logo

Etiopia - Safari w Parku Narodowym Nechisar (Dzień XV)

Rano budzi nas ryk osła. Pozwolono nam wreszcie dłużej pospać, a ten się wyrwał z pobudką! Wychodzimy więc z pokoju, aby porobić zdjęcia hotelowej roślinności. Cały dzisiejszy dzień będzie pod znakiem zwierzaczków, więc może osioł chciał nas odpowiednio nastroić tematycznie.

hibiskus    mango?

foto - hibiskus    kwiaty

Abra Minch leży na wysokości Gubałówki w Wielkim Rowie Afrykańskim, który jest częścią największej tektonicznej rozpadliny ziemskiej, biegnącym przez Etiopię, Kenię aż do Zambezi i znanym ze swoich wulkanów i jezior. Nadające nazwę miastu Arba Minch czterdzieści strumieni oraz dwa wielkie jeziora: północne Abaya i południowe Chamo, umożliwiły bujne rozwinięcie się tu roślinności i fauny. Widać to już przy hotelu – na okolicznych drzewach siedzą wielkie marabuty, które żywią się nie tylko rybami, ale też nie pogardzają padliną i odpadkami. Otoczone całkiem wysokimi górami Arba Minch jest bramą do Parku Narodowego Nechisar, do którego udajemy się na krótkie safari.

Marabuty w mieście    ptak
Marabuty krążą nad...

ptaki    Etiopia - Arba Minch
Arba Minch

Już przy zjeździe z głównej drogi i zagłębieniu się w mniejszą, prowadzącą do dyrekcji parku spotykamy guźce. Całą rodzinką łażą po ścieżce i ryją. Spokojnie możemy im się przyglądać - szczególnie imponująco wygląda tata z zaokrąglonymi kłami.

guziec    Arba Minch -guźce

rodzinka guźców
Miła rodzinka guźców

portret guźca z profilu    Arba Minch portret guźca

na kolankach    dwa

Na polance tuż przy budynku dyrekcji parku narodowego mamy chwilę, aby pośmiać się z zabaw rodzinki pawianów.

foto - pawian    Mama pawianowa
Mama pawianowa z dzieckiem

zdjęcie pawiana    pawian
Ten z lewej to niewątpliwie chłopczyk

W zaroślach jakieś ładne ptaszki utkały ciekawe konstrukcje mieszkalne.

ptaszek    gniazdko

Wjeżdżamy samochodami w gęsty las wysokich eukaliptusowych drzew. Po jakimś czasie opuszczamy samochody, aby przejść się kawałek afrykańską puszczą. Jesteśmy całkiem niedaleko miasta, a las jest pełen zwierzyny. Mamy wrażenie, że czyjeś oczy bacznie nas obserwują. Wysoko w konarach drzew migają nam jakieś sylwetki. Okazuje się, że puszcza roi się od małp. Widzimy, jak nieprawdopodobnie szybko i zwinnie przesuwają się nad nami na swych długich kończynach. Trudno jest je złapać w obiektyw. Niektóre zrzucają na nas z góry łupinki ze skonsumowanych owoców. Mają gęste i długie futro o barwie czarnej z białą peleryną utworzoną z dłuższej po bokach ciała sierści, białym ogonem i białymi bokobrodami. To rzadko spotykane gerezy abisyńskie (Colobus guereza).

małpa    drzewo
Ten ciemny kształt to gereza

gereza

Po minięciu potoku wsiadamy do samochodów, które zawożą nas nad jezioro Chamo.

Etiopia - rzeka    dudki?

Jedziemy krętą, wyboistą drogą, prowadzącą wzdłuż coraz bardziej wysokich brzegów jeziora, osiągając coraz to dalsze punkty widokowe. Wody w dole skrzą się w słońcu migotliwymi refleksami.

nad jezioro Chamo    safari
Zajeżdżamy nad jezioro Chamo

droga    akacje

ja nad jeziorem w Etiopii
Ja na tle jeziora Chamo

jezioro Chamo    wyspa

Podczas jednego z krótkich postojów dostrzegamy w dole stadko hipopotamów, wystawiających czarne łby z połyskliwych biało – niebieskich wód zatoki.

hipopotamy w słońcu

Jedziemy dalej wąską ścieżką przez busz. Ocieramy się o krzaki, zaczepiamy o gałęzie i trawiaste gniazda ptaków (na szczęście już puste). Możemy się tylko domyślać, ile zwierząt kryje się w tych kolczastych, gęstych krzewach. Przez moment migają nam najmniejsze z antylop dik- dik. Widzą je tylko szczęściarze, z pierwszego wozu.

gniazdo wikłacza    motyl

dik-dik
Ta dig-dig tylko nam mignęła, reszta ludzi w innych samochodach w ogóle jej nie zauważyła

Pozostawiając za sobą akacjowy busz, wyjeżdżamy na wysoko położone plateau, gdzie dominującą roślinnością stają się trawy sawannowe. Tu widoki są bardziej rozległe. Jest to rzeczywiście typowa sawanna, którą tyle razy widziałam na filmach o Afryce. A więc rzeczywiście tu jestem: na afrykańskim safari... Aż trudno uwierzyć...

