących się nigdzie i bezstresowych mieszkańców Afryki wschodniej jest pole - pole, co oznacza "powoli, spokojnie" oraz hakuna matata, czyli "nie ma problemu".

Masaj   Kenia - Masaj z przewodniczką   Dzieci masajskie
Masajowie preferują kolor czerwony, pewnie dlatego, że jest to najłatwiej otrzymywany tu barwnik

Dojeżdżamy do granicy z Tanzanią. Czekając na oddanie paszportów i sprawdzenie żółtych książeczek, poświadczających wykonanie wymaganych szczepień, przede wszystkim na żółtą febrę, zachodzę do toalety. Woda, która spływa ze mnie przy myciu twarzy, jest czerwona. Włosy - trudno rozczesywalny czerwony kołtun. Ach, ta zielono – czerwona Kenia –mój ulubiony w dzieciństwie, kiczowaty zestaw kolorystyczny. Również w tej tonacji ślicznie prezentuje się drzewko z czerwono – pomarańczowymi kwiatami. Od naszej przewodniczki dowiaduję się, że to wianowłostka królewska, zwana inaczej płomieniem Afryki. No proszę, imię też ma śliczne.

Gdy celnicy wreszcie nas puszczają, przesiadamy się w większego mikrobusu, w którym musimy się wszyscy zmieścić. Pojazd jest tragiczny, ze zniszczonymi siedzeniami i zepsutymi oparciami. Gnieździmy się w nim i ruszamy w długą, nużącą trasę. Na szczęście czerwona droga zamienia się w dobrze utrzymaną szosę. Wzdłuż niej zupełnie inne domy – porządne, otynkowane, obejścia i pobocze nie zaśmiecone. To ciekawe: Tanzania obiektywnie patrząc jest uboższa od Kenii – ma jeden z najmniejszych dochodów narodowych na świecie, brak przemysłu, gospodarkę rolniczo – hodowlaną (Masajowie hodują kozy i krowy), do tego wysoki przyrost naturalny i spory poziom analfabetyzmu a wygląda na to, że jest dużo lepiej zarządzana.

   Jambo Tanzania.

Tanzania - osiedle Tengeru

     Zatrzymujemy się w miejscowości Tengeru, która od czasów II wojny światowej związana jest z Polską. Tutaj osiedlili się żołnierze z Armii Andersa, ci którzy zdołali tu ściągnąć swoje rodziny z radzieckich północnych i wschodnich rubieży, gdzie Rosjanie wysiedlili ich z zajętych po 17 września 1939 r. naszych ziem wschodnich. Miejscowość zamieszkiwały też kobiety z dziećmi i dużo sierot, którym udało się dotrzeć tu z syberyjskich łagrów czy kazachskiego wygnania. Zamieszkali w małej murzyńskiej wiosce i zamienili ją w małą Ojczyznę: zbudowali osiedle, kościół, bożnicę, szpital, kilka polskich szkół, w tym również liceum, założyli gospodarstwo rolne i ogród, który do dziś cieszy wygrabionymi alejkami, przycinanymi żywopłotami i klombami kwiatowymi. Działało tu harcerstwo, sodalicja mariańska, teatr, były nawet korty tenisowe. W czasie II wojny światowej mieszkało tu 5000 Polaków. Gościnna afrykańska ziemia dała im schronienie, ubodzy gospodarze pomagali im w zagospodarowaniu egzotycznego terenu. Stąd Polacy rozjeżdżali się po świecie po zakończeniu wojny w miarę, jak przy pomocy Czerwonego Krzyża odnajdywały się ich rodziny i przyjaciele. Niektórzy Polacy zostali tu na stałe i tu znaleźli ostateczną przystań. Teraz już tu nie mieszkają. Ostatnia Polka została pochowana w 2007 r., ale działa tu misja, która utrzymuje w porządku polski cmentarz. W pozostałych budynkach obecnie znajduje się wyższa szkoła rolnicza.

Ogród w Tengeru   Tabliczka

Odwiedzamy polski cmentarz, aby w zadumie przyjść się po alejkach, poczytać nazwiska na pobielanych płytach. Wiele z nich brzmi swojsko, znajdujemy też kilka grobów żydowskich. Jedna z uczestniczek wycieczki odnajduje miejsce pochówku swojej cioci. Po białych grobach rozsiewa swoje białe, urzekająco pachnące kwiaty drzewko frangipani. Duże kwiaty w kształcie przypominającym mi gwiazd jakoś pasują do tego miejsca.

Cmentarz w Tengeru
Cmentarz polski w Tengeru

Cmentarz polski w Tengeru
Groby osypane są kwiatami frangipani

cmentarz   Tanzania - polskie groby

stary grób   kwiat frangipani   nowy grób
W środku kwiat frangipani

Składamy datki na utrzymanie tego wyjątkowego miejsca, świadczącego o nieszczęśliwych i fascynujących polskich losach, na ręce starszego murzyna, który otworzył nam bramę od cmentarza, dziękując mu za opiekę nad grobami polskich wygnańców. (W trakcie pisania tego tekstu trafiłam w Internecie na bardzo ciekawy artykuł, opisujący życie w Tengeru, autorstwa jednego z jego ówczesnych nastoletnich mieszkańców – to jest link do niego: http://www.pozarscy.eu/www/mietekpozarski/afrykawschodnia.htm )