Etiopia -sawanna

I od razu spotykamy zebry. Najpierw trzeba je wypatrywać w krzakach, ale potem na odkrytej sawannie demonstrują się nam w całej okazałości. Od razu podnieceni (przynajmniej my z mężem, którzy nie byliśmy nigdy wcześniej na safari) opuszczamy samochody, aby napatrzeć się na nie do syta.

kawałek zebry    zebra w krzakach
Na początku podniecaliśmy się zebrami, które były ledwo widoczne przez krzaki

foto zebry na trawie    to samo
Potem spotkaliśmy całe stada, które wychodziły bez obaw na naszą, drogę

pasiasty konik
więc mogliśmy podziwiać je z detalami

safari - zebry    zdjęcie zebr

etiopskie zebry
Ależ jesteśmy eleganckie!

Pasiaste „koniki” nie boją się zupełnie koni mechanicznych. Idą spokojnie drogą przed maską dżipa. Jedziemy powolutku za nimi. W końcu postanawiamy pójść kawałek pieszo drogą wśród traw, aby osiągnąć kolejny punkt widokowy na jezioro. Po drodze zebry elegancko pozują nam do zdjęć.

zebry na drodze    zdjęcie z dżipa

na sawannie
Niektóre zebry spacerowały od nas na wyciągnięcie ręki

śliczności    jak pachniesz?
Podobno każda zebra ma unikalny układ pasków, ale i tak najlepiej rozpoznawać się węchem...

foto - stadko

Z najwyższego, jak dotąd, punktu świetnie widać ogrom jeziora i buszu parku narodowego a z drugiej strony bezkres sawanny. W dole w wodzie jeziora bieli się kolonia pelikanów.

Staś na tle jeziora
Staś na tle jeziora Chamo

brzegi jeziora    jezioro Chamo

nad jeziorem

pelikany    zatoka
W dole na cyplu widać stado pelikanów

sawanna z akacjami
Z lekka zamglony krajobraz sawanny z kwitnącymi na żółto akacjami

Na bocznej dróżce spotykamy małe stadko perlic, które są bardziej płochliwe od zebr i zaraz chowają się w wysokich trawach.

perliczki    perlica

spacer po sawannie







   Znowu przejeżdżamy kawałek samochodami, aby osiągnąć środek wielkiej odkrytej sawanny. Tu kolejny leniwy spacer odkrywa przed nami nowe widoki. W oddali widzimy, małe niestety, sylwetki gazeli i antylop kudu. Gazele, płowe i zgrabniutkie, skubią trawę. Kudu są bardzo duże, masywne z imponującymi skręcanymi ku górze, jak korkociąg, rogami i dużo od gazel ciemniejsze. Mamy szczęście, że widzimy je w ogóle, bo w ciągu dnia podobno zalegają w trawach. Niestety jedne i drugie trzymają się bezpiecznie daleko od drogi.


antylopy    kudu

Wędrujemy dalej. Zebry stają się dla nas już prawie zwyczajnym widokiem, ale i tak można patrzeć i patrzeć na ich pięknie umaszczoną sierść, biało – czarną szczecinkę na grzbiecie i poczciwe pyski. Podobno nie ma dwóch jednakowo ubarwionych zebr. Ich wzorki stanowią coś w rodzaju linii papilarnych.

znowu zebry    zebrypasą się

W pewnym momencie coś je płoszy i całe stadko pędzi prosto na nas. Wreszcie widzimy je w biegu. Robią to z dużym wdziękiem, choć przecież nie są tak zgrabne jak gazele.

biegnące zebry

Po minięciu nas zatrzymują się i patrzą na nas uważnie.

fotografia zebr    z boku

ślicznotka
Coś ślicznego...

Pół godziny później dochodzimy do miejsca, gdzie pod samotną akacją, znacznie bliżej niż poprzednio, dostrzegamy gazele Granta. Mają ładne umaszczenie brązowo – biało – czarne i długie cienkie rogi. Wyglądałyby podobnie do gazeli Thompsona, gdyby nie czarne paski wykończające białe lustra tyłeczków.

sawanna nad jeziorem Chamo

gazele i zebry    gazela

Gazele Granta
Gazele Granta

foto - gazela    gazele uciekają

sekretarze







   Monika zwraca naszą uwagę na krzak, pod którym siedzi para dużych ptaków sekretarzy z charakterystycznymi czubami. Ptaki te, objęte ochroną, są drapieżnikami żywiącymi się małymi gryzoniami, żabami i wężami, które zabijają ciosem dzioba, lub tak długo stąpają po ofierze, aż będzie wystarczająco ogłuszona, aby ją połknąć w całości. Sekretarze gniazdują na akcjach.








jakiś ptak






   Na innym krzaku siedzi drugi ptak: popielaty z czerwonymi nogami i dziobem. Może to wrończyk? Ale chyba ma zbyt jasne pióra; wrończyki, jak widziałam na zdjęciach w internecie są lśniąco czarne.

Wracamy z powrotem tą samą kamienistą, malowniczą drogą.

nasze dżipy    skarpa



Nagle drogę zagradza nam kroczący dostojnie marabut. Dopiero z bliska widać jakie to wielkie ptaszysko. Nie przejmując się nami zupełnie, schodzi tylko ze środka na pobocze drogi i wędruje dalej. Jego sylwetka przypomina spacerującego człowieka. Mijamy go powoli, a on tylko łypie na nas okiem, jakby chciał powiedzieć: „Do kogo w końcu należy ten teren: do was czy do nas?”

marabut    chodzący marabut     foto - marabut



   Ciąg dalszy safari nad jeziorem Chamo


Powrót do strony głównej o Etiopii

Powrót do strony głównej o podróżach


mail

551