śliczny kwiat frangipani       kwiaty
Egzotyczne kwiaty na polskim cmentarzu

Związki Polski z Tanzanią nie zakończyły się na tym wojennym epizodzie. Po wojnie Polacy budowali tu (już dla Tunezyjczyków) drogi, studnie i krzewili naukę, rozwijając szkolnictwo w tym ubogim kraju.

hotel w Aruszcie w Tanzanii



     Po opuszczeniu Tengeru zatrzymujemy się na lunch w eleganckim hotelu w Aruszcie. Hotel o wysokim, nawet w porównaniu z europejskimi, standardzie, wyłożony marmurami. Lunch bardzo smaczny ze sporą ilością ciepłych dań do wyboru. Jesteśmy jedynymi gośćmi, więc obsługa skacze koło nas, cały czas pilnowana przez szefa, który stoi na sali i dogląda. Nie wiem, czy to ze względu na niego, ale kelnerki są bardzo stremowane, usługują nam niemal na baczność, bez cienia uśmiechu. Jeszcze trochę, a będę się czuła jak dawny bwana kubwa - biały człowiek przyjeżdżający tu na prawdziwe safari :)

     Aruszta jest ładnym miastem, z którego organizuje się wyprawy trekkingowe na Kilimandżaro i na safari, zaś z lotniska awionetki zawożą chętnych nad najwyższą górę Afryki i park Serengeti. Znajdują się tu również władze sądownicze rozpatrujące sprawy ludobójstwa ludzi z plemienia Tutsi w czasie wojny domowej w Ruandzie.

Po lunchu zmieniamy środek lokomocji, przesiadając się do dżipów, w których będziemy przez kilka dni jeździć po terenach sawannowych. Wkrótce jedziemy wśród zielonych pastwisk, mijając czasami Masajów ze stadami krów. Czasem pojawiają się plantacje kawy. Wspinając się coraz wyżej, osiągamy brzeg afrykańskiego Wschodniego Rowu Tektonicznego, z którego jest świetny widok na leżące w rowie jezioro Manyara.

nasz dżip   Tanzania - Afrykański Rów Tektoniczny
Dżip zaprasza do wnętrza a po krótkiej podróży zawozi nas na brzeg Afrykańskiego Rówu Tektonicznego

jezioro Manyara
Jezioro Manyara

Afrykański Rów Tektoniczny
Afrykański Wschodni Rów Tektoniczny

Na skraju skarpy zbudowana została pierwsza lodża (hotel w obrębie parku narodowego), w której będziemy nocować w czasie naszego safari. Jesteśmy jej bardzo ciekawi, toteż zaraz po zakwaterowaniu ruszamy na obchód. W małym ładny parku z bujną, kwitnącą roślinnością i basenem, nad którym przerzucono mostek, rozłożone są niskie pawilony z pokojami i restauracją. Wśród krzewów mamy bugenwillę, budleję, frangipani. Wśród drzew przyciągają wzrok fantastycznie, ogniście kwitnący tulipanowiec gaboński oraz duży baobab, na którego całkowicie suchych konarach rozkwitło kilkanaście białych kwiatów. Sprawiają one wrażenie sztucznie przyczepionych do drzewa.

Loggia Manyara w Tanzanii
Pawilon mieszkalny w lodży

Kwitnące krzewy

Basen
Widok na basen i rów tektoniczny

Restauracja rano   Restauracja w Manyara
Restauracja

Pawilon ogrodowy
Pawilon ogrodowy

Tulipanowiec gaboński   Kwiat tulipanowca
Tulipanowiec gaboński

Frangipani różowe  Frangipani białe
Frangipani kwitnące na biało i różowo

Kwiat frangipani   Kwiat frangipani2
Kwiaty frangipani

Kwiat żółty   oleander?

Idziemy na brzeg skarpy. W dole widać trochę zamglone jezioro, nad które mamy wybrać się następnego dnia na pierwsze safari. Gdy Staś robi mi zdjęcie, widzę, że z dachu restauracji zeskakuje jakiś wielki kształt i pędzi prosto na mojego męża, który tego w ogóle nie widzi. Wołam do niego, a zwierzę, które okazuje się być dużą małpą, zakręca i wpada w krzaki, jakimi porośnięty jest skraj skarpy. Podobno takie bliskie spotkania z dzikimi zwierzętami zdarzają się tu często. W Tanzanii i Kenii lodgie nie są ogradzane, stanowią integralną część sawanny, więc zwierzęta czasami zapuszczają się między pawilony. W niektórych loggiach zabronione jest chodzenie po nich po zmroku. W innych na ścieżkach czuwają uzbrojeni Masajowie, których celem jest ochrona turystów i przeprowadzanie ich między pawilonami.

Widok na jezioro Manyara
Widok na jezioro Manyara

Ja i jezioro
Przy robieniu tego zdjęcia,na Stasia szarżowała małpa

Tanzania - Widok na jezioro
Staś na tle jeziora Manyara

Po zjedzeniu kolacji w restauracji o ciekawym wystroju i wykonaniu kilku nocnych zdjęć hotelowego ogrodu...

Restauracja wieczorem

Restauracja
Restauracja

Hotelowe wnętrze   Koń
Hotelowe wnętrze

Zachód słońca

Po zachodzie słońca nad Manyara

Po zachodzie słońca

moskitiera









     ...kładziemy się spać na szerokich łożach pod wielką, jak namiot, moskitierą, zapinaną na suwak błyskawiczny – rozwiązanie genialne.

małpa niebieska    Dzień II - Park Narodowy Manyara, krater Ngorongoro

Powrót do strony o Kenii i Tanzanii

Powrót do strony głównej o podróżach

mail